[quote="saskia"]Przyjechała dziś z Warszawy dziewczyna po burego Weterana. Wiedziała o jego stanie zdrowia i była na 100% zdecydowana go zabrać. Nie wzięła.
Wetka powiedziała jej,że Buras musi mieć amputowaną nogę i najpewniej operacji nie przeżyje
Witam wszystkich. Jestem tu pierwszy raz, ale sporo sie o mnie tu pisze. Niestety wcale mnie to nie cieszy. Bo historia jest faktycznie bardzo smutna. Chciałam potwierdzić wszystkie informacje, które opisała saskia. Zdecydowałam sie na Weterana (dla mnie ma na imie Sylwester, bo miał być zabrany 31 grudnia) na podstawie informacji i zdjecia w necie. Bardzo kocham kociaki, i wydawało mi sie tak samo jak Wam, ze ten ma minimalne szanse na adpocje ze względu na wiek i chorą łapkę. Jechałam z Warszawy specjalnie po niego wiedząc w jakim jest stanie. Pani Weterynarz przywitała mnie bardzo niegrzecznie twierdząc, ze mi nie wyda kota (jeszcze nie wiedziała jakiego), bo jest późno (przyjechałam w godzinach otwarcia schroniska). Na informacje, ze chodzi o nr 30 wzburzyła się jeszcze bardziej. I tu nastąpił opis Sylwestra ( w najczarniejszych barwach włącznie z tym, że nie przeżyje operacji, jeśli przeżyje, to rany mogą się nie goić itd.). Z mojej strony sytuacja wygląda tak, że jestem w Warszawie sama tj. bez rodziny. Pracuję. I pewnie gdyby nie to wzięłabym Sylwestra pomimo strasznej historii o nim. Wg Pani weterynarz Sylwek wymagałby w tej chwili ciągłych wizyt u lekarza, przy czym potrzebne są 2 osoby, żeby cokolwiek przy nim zrobić. Nie mam 2 osób, które mogłyby się wymieniać i wspierać przy opiece nad "chorym, starym, dzikim" kotem. I w bardzo dużym skrócie tak wygląda historia. W tym czasie wzięłam z warszawskiego schroniska kocie po wypadku (też miała małe szanse na adopcje ze względu na uszkodzony bok). Była pokazywana jako Chuda. Teraz ma na imie Cola

Mam nadzieje, ze jest u mnie szczęśliwa. Już się bawi, ciągle pomrukuje i wskakuje na kolana. Sylwester.. strasznie mi go żal. Jestem w kontakcie z saskią. Ponieważ Sylwester nie jest faktycznie w takim złym stanie jak opisała Weterynarz zastanawiamy się jeszcze raz nad "drugim podejściem do adopcji" Sylwestra. Ale teraz jest jeszcze trudniej, bo jest Cola. Mam nadzieję, że Sylwester znajdzie jednak swój domek, bo powinien go mieć już od dawna... Być może będzie to mój domek, być może inny ciepły kąt. Pozdrawiam wszystkich i będę się przyglądać Waszym "sukcesom adopcyjnym"
