Tak, TAK TAK!!!! ZNALAZŁA SIĘ
:D:D
Tyle powiem na początek
Teraz przepraszam, ale muszę dodac coś od siebie zanim zacznę opisywać jak trzyma się nasza dzielna MiauMiau-Kota

Post swój kieruje do osób, które nie wierzyły w teorie spiskowe, które do końca, mimo, że troche pokrzyczały (co jest zrozumiałe z powodu mojej nieobrecności w weekend), wierzyły w to, ze Kota naprawdę zgubiła się PRZEZ PRZYPADEK.
Wielki, zły, niedobry przypadek, a nie SPECJALNIE

Nie będę tu smęcić jak głupio było czytać te oczerniające komentarze, powiem tylko DZIĘKUJĘ osobom, które szukały Miau razem ze mną i Igą. Nie myślałam, że na świecie istnieją takie osoby

Nie wiedziałam, że będę miała zaszczyt współpracować z takimi dobrymi duszyczkami.
Gdy ja i Iga nie mogłysmy - Ewik szukała naszej MiauMiau. Gdy nie byłyśmy w stanie tego robić - dużo osób na forum zamiast oskarżać, SZUKAŁO NASZEJ KICI.
DZIĘKUJĘ TYM OSOBOM

JESTEŚCIE WSPANIAŁE.
Nie wiem jak mogę się Wam odwdzięczyć?
Pani Ewa, karmicielka, która naraża się chodząc i dokarmiając koty o 12 w nocy, do piwnicy, też pomogła wypatrując Koty, ale przede wszystkim - dając nam nadzieję i dodając otuchy. MERCI.
Pani Teresa - druga karmicielka - z mojej ulicy, również przyczyniła się do pomocy - Dziękujemy.
Jerzykowa - dziękuję za .... sama wiesz co

za nadzieje, za przekazaną wiarę i zapał. :*
Dziewczyny z Warszawy i Pragi - Marta Chrusciel, Migota (i inne) - wielkie DZIĘKI dla Was. Byłyscie pod naszą nieobecność niesamowite. Nie rezygnowałyście, szukałyście naszej "zbłąkanej owieczki". Podziękowania dla Was wszystkich.
i ostatecznie - Ewik...
Tu niestety nie mogę znaleźć słów podziękowań. Bo to dzięki Niej znalazła się Kota, nie dzięki nam

Ewik pomogła nam jej szukać w ciemnych, strasznych piwnicach, Ewik przybiegła, gdy jej potrzebowałyśmy, Ewik trzymała ze mną drżącą z zimna Kotę, Ewik zawiozła nas do weterynarza, Ewik była przy nas i MiauMiau podczas podawania kroplówki, Ewik zawiozła nas po wszystkim do domu.
Ewik... JAK MAMY CI SIĘ ODWDZIĘCZYĆ?!?!?!?
Bez TWOJEJ pomocy, MiauMiau by się nie znalazła 
Prawdopodobnie by zamarzła

;(;(;(
Sama mówiłaś, że mało osób (albo i żadna?) nie pomogła szukać Ci Twojej zaginionej kotki... Ale Ty pomogłaś nam:!: I wiedz, że jeśli teraz Tobie zaginie znów kot(a pewnie tak się nie stanie

limit zaginionych kotów na naszym osiedlu sie wyczerpał przeze mnie

), to możesz na nas liczyć o każdej porze dnia i nocy. * mimo, iż mam stracha przed piwnicami i nigdy bez przymusów już tam nie wejdę

*
Możesz na nas liczyć. Nie tylko w sprawach kotów

I teraz dla Ciebie: Jedno, wielkie, szczere, ze łzami szczęścia w oczach Igi i moich - DZIĘKUJEMY !
To co...?
Teraz relacja?:D
Drogie Prawdziwe Ciocie MiauMiau-Koty...
Oto opowieść:
Wczoraj o godzinie 18 wracałyśmy z Igą z uczelni. Postanowiłyśmy się troche rozejrzeć i ponawoływać, mimo tak wczesnej pory. Obeszłysmy ze dwa razy całe osiedle i Niestety - żadnego miau nie usłyszałysmy i nie zobaczyłyśmy
Poszłysmy do domy, zjadłyśmy kolację i zadzwoniłyśmy do Pani Ewy-karmicielki-z prośbą o zrobienie "rundki" piwnicznej

Umówione byłyśmy na godzinę koło 23. Wyszłysmy z bloku przed tą porą, żeby powywieszać (chyba piąty raz :/ )nasze ogłoszenia i powołać po osiedlu.
Poszłyśmy pod przedszkole - nic.
Poszłyśmy pod śmietnik - nic
I wtem nagle Iga zwróciła uwagę na dziwne drzewo
Iga: Sylvia... co to takie dziwne drzewo? Nie siedzi tam kot? pies? człowiek, przypadkiem?
Ja: eeeeeeee, daj spokój, zakrzywiło się tylko coś...
Iga: ale zo....
Ja: ĆŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ!!!!!!!!!! Cicho!!! Coś miauknęło!!!!!!!!
*nastąpiła chwila ciszy i....*
Ja: TAK TAK!!!! TO ONA!!!
Iga: Tylko gdzie?!
Obie z Igowcem pognałyśmy szybko ale po cichu pod budynek administracji i... co ujrzałysmy?!?!?!
W ciemnościach, za siatka, dwa błyszczące ślepia
Wiedziałyśmy że to nasza Miau.
Teraz zaczęła sie modlitwa w duszy: Boże, niech ona nie ucieknie, neich nam nie zwieje...
i szybko zadzwoniłam do Ewik.
Przybiegła, słysząc, że MiauMiau miauczy
Trzymałysmy ja razem, a Iga pognała podekscytowana i pełna adrenaliny (

) po transporter... Ten pechowy transporter :/
Udało się - Kota została zapakowana w niego i zabrana przez wspaniałą Ewik do weta
Wróciłysmy miauczące i ogrzane do domu, z radością w oczach i sercu... Nie spałysmy chyba do 3 rano ciesząc sie gadającą kotą, która ODEZWAŁA SIĘ DO NAS!!!! ONA NAS ZNALAZŁA, NIE MY JĄ!!!!
Moim zdaniem Kota usłyszała nasze wołanie około 18 i wyszła z ukrycia... A gdy poszłysmy kiciać znów, późno w nocy, gdy na osiedlu było cicho jak nigdy, zawołała nas (WCALE NIE CICHUTKO!!!) -tu jestem, tu! znajdźcie mnie! proszę!
I wyszła do nas

Na wołanie i na brzdękanie miseczką

:D:D
WYOBRAŻACIE SOBIE?!?!?!?
Mamy szczęście, że trafił nam się (dzięki Wam) tak mądry kot

Kot, który pamięta DOBRE WŁAŚCICIELKI, CIEPŁY DOM i spanie u Igi w łóżku
Bo przeciez... jakby było jej z nami źle - nie wróciłaby.... Prawda?
tak naprawdę to te myśli najbardziej mnie dręczyły: a jeśli ona nas nie lubiła? Jeśli nie była z nami szczęśliwa? co wtedy? Nie odezwie się i co my poczniemy? Nie damy nawet jej szansy poczuć prawdziwego domu, tak jak obiecałysmy
Więc to nasza MiauMiau-Kota (bo na te imiona zareagowała

) dała nam 2-gą szansę

Dziekujemy Ci Miau :*:*:*
Co do zdrowia koteczki - sama nie wierzę, ale kicia ma się naprawdę... Zaskakująco dobrze o.O

Miauczy, skacze, łasi sie, śpi w łóżku, sika do kuwety (ufff to był tylko zły silikonowy żwirek), jeszcze nei robiła kupki... Kroplówka dalej 'wisi' na jej brzuchu... Myślę, że Kota musiała coś jeść albo coś ZJEŚĆ, bo nie jest tak odwodniona, jak mogłaby być.
Kota opowiada nam wszystko po kolei, prosząc o jedzenie...
Jedzenie sie gotuje

Kurczaczek z ryżykiem...
Niedługo Kota zje.
I napewno nie będzie miała biegunki.
Bo będzie prawdziwy HAPPY END
