Palomka wyraźnie zdrowieje, bo zaczyna cwaniakować
Po udanej walce z poprzednim kaftanikiem (wychodziła z niego, kiedy chciała) dostała nowy - tak odpowiednio "skrojony", żeby nie dała rady się z niego uwolnić. I faktycznie - nie daje. Wzięła się więc na sposób i odmówiła chodzenia w tym ubranku

I to nie tylko w tym sensie, że nie chciała w nim spacerować - ona dosłownie udowadniała, że nie jest w stanie nawet w kaftaniku stać. Postawionemu na podłodze kotu łapki wiotczały, rozjeżdżały się na wszystkie strony i kot robił widowiskowe bęc na jeden boczek, po czym leżał przebierając łapkami - jak żuczek, który przewrócił się na plecy i usiłuje wstać. Tyle, że oczywiście nie wstawała, a jak ją stawiałam i asekurowałam, to ledwo ledwo turlała się do transporterka.
Oczywiście ja w stresie, że kotka chora, że słaba, że ma pewnie jakieś zaburzenia neurologiczne. Już zaczynałam rozważać wiezienie jej do weterynarza - kiedy przyszło mi do głowy, żeby zdjąć jej kaftanik i obejrzeć brzuszek. Brzuszek ładny, a przy okazji mogłam zobaczyć jak kot biega bez kaftanika

Nie tylko biega - skacze, wspina się i w ogóle jest jak nowy.
Po czym kaftanik został znowu włożony - i powtórka z rozrywki: łapki się rozjeżdżają, uginają i kot robi bęc...
Ale w końcu kicia przemyślała sprawę i doszła do wniosku, że ma dosyć siedzenia w łazience i że za cenę uwolnienia to nawet kaftanik zniesie

Więc wczoraj wieczorem zrobiła raban w łazience, a jak otworzyłam drzwi, to między nogami przeleciała mi mała torpeda i zanim się odwróciłam, już była w sąsiednim pokoju. Czyli jak motywacja jest odpowiednia, to i w kaftaniku chodzić się da
Teraz kicia już na wolności, wdrapała się na parapet, gdzie stoi pudełko-kryjówka dla kotów i tam odsypia stresy.
A diabelska czwórka obserwuje ją z bezpiecznej odległości, trochę zdziwiona tym dziwnym widokiem.