Rany, jakie one są cudne!
A my jesteśmy zatkani.
W garażu wylądował dzisiaj Honza z wielkim ropniem na policzku. Po południu jedziemy do wetek i się zobaczy co dalej.
W związku z powyższym na salony przeprowadził się Niuniek (ksywa Nuncjusz). Po biegunce, rzygawce i kolejnym braku apetytu. I po niedzielnej wizycie u "nienaszego" weta (dlaczego te koty chorują w weekendy, święta i w nocy???!) , na betamoxie i enterolu.
W łazience wyje BSE, która bardzo chce na wolność. Już prawie nie kicha. Na szczęście poza kupalem, którego od czwartku nie było, wszystko wydaje się w porządku, w nocy nawet zniknęło pogardzane suche. Ale kupy bywały co kilka dni, więc jeszcze nie robimy paniki.
Na salonach, oprócz Nuncjusza, wiadomo: znerwicowana Gać, zastraszony ostatnio przez Asicę Oswald, niewyraźna Myśka (chyba się podziębiła), wiecznie podenerwowana, bulgocząca Asica, Chinka z trzecią powieką (nie wezmę jej do weta razem z Honzą, bo mi dziewczyna na zawał zejdzie, jak to wielkie będzie wyło w samochodzie), Blender z nieładnymi kupami (aktualnie ćwiczymy kreon i enterol, za kilka dni badamy kupę po leczeniu).
I TŻ, który znowu w czwartek wyjeżdża i zostawia mnie z tą menażerią.
Załamka.