Dziś robiłam "szafowe" porządki, a obok mnie fruwały dwa koty nieloty.
Ostrzygłam obydwa persiątka (nie ja osobiście, ale w salonie piękności)
i one teraz zachowują się jakby dostały skrzydeł, wprost fruwają.
Szczególnie Pufcio, który zamiast sierści ma delikatny puch, który zbija się w kamień.
Mój tymczasowy pers Kaspar w wekend pojedzie do nowego domku.
Bardzo długo wybierałam dom, mam nadzieję że intuicja mnie nie zawiodła.
Tak ogólnie koty są jakieś ociężałe, prawie wcale się nie bawią, nawet głupawkę rzadko dostają.
Wygląda na to, że nawet jedzenie to ciężki obowiązek. Taki chrupek na przykład, trzeba go rozgryźć, połknąć.
Dziś właśnie Bączek mój dłuuugi tymczas spojrzał na mnie z wyrzutem znad miski, przy której strasznie się zmęczył.
Kilka fotek mojego "aniołka'. To niesamowity popisywacz przy obcych, wtedy naprawdę szaleje.
