» Pon wrz 06, 2010 23:17
Re: Fundacja Pod Jednym Dachem - INTERWENCJA, kciuki potrzebne..
To co zastaliśmy na miejscu, to była po prostu potworne...
Brat zaginionego opiekuna Betki wpuścił nas do mieszkania, czy raczej zdezelowanej chaty. Jedno małe ciałko rozłożone tuż przy drzwiach, drugie martwe kociątko zwinięte w kłębek na łóżku... Przeszukaliśmy centymetr po centymetrze pomieszczenia, przejrzeliśmy każdy worek ze śmieciami, które były momentami rozstawione aż po sufit. Odsunęliśmy wszystkie meble, przeszukałyśmy wszystkie obrzydliwie śmierdzące, brudne rzeczy, pościel... Bartek przeszukał teren dookoła - w mieszkaniu było jedno otwarte okienko, wysokie, ale cicho liczyliśmy że może a nuż jednak udało się któremuś wyjść...
Gdy już parokrotnie sprawdziłyśmy wszystko (z latarkami, bo tam nie było światła), siedziałyśmy długo w ciemności, słuchając, czy nie uda się wyłapać jakiegokolwiek szmeru... Nic. W tym czasie dowiedzieliśmy się tylko, że sąsiad, który przyniósł jedzenie, wyniósł wcześniej ciało jednego kociaka. Co do drugiego tak naprawdę nikt nic nie wie - ten sąsiad nie był trzeźwy ani wtedy kiedy przyniósł jedzenie, ani przez wiele dni wcześniej. Ostatnia rzetelna informacja, jaką mamy, to informacja od sąsiadki, która szukała domu kociakom - a ona była tam w zeszłą środę. Opiekun Betki był widziany ostatnio w czwartek, chata nie jest zamykana... Może ktoś kociaka wypuścił, wziął, może wyrzucił jego ciało... Nie mamy pojęcia. Tak naprawdę trudno nawet uwierzyć w informacje od sąsiada, który mówił, że widział, że kociaki się zataczały, bo nie wiedział, które widział, mógł wziąć zmarłe kociątko za takie "pokładające się"...
Przedłużałyśmy ciągle moment wyjścia, ciągle licząc, że a nuż coś przegapiłyśmy... Jedno jest pewne, Betka nie ma dokąd wracać.
"Wykuj własny szlak przez kraj dziki i surowy..."