Po piątkowej imprezie w kocim gronie, pewnie w wyniku tych wszystkich rozmów o kotach, i pod wpływem nadmiernego spożycia różnorakiego alkoholu oraz spożycia nadmiaru różnorakich potraw, całą noc miałam strasznie pokręcone sny obudziłam się strasznie zmęczona i trochę przerażona...
Śniło mi się, że kocia sytuacja wymknęła mi się spod kontroli, że co chwila natykałam się w swoim domu ze zdziwieniem na kolejnego kota i zastanawiałam się co to za kot, skąd się tu wziął? Były to kotki i kocury różnorakiej maści, również niekastrowane kocury, i pytałam samą siebie: dlaczego ten kot nie jest jeszcze wykastrowany?. W pewnym momencie do drzwi zadzwoniła sąsiadka oznajmiając mi że na klatce schodowej są jakieś koty, że to chyba moje i mam je wziąć do domu

ja wyszłam na klatkę, faktycznie w róznych miejscach były jakies koty, poszłam na dach tam były kolejne koty, które pierwszy raz na oczy widziałam... wtedy się obudziłam zlana zimnym potem... prawdziwy koszmar!
Zasnęłam znów i śniło mi się, że Wojtek powiedział, że wyjeżdża do pracy do Niemiec, że nie wie kiedy wróci, że chyba za kilka miesięcy, ja mówię ze nie zna języka przecież, ze czemu do Niemiec, a on tylko chciał żebym mu zgrała coś z kompa na dyskietkę, a ja że na dyskietkę to bez sensu, bo nikt juz nie uzywa dyskietek... i znów się obudziłam.
Mam nadzieję, że sny nie były prorocze
