» Wto lis 25, 2008 11:25
:)
Sceneria Przedpokój i Łazienka.
W roli głównej :
- kot czyścioch Lilu;
- pani w zaawansowanej ciąży Thien.
Akt I
Thien majestatycznie wtacza się do domu. Zdejmuje buty zagadując do rozwalonego na kanapie kota: "a kto to śpi jak suseł i nawet pani nie przywita, kto jest takim leniem małym moim pięknym"
Kot otwiera oko przeciąga się i wydając stękliwe 'mia ał' złazi z kanapy.
Scena powitania.
Wielka baryła gnie się dziwacznie aby pogłaskać rozespaną kulkę futra, która całą sobą wywiera presję, że od tego spania bardzo zgłodniała.
Reklama podprogowa:
Scena z małym słodkim futrzaczkiem wpatrzonym jak w obraz stojącą na parapecie puszkę z znaną karmą. Baryła schodzi na plan dalszy, ważne są ręce które otwierają puszkę i nasypują karmę do miseczki. Najazd na triumfalno-zadowoloną minę kota i sugestywne chrupanie.
Akt II
Baryła legła na kanapie, a mały słodki kotek robi powitalną kupę.
Misja zakończona sukcesem. Czas na rozegranie partii rozpaczliwca:
"Miiiiaaaałłł miał maaała miiiaałłł", które brzmi jak no wstań i posprzątaj bo śmierdzi strasznie.
Baryła zwleka się z kanapy i majestatycznie wtacza do łazienki, ujmuje łopatkę w prawą rękę i kuca.
Szur szur, chrobot chrobot chrobot. Nabieranie i przesiewanie, nabieranie i przesiewanie.
Kot siedzi obok i nadzoruje.
Szur szur... baryła traci równowagę, przypomina to balet słonia na lodzie.
Ręka z łopatką wali w daszek kuwety, lewa ręka sięga do zlewu i chybia, tyłek zgodnie z grawitacją leci w kierunku podłogi. Lewa reka uniesiona, prawa ręka uniesiona, tyłek siedzi.
Prawa fizyki pewnie coś mówią na ten temat.
Palce lewej ręki rozczapierzone, palce prawej ręki nadal trzymają łopatkę tkwiącą w kuwecie, która teraz podniesiona i przechylona pozbywa się swojej zawartości, tyłek i przyległości rozplaszczone na podłodze przysypuje żwirek zmieszany z zawartością łopatki.
Kot znikł jak kamfora.
Akt III
Baryła usiłuje wstać nie rozgniatając sobie zawartości łopatki tu i tam. Przypomina to wysiłki żuczka gnojarka (z doczepioną z przodu piłką lekarską) do przyjęcia pozycji kroczącej po tym jak go ktoś złośliwie przewrócił na plecki.
Mija trochę czasu. Baryła wstaje i usiłuje strząsnąć z siebie jak najwięcej żwirku, idzie po szczotkę i zmiotkę. Sprząta i sprząta. Żwirek opanowany, zawartość łopatki mniej. Kulki mają to do siebie że się toczą, pod pralkę też.
Akt IV
Baryła wysila umysł przeszukując w pamięci rzeczy, o których wie że je gdzieś ma, a które wejdą pod pralkę i są na tyle długie, że sięgną do zagubionej kulki. Nóż się nie sprawdza. Packa na muchy też nie. Patyczek z piórkami jest idealny. Kulki opanowane.
Baryła dla pewności zmywa podłogę w łazience i przedpokoju, zmienia ubranie i wykończona wtacza się na kanapę.
Kot zaniepokojony sprawdza teren i po chwili namysłu sika.
Baryła nie reaguje na złośliwe "miaaałłaa, miaaałłaa", czyli - jak już jesteś w domu to mogłabyś sprzątać kuwetę, a nie tak leżysz jak kloc i mi najlepsze miejsce na kanapie zajmujesz.
Koniec.