A propos Sienkiewicza. Pamiętasz Aniu Marmurkę z tego podwórka, której nie zdecydowałam się wypuszczać, bo było mi jej żal - została u mojej mamy na stołówce... Jako kot wolnożyjący.
Wetka po kastracji była zdziwiona i powiedziałą, że kotka jest w marnym stanie, bo miała w brzuchu 'coś dziwnego zamiast macicy, jakies cysty, guzy itp.'.
Nie wiedziałam, ile czasu zostało Kasi.
Kasia, tak ją nazywa moja mama (nomen omen, Kasia Dwa, bo z Sienkiewicza były dwie Kasie) nadal żyje i ma się chyba dobrze. Poprawiło jej się futerko.
Przez kilka miesięcy jej domem były piwnica i garaż (mama mieszka w domku) ale ostatnio - co testuje moja mama ze względu na zbliżające się mrozy - chętnie wchodzi do domu.
Nadal czmycha, to typowa dzika-dzicz, ale ma dużą wolę przetrwania. I bardzo trzyma się domu.
Ma apetyt, tylko jakiś dziwnie wzdęty brzuszek. Mama dawała jej fenbenat, nie wiem, czy pomogło.
złapać jej się nie da, podać coś porządnego, no chyba że do klatki łapki.
To mądra, leciwa kicia.
Mama twierdzi że Kasia bardzo chce się zaprzyjaźnić.
Podchodzi, patrzy w oczy... ale czmycha.
Gdy będę w Łodzi (ok 1 listopada)postaram się wkleić jakąś fotę.