Klub kotów wiejskich wychodzących.

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto maja 10, 2005 11:10

Arko:

1.
Nie wiem dlaczego dziwisz się i robisz "wielkie oczy"?
Ja nie widzę niczego dziwnego w propozycji, żeby przykre doświadczenia dwóch osób zostały wpisane na listę dobrych porad.

2.
Nie grzebię w niczyjej przeszłości, nie zaglądam do archiwów rodzinnych i nie zdradzam niczyich tajemnic.
Dwie osoby, z własnej, nieprzymuszonej woli opisały przypadki nieumyślnego potrącenia swojego kota na własnym podwórku.

3.
Nikogo nie oceniam. Ani razu nie napisałem, że ktoś coś zrobił (lub robi) źle albo dobrze.



Nongie:

Miło mi, że skorzystałaś z mojej propozycji :)

Wojtek

 
Posty: 28064
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Wto maja 10, 2005 11:21

Ja tak trochę OT ale mi się nasuneło w związku z tym parkingiem.

Czy wam też tak tak często jak mi zdarza się przydepnąć kota?
Maksiunio ma szczegolny dar do plątania się między nogami, a ja nie zawsze patrzę w doł. Przydepnełam go juz naprawde wiele razy i za każdym razem strasznie mi przykro... :oops:

I trochę mniej OT. Koty bardzo lubią siedzieć na samochodach. Na ciepłych pokrywach silnika, na oponach, pod podwoziem. Trzeba uważać.
Miluś swego czasu doprowadzał do białej goraczki sąsiada, zostawiając mu ślady łapek na świeżo wypucowanym lakierze (poradziłam lać wodą i gonić bez litości).

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 11:27

Nongie, ja też kiedyś przydepywałam kocie łapki. Teraz poruszam się tak wolno, że prawie mi się nie zdarza. One mnie nauczyły tego powolnego ruszania się. :lol:

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Wto maja 10, 2005 11:41

Potrzebuję rady w kwestii ogrodzenia.

Frontowa część naszego ogrodzenia sypiesię coraz bardziej i chyba w przyszłym roku czeka mnie wymiana. Sprawa wygląda tak, że od tyłu i z jednej strony mam siatkę, z drugiej strony dosyć "gęsty" płot drewniany.
Od fronu natomiast ogrodzenie jest murowane z elementami ("przęsłami")
metalowymi.Jest tego 20m. z bramą wjazdową. To ogrodzenie jest dobre dla kotów, bo szpary są na tyle duże między elementem metalowym i murowanym, że kot w arzi czego może przecisnąć się bez trudu. Poza tym żaden pies się nie podkopie, bo jest murek. Pod bramą też przjdzie kot, pies już nie. Chicałabym, żeby nowe ogrodzenie spełniało warunki:

1. Nie podkopał się żaden pies.
2. Były w nim takie szpary czy luki, żeby kot mógł przejść w razie ucieczki lub żeby mógł przejść na sąsiednią, mocno zamysioną łąkę.

Obok sąsiedzi mają frontowe ogrodzenie metalowe (z gotowych elementów), a drugi sąsiad ma drewniany płot z podmurówką.

Myślałam o ogrodzeniu kutym. Ma szczeliny, kot przejdze przez nie bezpiecznie, ale boję się zwieńczenia: tych ostrych zakończeń, bo a nuż kotu przyjdze do głowy skoczyć górą. Żeby się nie nabił na metalowe ostrze. 8O Może takie ogrodzenie jest niedobre ze względu na otwory. Koty będą nagminnie wychodzić na drogę. Może drewniane lepsze? Tylko jest słabe, no i maluj co 2 lata 2x20 metrów!

Jest to istotne, bo za ogrodzeniem jest droga i nie chciałabym, żeby koty miały swobodny dostęp do niej. Utrudnienia byłyby wskazane. Z drugiej strony Pusia chętnie polująca na łące za drogą musi mieć możliwość
przejścia na teren naszej posesji.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Wto maja 10, 2005 11:42

I Sox i Kuma uwielbialy spac na video, oraz na piecyku, a jeszcze bardziej pod kotatsu. Kotatsu to jest niski stol, pod ktorym jest grzalka, na blat tego stolu kladzie sie kwadrtatowa koldre, a na to jeszcze jeden blat. Pod spodem trzyma sie nogi i jest bardzo cieplo. :D To jest wyzszosc Japonii nad innymi krajami w swiecie kotow. Koty to uwielbiaja i namietnie tam spia. Tu nie ma centralnego ogrzewania, uzywa sie piecykow na rope, ktore samoczynnie wylaczaja sie przy najmniejszym wstrzasie. Dlatego kotatsu jest niezbedne. Piecyk zalatwia wprawdzie temperature powyzej 20 stopni, ale tylko wtedy, gdy sie siedzi metr od niego, jak troche dalej, to juz jest niezle zimno, dlatego kotki (i nie tylko) kotatsu uwielbiaja; sa tam schowane, nie widac ich i moga sobie bezpiecznie lezec i spac. I tu mialam jedyny wypadek; Akatorek z Kurkiem przyszli sie ogrzac pod piecykiem, po czym zmienili miejsce na kotatsu. Kurek, jako starszy pan spokojnie i blogo sobie spal, a Akatorek ze szczescia zaczal gryzc kabel, o czym nie mielismy pojecia, bo tego, co sie dzieje pod kotatsu nie widac.... No i nagle huknelo, strzelily korki, oba kotki dopadly drzwi w zawrotnym tempie, robiac pod siebie ze strachu, dopiero potem odkrylismy, ze Akatorek wlasciwie przegryzl kabel od kotatsu (gruby jak sznur od zelazka)cud boski, ze go wtedy nie porazilo na smierc, ale cos musialo sie stac, bo bardzo mu oko lzawilo. No ale to bylo w domu!!!!! Na zewnatrz nie mialy zadnych wypadkow poza bitwami z innymi kotkami.

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Wto maja 10, 2005 11:46

ja moim stosunkowo często nadeptuję ogony, szczególnie kiedy jedzą w kuchni ze swoich miseczek, wystawiając ogony - ja mam bardzo wąską kuchnę.
Parę razy zdarzyło mi się zaplątać w Kociego.
A jak Tycia była naprawdę tycia, to straszliwie się bałam że ją rozdeptam, bo ona lubiła się bawić w kuchni, kiedy ja tam byłam. Bóg ustrzegł, na szczęście.
Nigdy nadepnięcie nie miało poważnych konsekwencji, chociaż ja pewnie kiedyś dostanę zawału serca po przydepnięciu Kociego ogona - Koci strasznie wrzeszczy, a ja dostaję palpitacji. Zawsze go przepraszam potem i głaskam, a on robi taką śmieszną minę, jakby chciał powiedzieć "no, nic się nie stało, wiem że nie chciałaś" ;)
Pozdrawiam,
Nuśka & Romeros

Nuśka

 
Posty: 1957
Od: Wto gru 16, 2003 0:23
Lokalizacja: Krakow

Post » Wto maja 10, 2005 11:52

Rzadko zdarza mi sie przydepnac kota, za to kiedys usiadlam Misiaczkowi na wasach... :oops:

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto maja 10, 2005 11:54

nyoe :strach:

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto maja 10, 2005 12:03

Nuśka pisze:Nigdy nadepnięcie nie miało poważnych konsekwencji, chociaż ja pewnie kiedyś dostanę zawału serca po przydepnięciu Kociego ogona - Koci strasznie wrzeszczy, a ja dostaję palpitacji. Zawsze go przepraszam potem i głaskam, a on robi taką śmieszną minę, jakby chciał powiedzieć "no, nic się nie stało, wiem że nie chciałaś" ;)

U mnie zwalaem serca skonczy sie kiedys przydepniecie myszki (moje maja 2 takie 'piszczace myszki')

jb

 
Posty: 804
Od: Czw lis 04, 2004 15:00

Post » Wto maja 10, 2005 12:05

Inka pisze:Rzadko zdarza mi sie przydepnac kota, za to kiedys usiadlam Misiaczkowi na wasach... :oops:

Jak to na wasach, to jakiej dlugosci Misiaczek ma wasy????????????? :lol:

nyoe

 
Posty: 601
Od: Wto lut 08, 2005 6:07
Lokalizacja: Sendai

Post » Wto maja 10, 2005 12:14

nyoe pisze:
Inka pisze:Rzadko zdarza mi sie przydepnac kota, za to kiedys usiadlam Misiaczkowi na wasach... :oops:

Jak to na wasach, to jakiej dlugosci Misiaczek ma wasy????????????? :lol:

Normalnej, ale pcha je tam, gdzie nie trzeba :twisted: :wink:
Odmawiam szczegolowych zeznan :lol:

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Wto maja 10, 2005 12:15

Inka pisze:Normalnej, ale pcha je tam, gdzie nie trzeba :twisted: :wink:
Odmawiam szczegolowych zeznan :lol:


:ryk:

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

Post » Wto maja 10, 2005 12:27

A Migdał bezczelnie podkłada ogon i czeka, aż ktoś wdepnie! :evil:
Już kiedyś widać ktoś skorzystał, bo jak u nas się zjawił to już miał złamany...
Aśka i...
Obrazek

tomoe

 
Posty: 2278
Od: Wto sie 03, 2004 21:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto maja 10, 2005 12:56

W naszym domu jeszcze nikomu nie udało się nadepnąć Mruni na ogon, nie wiem jakim cudem. Ale na początku, gdy kicia zamieszkała u nas, to zdarzało się, że została potrącona przez kogoś nogą. Musieliśmy nauczyć się odpowiedniego chodzenia :D i zakodować w głowach, że jest jeszcze kot, bo zapominało się o jego obecności.
Natomiast Mrunia portafi płatać figle. Np. gdy chcę usiąść na krześle, to gdy usiądę, a jeszcze nie oprę pleców o oparcie, to czarna pantera już jest w tej przestrzeni. Zjawia się niewiadomo skąd i robi to w błyskawicznym tempie. Za pierwszym razem o mały włos nie zeszłam na zawał serca :wink: , taki z niej czort.
Obrazek
Mrunia=Mrunisia=Mrunieczka

brynia22

 
Posty: 430
Od: Czw mar 10, 2005 18:30
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto maja 10, 2005 12:57

brynia22 pisze:http://upload.miau.pl/1/13535.jpg - jestem jedną łapą w domu


Niezła równoważnia!
Był taki czas, kidy Milusia (wtedy - rocznego kastrata) gnębił rok starszy kocur z sąsiedztwa. Kocur nazywał się Leśnik, bo sąsiad znalazł go porzuconego w lesie. Był nie wykastrowany i uważał nasz ogródek za swoje terytorium. Ostatnimi czasy go nie widzę - podobno zebrał manto od innego kocura i gdzieś sobie poszedł (ten inny nazywa się Tofik, przyjechal z miasta i też jest nie kastrowany - w okolicy pojawiło się nagle sporo rudych i trikolorów).
Ale do rzeczy - w czasie ucieczki Miluś często zmykał na balkon. Leśnik za nim. Jeżeli akurat byłam wtedy na balkonie, to na moj widok agresor robił efektowny "w tyl zwrot" i po pochylni. Czasem mu nie wyszło i spadał w połowie drogi.
Kiedy nie bylo mnie na balkonie, Miluś zmykal na czubek dachu.
Ktoregoś dnia ujrzałam taki widok: Miluś na czubku i koniuszku. Dalej już nie ma gdzie uciekać - chyba ze zjechałby po dachówkach. Na ławeczce dla kominiarza siedzi Leśnik i czeka. 2 godziny tak siedziały.
Próbowałam leśnika zniechęcić wodą ze spryskiwacza, ale nie doleciało....

nongie

 
Posty: 2164
Od: Nie wrz 26, 2004 14:39

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, louccan i 61 gości