Wczoraj wieczorem zginęła Zosia.
Obszukałam wszystkie tajne kocie miejsca i po Zosi ani śladu.
Dopiero gdy do akcji poszukiwawczej wkroczył Jurek, Zosia się znalazła.
Bidula schowała się w jednej z kuwet i cichutko tam siedziała.
Zaglądam do tej kuwety i nie mam pojęcia dlaczego jej nie wdziałam, zaćmę mam czy co?
A dzisiaj.... dzisiaj zginął Rysiek.
Wieczorem był, a rano się zmył
Oczywiście padło na Jurka, bo on to on w nocy do pracy wychodzi, nie ja

wiec z Ryśkiem wyszedł
Gorączkowo obszukałam cały dom, zajrzałam do każdej kociej budki, kontenerka, za kanapy, w kanapy, pod łózka, pod kuchenne meble.
Jurek po powrocie z pracy sprawdził garaż, cały ogród, drewutnie. Ryska nie było, Rysiek przepadł.
Trudno, może wróci - pomyślałam.
Spojrzałam na zegarek.
Była g. 7,15 - czas do pracy wyjść
Przed wyjściem z domu, zatrzymałam się na chwile w wiatrołapie - a niech tam! jeszcze raz, po raz ostatni sprawdzę koci pokój, najwyżej do pracy się spóźnię.
Wchodzę do pokoju, i od razu coś cętkowanego przykuło mój wzrok
To coś leżało kontenerku, do którego chyba ze 20 razy zaglądałam
Rysiek! jest Rysiek! wrzasnęłam ile sił
Rysiu tam leżał zwinięty w rogalik, taki skulony, zaspany. A ja Jurka posądziłam, że to przez jego nieuwagę Rysiek z domu wyszedł i przepadł. Na dworze taki mróz, Rysiu tam marznie, biedny Rysiu
W milczeniu zawiózł mnie do pracy.
Nie śmiałam się odezwać, bo Jurek miał twarz srogą
