
ja bylam troche, tylko malo sie odzywalam.
powiem szczerze, pewnie gupia jestem, ale ta katastrofa smolenska tak mnie rozwalila po scianach, ze stracilam ochote do dzialania. choc nie znalam tych ludzi, za to posrednio znam takich, ktorych to dotkelo osobiscie. i nie mowie o tych z pierwszych stron gazet, tylko o takich, co to niby byli mniej wazni.

no nic. the show must go on.

w kazdym razie moje koty krzywdy nie mialy i nie maja. musielismy tylko, niestety, podjac te trudna decyzje i uspic jedna kotke mojej mamy. przygarnelismy ja poltora roku temu spod sklepu. juz wtedy byla dosc stara. no i wyszlo jak wyszlo. nerki.

nawet nie byla zbyt sympatyczna. dziwna taka. ale i tak szkoda zwierzaka.
wciaz mysle o tymczasie, jeszcze na razie nie mam warunkow, ale juz niedlugo beda. tylko ze mloda mi zabronila, bo co ktos trafi do nas na tymczas, to zostaje.

wiec poki co z przyczyn obiektywnych nie moge, jak juz bede mogla, to musialabym dowiesc, ze jestem w stanie wyadoptowac obywatela, ale nie ufam sobie z rozmowami kontrolnymi i wizytami przedadopcyjnymi.

ech, slaba ta moja oferta.