
Mój ośmioletni rezydent wyłysiał na grzbiecie - najpierw sierść zaczęła mu matowieć i filcować się, a następnie wylazła kępkami i teraz na grzbiecie jest kompletnie łysy placek wielkości pudełka od zapałek. Zmian na skórze nie ma żadnych, oprócz potwornego łupieżu

Problem z Mirćkiem jest taki, że u weta zamienia on się w 8 kg niesamowitej agresji (parę osób z forum może to potwierdzić), więc wizyta u weta to ostateczność.
Zastanawiam się czy można pobrać samemu zeskrobiny i zawieźć do laboratorium?
I czy to w ogóle jest grzyb? bo nie pasuje mi to za bardzo do opisów, które znalazłam na miau

Może spotkał się ktoś z czymś podobnym?