No więc studniówka super, do piątej rano, razem ze mną(bo ja się zawsze w coś wpakuję, zwłaszcza, gdy słyszę - ,, mamo, błagam, zrób coś, bo tej studniówki nie będzie), zrobiłam, studniówka się udała, młodzież zadowolona, ok., w niedzielę urodziny najlepszej przyjaciółki, wstawiłam zapałki w oczy i wytrzymałam do 23.30. W poniedziałek rano córka pojechała na zajęcia przygotowujące do matury z j.niemieckiego. O 9.30 telefon od niej, że na przejściu dla pieszych potrącił ją samochód. Więc szybko do szpitala. Okazało się, że kierowca nawet nie wysiadł z samochodu, tylko otworzył drzwi i zapytał ,,żyjesz?". Uzyskał odpowiedź i odjechał, pomocy udzielili świadkowie. Wezwałam policję, a na pogotowiu też kosmos. Obrażeń widocznych(oprócz zdartego naskórka na policzku, pośladku i ręce) nie było, więc pan doktor zapytał, czy będziemy się sądzić, jeżeli tak to zrobi RTG miednicy i kolana, jeżeli rezygnujemy, to nie będzie skierowania, bo przecież córka nie zderzyła się z pociągiem

Kierowcy jeszcze nie znaleziono, ale jest kolor samochodu, marka i część numeru rejestracyjnego, może się uda. Policjanci wyglądali na inteligentnych i upartych. A my mamy nadzieję, że na siniakach, krwiakach i potłuczeniach się skończy.