kurde, no nie mogę, nie mogę...
Kobieta dzwoni do mnie już kolejny raz (od kilku miesięcy) i pyta o adopcję Cesny. Tak, ciągle aktualna. Od tych kilku miesięcy kobieta nie miała możliwości zabezpieczenia okien (względy finansowe). To ja zaczynam się zastanawiać czy w ogóle może sobie pozwolić na utrzymanie zwierzęcia w domu, tłumaczę o kosztach karmy, żwirku, szczepień, wizyt u weterynarza, ew. leczenia itd itp.
Tia... jak trzeba to ona nawet weźmie kredyt, żeby kota leczyć. Bo miała kota, który wypadł u niej z okna i 3 tysiące leczenie kosztowało, to się zapożyczyła i leczyła kota.
Dalej klaruję, że zapobieganie jest tańsze od leczenia i te swoje
mądrości wywlekam. Ale pani tylko chyba znowu chce pogadać, przekonana za bardzo nie jest. No, szkoda mojego czasu, szkoda na takie jałowe pogadanki.
Tak, bardzo chcę, żeby moje tymczasy szły do domów. Bardzo. Ale tylko takich, które zapewnią im poza miłościa jeszcze bezpieczeństwo i podstawowe warunki bytowe.
ASK@, masz rację, nam się nie dogodzi.
