Na początku chciałbym z góry przeprosić, jeśli ten wątek jest zarezerwowany dla osób dbających w schronisku o kociaki, ale było mi i Monice tak niezmiernie miło, że daliśmy szczęście nie tylko kotom (wybaczcie, ale są one na 1 miejscu

), ale i ludziom związanym ze schroniskiem, że musiałem coś w swoim i Moniki imieniu napisać.
Jeśli ktoś nie wie, o których kotach mowa, to chodzi o Denisa i Luciego

Bardzo jest nam miło z powodu możliwości dania nowego domu i nowych radości tak bardzo potrzebującym kociakom

Jedna tylko uwaga, a właściwie sprostowanie, bo mam wrażenie, że post o przestraszeniu się grzybicy Pascalka dotyczył nas.
Nie przestraszyliśmy się. Cały czas byliśmy na niego zdecydowani i to wcale nie z powodu jego urody, ale właśnie z tego powodu by dać mu to, czego wcześniejsza rodzina mu nie dała. Problemem jednak były szczepienia naszych kociaków...Na wszystko co trzeba zaszczepiliśmy je 23 marca...na wszystko, prócz grzybicy, bo o tej pani Joanna nam nie napisała i dowiedzieliśmy się o tym dopiero od pani Ani bodajże dzień po szczepieniach. Musieliśmy więc jechać do weterynarza jeszcze raz.
Zapewne orientujecie się ile trwa uodpornienie kota...szczepiąc 23 marca mogliśmy na "pewniaka" wziąć koty tuż przed świętami, co nas z resztą bardzo cieszyło, bo obawialiśmy się, że potrwa to dłużej. A tak się okazało, że akurat na święta będą miały dom
Byliśmy w schronisku w ostatnią sobotę marca, zobaczyć kociaki. W zasadzie była to formalność, bo co by się nie działo byliśmy zdecydowani na Pascala i Denisa i choć jeszcze nie były u nas to traktowaliśmy je już jak członków naszej rodziny. Z wielkim bólem odebraliśmy wiadomość, że Pascal umiera. To było mniej więcej tydzień po szczepieniach...chcieliśmy postawić wszystko na jedną kartę...tydzień szczepień, to może już nasze w miarę odporne (nie wiem, ale sądzę, że nie działa to jak "wszystko albo nic", ale odporność dostają stopniowo) i zabrać go ze schroniska, odizolować, ale żeby czuł dom. Niestety pani Ania napisała nam, że nie ma już dla niego ratunku. Na pewien czas nas ta wiadomość rozłożyła, bo szczerze mówiąc pomysł wzięcia kociaków ze schroniska wziął się stąd, że mój kochany psiak odszedł 28 lutego, a moja kicia była z nim bardzo zżyta i nie chcieliśmy by była sama. Ta wiadomość więc nas potwornie zasmuciła...czuliśmy, że tak niewiele brakowało, tak blisko było szczęścia, a jednak nie udało się...

Nie chcemy jednak, by przez to źle nas kojarzono, lub miano do nas żal za to, że nie wzięliśmy Pascala od razu, a tak szczerze mówiąc odebraliśmy tego posta o przestraszeniu i jest tam z tego powodu przykro, bo nic więcej zrobić nie mogliśmy, a wyszło jakby tak trochę przez nas Pascal odszedł.
W zasadzie jedynym pocieszeniem jest to, że "zamiast" Pascalka wzięliśmy Luciego. Kociaka równie potrzebującego co Pascal. Może się mylę, choć nie sądzę, ale gdyby Pascal żył i my byśmy go adoptowali, to Luci pewnie siedziałby w schronisku do tej pory. A szkoda, bo to bardzo fajny kociak...a że brutalnie potraktowany przez los? Dla nas to nie ma znaczenia i tak naprawdę dla innych też nie powinno mieć, ale cóż...niektórzy traktują koty nie jak żywe zwierzęta, ale jak zabawki, albo jak ozdoby.
Bardzo to przykre :/
Teraz parę słów o kociakach

Oba były już u weta. Denis ma w uszkach świerzba. Dostaje maść. Prócz tego środki na wzmocnienie organizmu, bo katarek mu przechodzi samoczynnie, więc nie ma potrzeby go faszerować antybiotykami.
Lucio niestety sporo gorzej. Katarek, który miał od początku bardzo się wzmógł. Jest już po trzech zastrzykach. Jutro jedzie na kolejny. Biedactwo jest tak zasmarkane, że ledwo dycha. ale od wczoraj jest minimalna poprawa. Przedwczoraj miał 39,2 stopnia, wczoraj już 41,3, dziś 39,7. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Wydaje nam się, że powinno być lepiej, bo już tak mocno nie kicha, choć cały czas bardzo osłabiony i niejadek.
Odnośnie maila, które wysłałem do dwóch pań (zainteresowane wiedzą o co chodzi). Wskazana paniom osoba pyta, kiedy ktoś nawiąże z nią kontakt, bo może dałoby radę jeszcze coś przed weekendem zrobić, bo wtedy chyba najwięcej osób przyjeżdża do schroniska i a nóż się okaże, że na przykład Midasek, dzięki temu znajdzie dom - nie zaszkodzi spróbować przecież

Wiem, że piszę dość tajemniczo, ale nie chcę nic ujawniać, póki coś rzeczywiście się nie ruszy. Chyba, że panie zechcą inaczej

Na koniec chciałbym bardzo podziękować pani Ani, za pomoc i za troskę nad kociakami. Zapewne jeszcze będziemy pisać do Pani w razie jakiś problemów. No i oczywiście obowiązkowo podeślemy Pani za jakiś czas fotki

Cieszymy się też, że mogliśmy (tak przynajmniej zrozumieliśmy posty na forum) spełnić jedno z marzeń pani Ani. (Że też wcześniej nie widzieliśmy tego posta o nadziei, że weźmiemy Luciego

)
Jeśli nikt nie będzie miał nic przeciw to koło niedzieli-poniedziałku napiszemy jeszcze posta w tym wątku, jak się miewają Denis z Lucjanem.

Pozdrawiamy
Monika i Henryk
oraz
Pysia i Luci
Misia i Denis