~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy


Post » Śro mar 09, 2011 16:02 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

monikah pisze:Koniecznie też chciała dostać się do mojej twarzy - często opierała się łapkami o moją klatkę i obwąchiwała mi twarz, włosy i ocierała się nos :). Nie wiem czy ze wszystkimi tak robi - czy może zainteresowały ją moje okulary.


Mi też koniecznie chciała się dostać do twarzy. Ale wtedy była tak "naładowana", że cały czas szykowała się jakby do skoku na twarz...więc odwracałam jej uwagę i nie próbowałam sprawdzać co Zuzia potrafi ;-)
Bardzo możliwe, że ma w sobie mnóstwo emocji i gdyby była z kimś cały czas, to nie musiałaby tak intensywnie wykorzystywać wspólnego czasu :-) Kiedy ja z nią siedziałam, to było jakiś tydzień po jej przybyciu do schroniska i chyba mało się w tym czasie z ludźmi widziała. Można więc wytłumaczyć tę jej agresywną czułość ;-)

KsieznaJoanna

 
Posty: 695
Od: Pon lut 18, 2008 22:55
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw mar 10, 2011 12:51 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

:(
Jeśli to nie agresja z przyczyn chorobowych, to może kotka miała tak już w domu, bo... zachowanie opiekunów? Z resztą tego nie ma się jak dowiedzieć.
Albo rzeczywiście emocje: straciła dom, znane kąty, opiekunów.
Biedna :(

Planuję wstąpić do Dzikiej Bandy w sobotę.
(może uda mi się do soboty skombinować Feliwaya - wtedy przywiozę, może coś pomoże i towarzystwu i Zuzi? Jak myślicie, z tym Feliwayem?)

A mi się wczoraj skasował cały katalog zdjęć: i Pszczołki i Budynia i szczeniaczków (tych owczarkowych) z kwarantanny. :evil: Na szczęście chyba uda mi się odzyskać, bo chyba mam kopię nan drugim dysku.
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Czw mar 10, 2011 21:24 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

A, Ada, szczeniaczki z kwarantanny, które fotografowałaś trafiły już oba do fajnych domów - i w dodatku będą sąsiadami :)
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Czw mar 10, 2011 23:05 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Anuk pisze:A, Ada, szczeniaczki z kwarantanny, które fotografowałaś trafiły już oba do fajnych domów - i w dodatku będą sąsiadami :)


Super! Te większe, czy te zupełne maluszki jeszcze? Powiem siostrzenicy - ucieszy się :ok:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41


Post » Sob mar 12, 2011 18:09 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Szalony Kot pisze:A ja wiem, o kim mówicie 8)
A kiedy nowa koteczka zagości na FB? :>


Zagości, problem w tym, że ona w ogóle nie daje się fotografować. Jest tak ruchliwa, że wszystkie zdjęcia, które jej robiłam wyszły nieostre.
Ada robiła jej dziś zdjęcia, a wcześniej fotografował ją Rafał: jeśli komuś wyszło ostro, to proszę wstawić!
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków


Post » Nie mar 13, 2011 21:25 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Anuk pisze:
Szalony Kot pisze:A ja wiem, o kim mówicie 8)
A kiedy nowa koteczka zagości na FB? :>


Zagości, problem w tym, że ona w ogóle nie daje się fotografować. Jest tak ruchliwa, że wszystkie zdjęcia, które jej robiłam wyszły nieostre.
Ada robiła jej dziś zdjęcia, a wcześniej fotografował ją Rafał: jeśli komuś wyszło ostro, to proszę wstawić!


Mam już zdjęcia w komputerze. Ale wstawię w nocy, albo rano.
Właśnie jadę na dyżur z powodu opuchlizny na całą dłoń po ugryzieniu do mięsa przez Zuzię.
I nie, nie martwię się swoją dłonią, bo jeśli miałoby to przynieść Zuzi dom i bezpieczeństwo, to dałabym sobie pogryźć obie dłonie, stopy i uszy nawet.


Dużo o Zuzi myślałam, próbowałam rozgryzać jej emocje i wg mnie jest to przede wszystkim strach :( A najlepszą obroną jest atak.
Co do zbliżania się Zuzi do twarzy - to jest całkiem bezpieczne. Testowałam. Ona wącha usta, daje "całuski" nosem. Bezpiecznie.
Dla niej zagrożeniem są ręce, nie twarz.
Napiszę obszerniej później.
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Nie mar 13, 2011 21:41 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Jest strasznie biedna. Spragniona człowieka. Wczoraj wiele razy wchodziłam i wychodziłam z kociarni, bo trzymałam tam swoje rzeczy.
Zuzia za każdym razem domagała się uwagi.

Jak już nie było Ady, to Zuzia dosłownie wyła jak tylko wchodziłam.

Z drugiej strony, jej ugryzienia są naprawdę niezwykle bolesne :(
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

Post » Pon mar 14, 2011 11:51 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Cały czas o niej myślę :(

Od razu uprzedzam, że wszytko co napiszę, to obserwacje, próby, domysły, intuicja. Nie znam się na zachowaniach kotów w inny sposób niż tylko poprzez obserwacje (nie jestem behawiorystką itp.)
Zaczęło się od miauczenia przy wolierze, przy drzwiach. Weszłam i widząc domaganie się pieszczot głaskałam Zuzię. Zostałam najpierw lekko ugryziona, ale zaraz potem Zuzia znów domagała się pieszczot. Wróciłam więc do głaskania, ale dziabnęła mnie dość szybko i dość głęboko (włożyła w to sporą siłę, to nie było już ugryzienie ostrzegawcze). (teraz pominę chwile poza wolierą na zdezynfekowanie).
Gdy byłam poza wolierą Zuzia miauczała przy drzwiach i znów mnie prosiła. Weszłam do niej i zaczęłam spokojniej obserwować o co chodzi z tym domaganiem się pieszczot i gryzieniem.
Wg mnie Zuzia się boi. Ona nie wie czego od nas oczekiwać. Myślę, że ona ma głowie bardzo duży (!) chaos na tle tego, co się z nią dzieje i kto ją otacza. Jest spragniona pieszczot, ale też nie wie czy może zaufać, czy nie. Dwa, trzy pogłaskania, a potem boi się rąk, które głaszczą i zaczyna gryźć. Więcej mnie nie ugryzła, ale próbowała, a ja już widziałam kiedy uciec z ręką. Kiedy Zuzia czuje się zdenerwowana, od razu na grzbiecie - dosłownie na linii kręgosłupa - lekko jej się jeży futro. Nie na sztorc, nie ewidentnie, ale na tyle to widać na linii kręgosłupa, że można zdąrzyć zabrać rękę i uniknąć dziabnięcia. Pieszczoty muszą być więc ustawione wg niej a nie przez człowieka, dwa, trzy pogłaskania i dość. I dziabnięcie. Myślę, że to ten amalgamat chęci pieszczot i strach, bo nie zna nikogo oprócz swych dotychczasowcyh właścicieli (a nie wiem, czy w jej domu wszystko grało, ale o tym zaraz). Ona się boi, czegoś się w tych pieszcotach boi, najprostsze wytłumaczenie, że nas nie zna. Chętnie bynas olała (w sytuacji domowej), ale sytuacja, że jest w schronisku sprawia, że brakuje jej pieszczot i kontaktu z człowiekiem. I sama nie wie co ma zrobić. Chce kontaktu, a się jednoczesnie boi. Żeby nie pokazać strachu, od razu dziabie. Właśnie dlatego pisałam post wcześniej, że najlepszą obroną jest atak.
Najlpiej na pieszcoty reagowała wtedy, gdy nie ja podchodziłam do niej, ale ona do mnie. Pozwalałam jej wykazać inicjatywę w domaganiu się, sama właściwie - na próbę - zrezygnowałam z inicjatywy. I to zadziałało. Tzn. nadal nie była ufna w stu procentach, co jakiś czas widać było znów jeżenie się futra na grzbiecie i odruch do ugryzienia, ale znacznie rzadziej i widać było po niej, że mniej się boi tych rąk.
Natomiast najlepszym wyjściem okazało się kucnięcie i pozwalanie jej na wskakiwanie na kolana! Bardzo jej to odpowiadało. Oczywiście znów inicjatywa była po jej stronie. Sama wskakiwała i zeskakiwała z kolan kiedy chciała. I mruczała. Znów dawała się pogłaskać dwa, trzy razy i ostrzegała. Najbardziej nie lubi głaskanie, kiedy jest przodem do człowieka, kiedy widzi te ręce. Jak tylko była do mnie tyłem, to mimo iż nadstawiała się do głaskania, to nie widząc rąk i chyba nie czując się bezpiecznie, szybciej pokazywała, że chce ugryźć. Więc lepiej ją głaskać, kiedy patrzy na człowieka i na ręce, niż kiedy jest tyłem, bądź bokiem. Unikałam też wtedy intensywnego kontaktu wzrokowego, nie zupełnie, co jakiś czas spotykałyśmy się wzrokiem, ale nie patrzyłam na nią, jak to zwykle na kota. Właściwie przy kucnięciu oddałam jej ZUPEŁNIE inicjatywę, służąc jako czynnik głaszczący, ale nie wchodzący w żadną inną interakcję, nie wykazujący inicjatywy.
Bardzo jej to odpowiadało. Zeskakiwała co jakiś czas, patrzyłą z podłogi na mnie, jakby myślała co robić i za chwilę znów wskakiwała, mruczała i dawała się głaskać (tylko kilka głasków i przerwa, kilka głasków i przerwa).
Jedyne na co sobie ja pozwalałam to mówienie do niej. Mówiłam jej imię, mówiłam spokojnie "moja Zuzia", "biedna Zuzia", cmokałam, gadałam sobie z nią spokojnym głosem - prawie bez przerwy. (chyba w domu tyle z moimi nie gadam bez przerwy na szklankę wody, co z Zuzią przegadałam...) Chyba to też działało na nią uspokajająco.
No i teraz kwestia zbliżania się do ust. Ona będąc na moich kolanach wąchała moje usta, "całowała" noskiem i pyszczkiem. Wiem, że to było z mojej strony straszną głupotą i ryzykiem, ale spróbowałam. I ona zbliżając się do moich ust i twarzy w ogóle się nie jeżyła (grzbiet) i nie widać było żadnych odruchów do ugryzienia. To nie było jedno czy dwa pocałunki noskiem. Robiła to dość często, a ja do niej gadałam i cmokałam. Doszłam do wniosku, że ona czuje się wtedy bezpiecznie, w przeciwieństwie do pieszczot rękoma. Czyli strefa twarzy, ust człowieka nie stwarza dla niej żadnego zagrożenia.
Dopiero wczoraj doszłam do wniosku dlaczego, oczywiście jak wspomniałam, bez naukowych postaw, ale latami obserwacji. Koty atakują się łapami, w przeciwieństwie do psów, które startują do siebie z zębami. Koty które się ostrzegają, pacają łapami i prychają. Zębami nie robią sobie krzywdy, dopóki się nie szczepią. Pysk chyba stwarza dla nich mniejsze zagrożenie niż w świecie psów. Dlatego prawdopodobnie Zuzia nie bała się, że zrobię jej krzywdę ustami, zębami, buzią. Dlatego bez żadnych oznak ostrzegawczych cmokała mnie w usta, dotykała nosem. I to - ku naprawdę memu zdziwieniu - dość często.
Także najfajniejsze dla niej i dla mnie (bo bezpieczne dla dłoni) były pieszczoty na kolanach, ale bez mojej inicjatywy i bez intensywnego patrzenia w oczy.

Ona jest tych pieszczot bardzo spragniona. Gdy poszłam do pekińczyków, albo Dzikiej Bandy, Zuzia miauczała pod drzwiami. Dopraszała się. Aż serce się kroiło w plasterki.

{wyślę tego posta. Zaraz napiszę kolejnego}
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon mar 14, 2011 14:01 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

joshua_ada pisze:{wyślę tego posta. Zaraz napiszę kolejnego}
joshua_ada prosiła bym napisał że dokończy później bo chwilowo nie ma dostępu do internetu.

trzyrazym

 
Posty: 178
Od: Śro gru 05, 2007 11:10

Post » Pon mar 14, 2011 15:13 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

trzyrazym pisze:
joshua_ada pisze:{wyślę tego posta. Zaraz napiszę kolejnego}
joshua_ada prosiła bym napisał że dokończy później bo chwilowo nie ma dostępu do internetu.


Dziękuję. Dostęp właśnie odzyskałam. Za to teraz muszę przed 16.00 wyrobić się do weta.
Ale potem napiszę - bardzo mi zależy - i wstawię zdjęcia słodkiej, ale bardzo biednej podgryzaczki.
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41


Post » Pon mar 14, 2011 20:49 Re: ~~~~~Schron. w Milanówku vol II~~~~nowy rok..nowe nadzieje..

Szalony Kot pisze:Fajny, pełny opis.

Jest w Milanówku dla Was jakiś behawiorysta dostępny..?


Niestety nie :(
Obrazek Obrazek

Anuk

 
Posty: 6550
Od: Pon paź 15, 2007 20:58
Lokalizacja: Pruszków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: DTuMacieja, kasiek1510 i 30 gości