Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Doris2 pisze:Podszywanie się pod Inspektora Weterynarii należy zgłaszać na Policję.
Jeśli sprawa nie jest zgłoszona do sanepidu i nie dzwoniła Inspekcja Weterynaryjna to znaczy że procedura nie została prawidłowo uruchomiona. Inspektor wcale nie musi zabierać kota, u mnie zgodzili się na domowe wizyty.
Jeśli weteryniarka zmusiła cię do czegoś czego nie chcesz to tu jest paragraf z kk.
https://statystyka.policja.pl/st/kodeks ... t-191.html
Sanepid zbiera najpierw taki wywiad, bez względu na to co pisze w dokumentach medycznych jakie już otrzymał. Oni mają swoje.
iza71koty pisze:Skończyłam karmić koty-wiec mogę napisać.
W świetle prawa i przepisów-sytuacja tego kota jest bardzo zła.Nie wiem avinnion czy któryś Lekarz Ci o tym powiedział -a wiedzą o tym doskonale-że ani - oni -ani nikt inny- nawet Ty-nie ma prawa dotykać tego kota-do czasu zakończenia kwarantanny z negatywnym czyli dobrym wynikiem obserwacji.Ten kot od poniedziałku-nie może się od Ciebie nigdzie ruszyć.Nawet do weta-który nie ma prawa teraz go dotknąć.Ten kot-nie może teraz dostać żadnego leku ani kropłówki.W sytuacji gdybyś jednak znalazła taki Gabinet-bardzo ryzykujesz-a -on mając kartę tego kota może się skontaktować z Twoją Wetką i moga być z tego ogromne kłopoty.Wtedy niestety wszyscy będą musieli zostać poddani badaniom- a kot z automatu prawdopodobnie zostanie uśpiony.To samo gdyby doszło do jakiegokolwiek przypadkowego pogryzienia Lekarza przez tego kota.
Z tej sytuacji w świetle prawa podkreślę-nic nie można zrobić.Trzeba zadbać aby ten kot przeżył kwarantannę.
avinnion pisze:Słuchajcie jestem załamana bo właśnie zostałam potraktowana przez swoją wetkę u której się leczymy z 5 lat już, jak śmieć
Onyx okazał się kocurem, wypadł dziś zabieg więc go przyjęli. Odbieram kota, a pani doktor informuje mnie, że zacięła się skalpelem bo się zamyśliła i nie jest zaszczepiona na wściekliznę. W związku z tym, że ona się nie chce szczepić bo szczepionka 'nie jest obojętna dla zdrowia ' to ja mam teraz 30 dni obserwować tego kota u SIEBIE, bo teraz jest zmiana w przepisach i dopuszcza się obserwacje domową. Bo mam kenel, więc w czym problem? A jak mogę kota przetrzymać tylko 7 dni to JA mam go jej przywieźć i ODDAĆ im moj kenel, bo ona nie ma klatki na takie cele i pomieszczenia, ale GDZIEŚ go zadokuje. Mojego kastrata do nieznanego miejsca, w mojej klatce na 30 dni!. . A w ogóle szczepienie jest drogie i nie obowiązkowe dla wetow ( w domyśle że jak się nie zgodzę na obserwację, to mam zapłacić za szczepionkę, która kosztuje chyba 2 tys).
Mało tego mam te 30 dni, a co najmniej 14 raportować jej objawy. Ja mówię, że to kot nieznany, szaleje po klatce to skąd ja mam wiedziec jakie ma objawy?
I to w ogóle nie jest moją odpowiedzialność bo według mnie ona kota nie powinna mi oddać tylko od razu zgłosić to do inspektoratu, kota obserwować i wziąć szczepionkę. Dodam że to był jej błąd że się zacięła i według mnie stawianie mnie w takiej sytuacji jest nieprofesjonalne. Przecież ona powinna być także od takich sytuacji ubezpieczona.
No i na to usłyszałam, że jak ja się nie zgodzę to ona to zgłosi tam i ja jako osoba odpowiedzialna za tego kota zostanę ZMUSZONA do tej obserwacji.
Już nie wspomnę że nawet pani asystentka zwróciła jej uwagę, że kot pokrwawił sobie nos waląc o klatkę i jak on niby miałby nawet tydzień w klatce wytrzymać?
A to wszystko na zasadzie pani to zrobi, a nie czy mogłaby mnie pani poratowac. Słowem się doktor nie zajaknela, że jeśli on ma wściekliznę to moje bezpieczeństwo już się nie liczy?
Na koniec radośnie oznajmiła,że kot jest mega zarobaczony, więc w te 30 dni będę mogła się tym zająć.
Jestem załamana. Powiedzcie mi jakie są obowiązki weta w tym zakresie? To
Moja noga więcej w tym gabinecie nie postanie. Nie wiem gdzie znajdę inny i co zrobię z Onyx. On na razie biega po klatce jak szalony i tłucze się wszędzie.
iza71koty pisze:W sytuacji kiedy na obserwację trafia zwierzak np. potrącony przez samochód, pogryziony przez innego osobnika lub chory, powinien otrzymać pomoc medyczną. Wprawdzie nie ma określonych procedur postępowania (tak jak np. w ludzkich szpitalach określa to NFZ), lecz kodeks etyki i deontologii weterynaryjnej nakazuje lekarzowi weterynarii skrócić cierpienie zwierzęcia, nawet jeśli przechodzi ono obserwację pod kątem zarażenia wirusem wścieklizny. Bez najmniejszego problemu można podawać leki przeciwbólowe, zaopatrzyć ewentualne rany, a nawet przeprowadzić zabieg chirurgiczny. Jednakże w dyspozycji lekarza weterynarii leży podjęcie szczególnych środków ostrożności w takich sytuacjach aby nie narażać niepotrzebnie siebie oraz innych osób.
To jest inna sytuacja.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Patchi, zuza i 77 gości