Pluszard pisze:Aya, jak widze to ty masz kobito zdrowie do tego wszystkiego
Taka kruszyna a jak dziala
Ja tam cie podziwiam i zazdroszcze tak silnego charakteru.
Ty nie robisz nic na pol gwizdka, jestes babskim Supermenem
Szymon pisze ze koty sa na terenie prywatnym i ze zle uklady z wlascicielem to wyrok na koty.No a czy wlasciciel terenu wypowiedzial sie jakos co do swego stosunku do sprawy?
Moze on nie mial by nic przeciw zeby telewizja zrobila jakis material?
Jesli nikt z nim nie rozmawial to nie mozna przesadzac sprawy bo to tak jak z tym " co poeta mial na mysli"
heheh, oj tak sie składa, ze tu kobity ciągną ten wózek;-))
Ja juz byłam w Dzienniku Bałtyckim, napisałam artykuł do Kocich spraw, napisałam do Portalu Trojmiasto.pl. były wywiady na portalu Moje osiedle, był Fakt ale na tvn24 sie nie zgodziłam i odwołałam bo chcieli pisać o nas - jako o czymś niby wyjątkowym. Byłam u nich w redakcji i powiedziałam, ze albo o kotach albo nic- i wyszło nic. Były tez rozmowy w spółdzielni- dali na 20 sterylizacji, wysypali nam piasek aby koty sie tam załatwiały, przykryli piaskownice plandekami, by mieszkańcy nie gderali, że "kupy w piaskownicy".
Teraz z mediami juz ucichło, a własciela terenu własciwie nie ma. Byłam z Piotrem i sama osobiście u 3 lisiarzy- w Jankowie, Lisewcu i na Oruni-kazdy wiedział o sprawie ale pomagac nie chciał bo sądów maja dośc i społdzielni i donosów też. Mieli podkładane nawet ładunki, truli im zwierzeta, psy, koty. Wiem, ze robią duzo złego hodując lisy ale tego nie zmienie. "Nasz lisiarz" czesto rozmawiał ze mna i z Piotrem, wykazał wole wspołpracy ale poki sprawy sa nadal w sadzie a on walczy o teren, nie mozna go wyrzucic. Jesli wygra to teren sprzeda pod bloki lub inne inwestycje a teraz udostepnił nam teren i tam są koty. Dzieki nam ma jakby "bezpłatna ochrone" hahah. Jednak teren obok petli powienien byc wysprzatany- tam kotów nie ma a kupy lisów nadal sie rozkładają. Resztki mięsa po naszej interwencji posprzatano ale resztki budek itp są nadal. Nie wiem kiedy sie zabiore znów do tego bo sprawy osobiste troche moje działania opóźniają.
Koniec kotów będzie gdy nie bedzie czym ich karmić. Gdy nikt z nas juz nie bedzie sie nimi opiekował. A nagłosnienie tego, ze nalezy stary teren uporzadkować kotom nie zagrozi. Rozmawiałam z dyrektorem schroniska i nie ma opcji aby zabrali i np. uspili koty. Ludzie nie palą budek, nie maltretuja tych kotów, czasem ktoś przyniesie cos do jedzenia. Kazdy rozgłos im pomagał a nie szkodził. Pozyjemy-zobaczymy!!! Gdybym bała sie rozgłosu to koty nie dostałyby tyle pieniazków, karmy od "obcych" wrazliwych na ich los ludzi;-))))) Dawno by nie miały co jeść, nie byłby leczenia, 32 sterylizacji a przy okazji nie uratowałabym kotów z mojej pracy.
Pozdrówka