Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
karolinah pisze:alusiaa pisze:To jest wybór między komfortem rezydenta a być albo nie być bezdomnika.
Za rezydenta jestem odpowiedzialna na pierwszym miejscu.
Wprowadzenie drugiego kota do domu skończyło sie u mnie ponad miesiącem spędzonym w lecznicy i ponad 3000 wydanymi na wyprowadzenie Diksona na prostą.
Nigdy więcej nie zaserwuje czegoś takiego swoim kotom.
Bo są dla mnie ważne.
Całego świata się nie zbawi.
A utożsamianie pomocy kotom li i wylacznie z zakaceniem sie po kokardę jest zwyczajnie głupie.
karolinah pisze:alusiaa pisze:To jest wybór między komfortem rezydenta a być albo nie być bezdomnika.
alusiaa pisze:Całego nie, ale to co widzę. [...]
Trzeba tylko chcieć na trochę zakłócić własny uporządkowany tryb życia i wygodę.
Tylko tyle chiałam powiedzieć - nie akceptujmy zbieractwa, dając jednak coś z siebie, mając choć malusieńki udział w "zbawianiu świata", nie tylko krytykując innych.
Amen.
Agulas74 pisze:Niestety też mam rezydentkę, która na obce koty w domu reaguje depresją, zaszyciem się w kącie i odmową jedzenia. Potem zaczyna chorować. Taka sytuacja jeśli trwa dłużej, zagraża życiu kota.
zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
Na pewno nie brać do domu jeśli mamy w nim już totalne przekocenie. Ludzie, kilkaset stron wątku o zbieractwie choćby na ten temat przegadaliśmy.
Tu jest konkretny problem, konkretne koty, które siedzą w schronie, a wisi nad nimi groźba powrotu do "azylu" zbieraczki. Walczy o to zażarcie działaczka organizacji prozwierzecejMoże pomyślmy co można zrobić, żeby do tego nie doszło i koty mogły dostać szansę na nowe domy?
alusiaa pisze:Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
Na pewno nie brać do domu jeśli mamy w nim już totalne przekocenie. Ludzie, kilkaset stron wątku o zbieractwie choćby na ten temat przegadaliśmy.
Tu jest konkretny problem, konkretne koty, które siedzą w schronie, a wisi nad nimi groźba powrotu do "azylu" zbieraczki. Walczy o to zażarcie działaczka organizacji prozwierzecejMoże pomyślmy co można zrobić, żeby do tego nie doszło i koty mogły dostać szansę na nowe domy?
Aha, czyli zostwić na samotną śmierć. To jeden pomysł.
A co zrobić, żeby nie brać ale uratować.
Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
Na pewno nie brać do domu jeśli mamy w nim już totalne przekocenie. Ludzie, kilkaset stron wątku o zbieractwie choćby na ten temat przegadaliśmy.
Tu jest konkretny problem, konkretne koty, które siedzą w schronie, a wisi nad nimi groźba powrotu do "azylu" zbieraczki. Walczy o to zażarcie działaczka organizacji prozwierzecejMoże pomyślmy co można zrobić, żeby do tego nie doszło i koty mogły dostać szansę na nowe domy?
Aha, czyli zostwić na samotną śmierć. To jeden pomysł.
A co zrobić, żeby nie brać ale uratować.
Przepraszam, czy możesz skończyć z tym off topem? To nie jest watek o d... maryni i filozofii wszechświata. TO JEST WĄTEK O KONKRETNYCH KOTACH, KTÓRE SIEDZĄ W SCHRONIE I GROZI IM POWRÓT DO ZBIERACZKI! Masz może jakieś konstruktywne uwagi na ten temat?
Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:Zofia.Sasza pisze:alusiaa pisze:zabers pisze:
Czy pochylenie się nad zwierzęcym nieszczęściem ma oznaczać tylko branie? Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę? Przecież pomagać można inaczej - ogłoszeniowo, rzeczowo lub choćby bazarkowo (sprzedając/kupując). To nie mniejsza pomoc,bo koty trzeba za coś leczyć, a i nakarmić - energią kosmiczną się nie żywią. Same też sobie ogłoszeń do netu nie wklepią.
Reasumując, nie tylko DT jest pomocą , o czym się tu nagminnie "zapomina", hołdując zasadzie: bierzesz - jesteś ok, nie bierzesz - zimny drań.
Ależ oczywiście zgadzam się, Wszystkie formy pomocy są pożądane i wartościowe. Zawsze!
Tylko, że ja czytając forum mam inne odczucia, ten co bierze, jest głupi, bezmyślny zbieracz. ( I wcale nie chodzi o jakieś tabuny kotów.) Ten co nie bierze, jest rozsądny i mądry.
Tylko, że ktoś musi w końcu zając się tym, czy innym chorym kotem.
I mam pytanie, tak na poważnie, bez złośliwości, w oderwaniu od sprawy p.Haliny:
Birorąć pod uwagę konkretne sytuacje: np. widzę leżącego pod krzakiem kota - odwodniony, chudy jak szkielet, ewidentnie chory albo ranny kot przy jezdni, albo kocięta na mrozie bez matki. To co zrobić?
Biec do weta i co dalej????
Proszę o konkretne pomysły, rzeczową odpowiedź, co nalezy zrobic w takiej sytuacji???
Na pewno nie brać do domu jeśli mamy w nim już totalne przekocenie. Ludzie, kilkaset stron wątku o zbieractwie choćby na ten temat przegadaliśmy.
Tu jest konkretny problem, konkretne koty, które siedzą w schronie, a wisi nad nimi groźba powrotu do "azylu" zbieraczki. Walczy o to zażarcie działaczka organizacji prozwierzecejMoże pomyślmy co można zrobić, żeby do tego nie doszło i koty mogły dostać szansę na nowe domy?
Aha, czyli zostwić na samotną śmierć. To jeden pomysł.
A co zrobić, żeby nie brać ale uratować.
Przepraszam, czy możesz skończyć z tym off topem? To nie jest watek o d... maryni i filozofii wszechświata. TO JEST WĄTEK O KONKRETNYCH KOTACH, KTÓRE SIEDZĄ W SCHRONIE I GROZI IM POWRÓT DO ZBIERACZKI! Masz może jakieś konstruktywne uwagi na ten temat?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Bestol, Google [Bot], Silverblue i 388 gości