jagoda48 pisze:Wiem że Inspektorzy TOZ zaglądają tutaj a innego pomysłu nie mam na dotarcie do nich dlatego piszę tutaj o pewnym paradoksie zabrano koty z żółwiej pod nadzorem inspektora TOZ i dobrze bo byl głód brud i smród ale do TOZ trafiło kociątko około 14 dniowe i dano pod opiekę też dla inspektora TOZ gdzie jest też brud smród i głód bo dano mleko ale kociąko samo nie weżmieWe czwartek proponowałam zaniesienie kociątka do kotki bo jest na działkach kotka która ma male i to w tym samym wieku zgodziła się ale już w piątek nie nie ma mowy ona nikomu nie da , a chciałam tylko sprobować czy kotka przyjmie Nie będę opisywała innych szczegułów z życia zwierząt u tej pani ale proszę zanim coś dacie tej kobiecie zobaczcie jak ona mieszka czy ktoś był w środku w domku i jak długo tam był.zobaczcie zwierzęta w jakim one są stanie na odległość wszystko okej ale tak nie jest
Sytuacja na Żółwiej NIE JEST winą TOZU. Ani kotkowa, ani tych biednych kotów. To wina baby która koty sobie radośnie rozmnożyła pomimo kilkukrotnych prób wysterylizowania jej zwierząt przy pomocy TOZu. Doszło nawet do gróźb ze strony śp. męża tej baby. Kiedy kotów było 3 nie było możliwości ich odebrania - nie było podstaw. Każdy niestety mógł sobie w zaciszu domowym koty mnożyć jeśli taką miał fantazję (patrz babon z białostoczku).
Tam nawet prokuratura nie dopatrzyła się niczego zdrożnego w hodowaniu 30 kotów na 24 m2.
A gdyby nie "inspektor TOZ" patrz Jaanna019 to nikt by tych nieszczęsnych kotów nawet nie zapakował. Straż Miejska i owszem, przyjechała. ALe "brzydziła się" i nie miała ani jednego !!! transportera. Pewnie myśleli, że jak się ładnie koty poprosi (no, bardzo ładnie) to one grzecznie przejdą gęsiego z mieszkania do klatki w samochodzie. A tu się koty jakieś niekumate się trafiły i nie przeszły

Obecnie ich opiekunem prawnym jest Prezydent miasta i to on nimi dysponuje. (z wyjątkiem 3 kotów z Boliłapki, które nota bene też się musza wyprowadzić stamtąd w najbliższych dniach
