
Dzwonił Pan Tomek, żeby opowiedzieć, co u kotusi. Ma wdzięczne imię Pipi, co natychmiast mi się skojarzyło z moją ukochaną wyspą Phi Phi w Tajlandii

Otóż Pipi już nie jest taka bardzo wystraszona i schowana pod kanapą, a i owszem, to nadal jej ukochany tunelik, do którego wieje, gdy sobie wymyśli, że jest jeszcze niepewna nowego domku, ale....Wychodzi na mizianie, je bez przerwy i dużo, pięknie kuwetkuje, bardzo lubi głaskanie przy jedzeniu, jest coraz bardziej ośmielona, i zwiedza włości nieustająco. A potem myk! pod kanapę

Oczywiście o wychodzeniu nie ma mowy jeszcze, za jakieś dwa-trzy tygodnie Państwo wybierają się z Pipi do weterynarza na przegląd i szczepienie, no i oczywiście chcą, aby miała swoją książeczkę zdrowia.
Jeszcze malutka nie umie się bawić


Poleciłam kupienie słynnej wędki, papierki malutkie szeleszczące rzucone na podłogę, cichutką małą piłeczkę. Powolutku pewnie nauczy się do czego służą zabawki.
A, i drapie kanapę

Jest dobrze!
