No, spokojnie, poczekajmy aż nam przekażą jakieś żarełko
MOtylku - tak naprawdę to wymyślił mój miły mąż
Basica - w tamtym roku była zbiórka karmy w sklepach w tym cisza. Ale pomyślałam, żeby wysłać maila żebraczego do osób które wzięły od nas zwierzaki i przyjaciół, że np przez 2 tyg zbieramy żarcie i żwirek. I żeby kto może nabył i trzymał w domu. A któregoś pięknego dnia zrobimy odbiór (tj przemiłe kocie taxi pojeżdżą i zbiorą...)
Dziś Wesoły Autobus woził Gibcia do salonu piękności. Dokładnie najpierw na zastrzyk, żeby się chłopak wyluzował przed upiększaniem.
Poza tym udało mi się namówić szefową p.Danusi na wizytę w lecznicy z "kicią z czarnym ogonkiem" Kobieta jest nieprzeciętna - myślałam, że ją za drzwi w lecznicy wystawią. bo ona wszystko wie, wszystkiego używała, poradzi sobie itd.
Ale jak pan doktor (usosobienie cierpliwości

) pytał jak długo stosowała krople/antybiotyk itp to góra 2 dni. I cóż tu się dziwić, że nic nie pomagało.
Kicia marna, taka grzeczniutka, mruczaczek. Od 2 dni nie chce jeść.
Test na białaczkę na szczęście negatywny. Dostała zastrzyki na wynos, będę jeździć robić...Ech, samodzielność.