Niestety

Gasparek zaczął podupadać około miesiąc przed śmiercią z powodu swoich chorych nerek, bardzo pogorszyły się mu wyniki, a co najgorsze, jego samopoczucie. Większość czasu spędzał pod łóżkiem, nie reagował na wołanie, nie przychodził, nie chciał być głaskany. Po podaniu kroplówki, czuł się lepiej, przychodził, mruczał, a przy kolejnej wizycie u weterynarza, nie dawał sobie już zrobić kroplówki. Niestety to, że nie chciał dać sobie pomóc, skróciło jego życie
Niestety po niecałych trzech tygodniach, zupełnie przestał jeść. Ze swoich grubych 4,5kg spadł do 3kg, miał zapadnięte boki i był bardzo słaby. Gdy już nie było nadziei, zamiast śmierci głodowej, wybrałam uśpienie go. Ta ostatnia wizyta u weterynarza (15 lipca 2013) była przestraszna. Byłam z nim do samego końca. Miał zbyt słabe naczynia krwionośne (kolejny efekt nerkowy + osłabienie), które pękały przy podaniu Morbitalu, dlatego musiał dostać zastrzyk prosto w serce. Także moje. Od momentu, gdy wróciłam z pustym kontenerkiem i postawiłam go w domu, leży tam do tej pory i nie mam ochoty nawet się do niego zbliżać.
Póki co, okropny koniec Gasparka przysłania mi lata radości z nim spędzone i gdy myślę o nim, w tej chwili wywołuje to tylko smutne i płaczliwe wspomnienia. Obiektywnie wiem, że był u nas szczęśliwy, bo pokazywał to nam każdego dnia, ale teraz jeszcze nie jestem w stanie wspominać go bez łez.
Jestem też bardzo wdzięczna ludziom, którzy zabrali go z Poznania, przywieźli, oraz przede wszystkim Korciaczkom i ich Mamie, bo to dzięki nim mieliśmy wspaniałego kota.