Wiesz Janeczko, ja trafiłam na forum właśnie po jego śmierci dopiero, na koty pl. Becząc ciągle szukałam po raz pierwszy w necie czegoś o kotach.
Gdybym znała forum wcześniej żyłby

Uważałam, w czym zresztą utrzymywał mnie TZ, że lekarz wie co robi. (TZ zmienił zdanie, na szczęście - bo mnie wykańczał tym: lekarz wie co robi! - tak powinno być, ale nie jest niestety, i nie tylko o kotach tu mylę). Mikołaj trafił na naszą wycieraczkę przed drzwiami chory na koci katar. Był malutki. Wyleczono go
niby. Po jakimś czasie zaczęł mu coś trochę rzęzić nieraz przy oddychaniu, szczególnie gdy się mył. Przechodziło, zaczynało i tak w kółko. Poza tym, wszystko było z nim niby ok. Wet na to rzężenie nic mądrego nie wymyślił. Jak się okazało, że to przerodziło się (chyba to? no bo co?) w zapalenie płuc to już było za póżno. Za póżno mimo podawanych antybiotyków, kroplówek itd.
Trochę to może było nietypowe wszystko, ale skoro mu rzęziło to znaczy, że jakaś wydzielina się na oskrzelach zbierała prawda? Bardzo głośno mu już rzęziło potem. Był pod opieką cały czas. Sądziłam więc, że nawet jeśli to zapalenie płuc to przecież z tego idzie wyleczyć!!! Wet w ogóle nie przykładał się do tego aby np. dobrać odpowiedni lek, zmienić ten który nie zaczynał pomagać, w ogóle ... olał kota w skrócie mówiąc. Jej, wiesz jak ja rozpaczałam
