Dobrze się bawiłam, zmęczona jestem jeszcze bardziej, żadnej "pamiątki z wakacji" nie przywiozłam, choć niejaka Zuzanna vel Precelek, bura rumuńska księżniczka, będzie mi sie śnić po nocach do końca życia...
W nowych domach Czarnulka, buro-rudy, 4 kociaki z Dajwór, piękna
tri od "proverowej karmicielki" i Piratka (PIRATKA!!!) w nowych domach.
Piratka mieszka u forumowej Brackish

Zawsze gdy któryś kot tymczasuje się u nas miesiącami, pocieszam się, że to dlatego, że JEGO dom jeszcze nie wie, że chce kotka

Tak było tym razem. Trzymamy za integrację z Panem i Władcą, może być "zabawnie"
Łapanki u "proverowej karmicielki" i w okolicy pełną parą. Każdy nie-rudy kot to miód na moje serce, bo ekstrawagancji kolorystycznych mam dość

Koty są dość oswojone, adoptowalne, tylko dużo ich
Oprócz Tri, która ma już dom, mamy jej klona, szylkretkę, biało-rudego kocura, białą kotkę z trikolorową czapeczką i ogonem, biało-burą, burą (z 4 maluchami). I jeszcze zostały przynajmniej 4 kotki i banda kocurów.
Wypuściłyśmy po zabiegu burą szylkretę Teklę. Pod blokiem się mizia, w zamknięciu jest wściekła. Ale i dla niej kroi się fajny dom na wsi
4 maluchy z tego osiedla maja kk - czarne dziewczynki względnie ok, marmurkowy chłopak ma uszkodzoną rogówkę, trochę leczenie potrwa.
Są jeszcze butelkowe dziewczynki: Szczur i Chomik
Szczurzynkę znaleźli pewni ludzie dzień przed urlopowym wyjazdem. W pośpiechu zadzwonili w parę miejsc i za każdym razem... dostali telefon babci

Miała w chwili znalezienia prawie 4 tygodnie, teraz ma niecałe 6, już sama je, ale jeszcze dostaje conva na siłę. Jest śliczna, bura, trochę płochliwa.
Chomik jest po prostu bezkonkurencyjna

Ma teraz mniej niż miesiąc, wprawdzie pić sama nie potrafi za bardzo, ale wyżera dorosłym chrupki, większe od jej pyszczka. Wejdzie wszędzie, zagryza duże koty i psa (starego, nowy probuje ją połknąć

). Bardzo samodzielna - dlatego żyje.
Ponad 2 tygodnie temu jej matka została zabita przez samochód. Zostały 3 sierotki. Przez tydzień były u kobiety, która nie robiła przy nich NIC - zagłodzone, nie załatwione (odbyty zaklejone odchodami), stada pcheł, kk. Podejrzewam, że chcieli je przetrzymać aż otworzą oczy, większość wie, ze to dla nas moment od którego na pewno nie uśpimy miotu. Jeden maluch umarł w samochodzie, podczas transportu do babci, drugi - w męczarniach, nie miał odruchu przełykania, jelita nie pracowały - już u niej, po paru godzinach.
Chomik się trzyma nieźle, choć wiadomo, zawsze możemy przywlec wirusy, które okażą się dla niej śmiertelne.
Jak patrzę na nią, mimo że jest taka super i kochana i w ogóle, to mam poważne wątpliwości, czy jej życie było warte cierpieniom pozostałych. Wiem, nie wolno tak kalkulować...
I wróciła do nas moja mała, śliczna Suzi, od srebrnej kotki. Jest sparaliżowana, ale będzie dobrze, musi być.
Na razie nie mam siły o tym pisać, tym bardziej, że cała sytuacja jest tak niejasna, ze nie wiem na razie co jest prawdą. Niewykluczone, że raczej pech, niż zaniedbanie nowych opiekunów. Na razie małą diagnozujemy, jej braciszek jeszcze został w tamtym mieszkaniu, potem zobaczymy co dalej.
Spadam do weta, tak dla odmiany
