Pożar w korabiewickiej kociarni - ROZPACZLIWY APEL O DT !!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 23, 2008 22:26 arka

o,pojawiła sie zbawicielka Korabiewic.Dziewczyny,powitajcie w naszym wątku dziewczyne,dzięki której pozostale koty zKorabiewic odejdą w zapomnienie.
Jej zawdzięczamy to ,że nas wyrzucono ze schroniska

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro sty 23, 2008 22:34

ARKA pisze:
dellfin612 pisze: Taaa
Podejrzewaliśmy, że ten barak szybko zostanie doprowadzony do takiego stanu w jakim jest teraz.


Czy chesz powiedziec,ze ktos wchodzil na dach baraku i go specjalnie uszkadzał? jaks paranoja. Barak wymaga remontu dachu, woda ciurkiem leje sie do srodka, zapraszam do odwiedzin i lustracji. Wiem,ze "darowanemu koniowi nie patrzy sie w zęby' ale tak to niestety wyglada.

Barak przede wszystkim krzywo postawiony, a dach został uszkodzony pracownikem pod czas wstawiania.Zalatać dach nie jest trudno,tylko jakoś schronisko nie spieszy sie.Bo po co? Przecież garstka tych kotów może pożyc w starym,zgniłym baraku. Przecież nic im nie będzie
A to ,że ludzie dali pieniądze na barak dla kotów nie liczy sie wedlug ciebie,Arko??
Nie liczy sie nasza praca, wydane pieniądze ,nasz czas i zaangażowanie???
Jeżeli uważasz ,że zwierzęta w Korabiewicach zdrowe,życzę ci tyle zdrowia co miały koty z Korabiewic przez nas zabrane. Ale chyba długo nie pozyjesz bo te koty bardzo chore i odchodzą jeden po drugim

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro sty 23, 2008 22:38 Re: arka

olga nik pisze:.Dziewczyny,powitajcie w naszym wątku dziewczyne,dzięki której pozostale koty zKorabiewic odejdą w zapomnienie.
Jej zawdzięczamy to ,że nas wyrzucono ze schroniska


:oops: olu, milo mi, ze mnie odmladzasz ale dziewczyna to ja nie jestem :oops:
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Śro sty 23, 2008 22:43

olga nik pisze: Jeżeli uważasz ,że zwierzęta w Korabiewicach zdrowe,życzę ci tyle zdrowia co miały koty z Korabiewic przez nas zabrane. Ale chyba długo nie pozyjesz bo te koty bardzo chore i odchodzą jeden po drugim


ola to, ze koty musialy miec smiertelne wirusowki to jest niestety wiadome :( Poczytaj sobie watki jak przybyly do schroniska koty gizyckie, Kacper, ktory zaraz pojechal do Zosi i Ziemowita..
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Śro sty 23, 2008 22:51 koty

ty mi nie opowiadaj co ja mam poczytać !!!
Kamień nazębny ,mocznica ,wychudzenie ,nieleczony koci katar,robaki, rozwalony układ żoładkowy, grzybica - to z tym też przyjechały do schroniska???
Właśnie dla tego walczyliśmy o nowy barak,żeby je zabrać z ogniska chorób. A wszystkie nasze wysilki poszły na nic.
Teraz od kotów nie ma wolontariuszy.Na wiosne ich będzie z powrotem 50

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro sty 23, 2008 22:59

Arko, to nie śmiertelne wirusówki je zabijały... to byłoby chyba łatwiejsze dla mnie do zrozumienia... :(

sporo kotów zabranych ze schroniska odeszło przez głupi koci katar :( coś tak absurdalnego nigdy nie pojawiło się w moich wyobrażeniach o tym miejscu... :( To głupi koci katar powoduje, że koty wyciągnięte ze schroniska do domów tymczasowych czy do adopcji leczy się latami. a można było tego uniknać pozwalają zabrać kota, póki był na to czas, póki dawało się to wszystko wyleczyć szybko i sprawnie... Reszta kotów odchodzi powoli na mocznicę, która jest efektem tylko i wyłącznie zaniedbań i złej karmy. Bo jeśli się kota kastruje/sterylizuje, to w warunkach tego schroniska skazuje się go na smierć. Bo mocznica szybko u tych kotów postępuje. No i wątroba... wątroba która u większości odebranych do leczenia kotów jest w opłakanym stanie...

Mają stany zapalne dziąseł, doprowadzone do takiego stanu, że koty przestają jeść, zaczynają głodować, bo nikt na to w schronisku nie ma czasu :( ja wiem, ogrom nieszczęść, ogromna ilośc zwierząt... ja to rozumiem.. ale nie rozumiem, dlaczego fakt, że gdy ktoś zaczął wyciągac te koty do lecznicy okazał się wrogiem schroniska, wrogiem p. Basi?

dlaczego nadal nie możemy skupić się na kotach, które tam zostały? komu przeszkadza fakt, że leczenie pokrywamy z pieniędzy, które sami zbieramy, bez obciążania schroniska? często wirtualni opiekunowie nadal płacą do schroniska za wirtualne adopcje, chociaż kot jest już od dawna pod naszą opieką... lub został zaadoptowany...

koty wyciągane do adopcji mają anemię, mocznicę, rozwaloną wątrobę, gasną w oczach. I nie jest tak, że to śmiertelne wirusy je zabijają, czy stres po zmianie miejsca... je zabija czas. schematycznie, systematycznie i powoli. a kiedy do nich docieramy... jest za późno.

Arko, czy na serio nie możemy współistnieć? czy nie możemy zajmować sie kotami a ty pomagać p. Magdzie z psami? dlaczego tak broni się schronisko przed leczeniem kotów, które finansowo nawet nie dotyka p. Magdy... dlaczego nie możemy uratowac chociaż małej garstki kotów?
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 23, 2008 23:27

Arko, nie masz za grosz wyczucia i taktu. Nikt cię tu nie chce. Istnieje obawa, że chodzi ci wyłącznie o dramatyczne pyskówki - niekonstruktywne.
Barak został bardzo odnowiony, wiem, bo z Olą same szorowałyśmy ściany i podłogi. Zostało zrobione, co się dało. To, że teraz cieknie, okazało się dopiero wtedy, kiedy przyszły deszcze... a złe ustawienie - brak pionu - pogarsza sytuację, woda zbiera się w jednym miejscu i szuka ujścia. To też byłoby do zrobienia, ale w takiej sytuacji, mój brat niczego tam nie zrobi. Zresztą, jeśli on taki nie do używania, to dlaczego nie może siedzieć tam tych kilka kotów? Psom woda nie przeszkadza?
Mówiłam, nic nie mam przeciwko psom... ale ja pracowałam i wydawałam te pieniądze dla kotów... i teraz mi strasznie źle, że ktoś to olał i zrobił po swojemu. Zbyszek też jest wściekły, że kociaste siedzą w tej norze obok. Czuje się wykorzystany i oszukany... i obawiam się, że już nigdy nikomu nie pomoże. A gdyby nie on... to nawet tego by w Korabiewicach by nie było.

Darowemu koniowi... Arko... tam nic nie było darowane, za wszystko zapłacili forumowicze... i tym bardziej należy to szanować i zamiast utyskiwać na usterki, poszukać pomocy.

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 24, 2008 0:31

Be pisze:Arko, nie masz za grosz wyczucia i taktu. Nikt cię tu nie chce. Istnieje obawa, że chodzi ci wyłącznie o dramatyczne pyskówki - niekonstruktywne.

Daruj sobie. Na szczescie to nie twoja piaskownica-to publiczne forum jest.


Barak został bardzo odnowiony, wiem, bo z Olą same szorowałyśmy ściany i podłogi. Zostało zrobione, co się dało. To, że teraz cieknie, okazało się dopiero wtedy, kiedy przyszły deszcze... a złe ustawienie - brak pionu - pogarsza sytuację, woda zbiera się w jednym miejscu i szuka ujścia. To też byłoby do zrobienia, ale w takiej sytuacji, mój brat niczego tam nie zrobi. Zresztą, jeśli on taki nie do używania, to dlaczego nie może siedzieć tam tych kilka kotów? Psom woda nie przeszkadza?
Mówiłam, nic nie mam przeciwko psom... ale


Nie ma ale. Nie lubisz psow i tyle. Byly tam owszem DWA szczeniaki bo byl 'przymus'. Nawet jakby byly koty z psami(szczenieta) to co w tym takiego zlego jest?



Darowemu koniowi... Arko... tam nic nie było darowane, za wszystko zapłacili forumowicze... i tym bardziej należy to szanować i zamiast utyskiwać na usterki, poszukać pomocy.


Przeciez o tym napisalam, czytaj ze zrozumienie, ze wiem, ze barak byl darowany przez forumowiczow i na argumenty ze tam "syf" jest zrobiony napisalam, ze dach cieknie..wiec jest przez to 'syf" Nic wiecej nie napisalam.[/quote]
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Czw sty 24, 2008 0:37

OK, ulżyło ci? Napyskowałaś mi i jest ci lepiej. Nawet gdybym nie lubiła psów (a tak nie jest) to nie ma to znaczenia. Forumowicze (w tym ja) zbierali na konkretny cel i zostali oszukani.

Nie chce mi się z tobą kłócić, bo takie pyskówki wyraźnie sprawiają ci przyjemność... a tego chciałabym uniknąć.

A teraz odpowiedz na post Poddasza. Tylko konkretnie i konstruktywnie...
bo jeśli pominiesz ten ważny głos w tej dyskusji potwierdzisz, że tylko o dym, zamieszanie i obrażanie innych ci chodzi.

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 24, 2008 0:40 post

Zgadzam sie z Be.
Prosimy Arkę o odpowiedź na post Poddasza. Szczególowo i konstruktywnie!!!!

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Czw sty 24, 2008 2:14

Olga, po co te wykrzykniki?


Poddasze pisze:Arko, to nie śmiertelne wirusówki je zabijały... to byłoby chyba łatwiejsze dla mnie do zrozumienia... :(

sporo kotów zabranych ze schroniska odeszło przez głupi koci katar :( coś tak absurdalnego nigdy nie pojawiło się w moich wyobrażeniach o tym miejscu... :( To głupi koci katar powoduje, że koty wyciągnięte ze schroniska do domów tymczasowych czy do adopcji leczy się latami.


Z tego co wiem z medycyny weterynaryjnej, to tak naprawde kociego kataru nie da sie wyleczyc, do konca-sa okresy dobre i sa zle nawet u kotow domowych, ktore przechorowaly koci katar.

a można było tego uniknać pozwalają zabrać kota, póki był na to czas, póki dawało się to wszystko wyleczyć szybko i sprawnie...


Tak, to zaniedbania dlugie..

Reszta kotów odchodzi powoli na mocznicę, która jest efektem tylko i wyłącznie zaniedbań i złej karmy.


To zamkniete kolo. Nie koniecznie zla karma ale zaniedbania,nie leczone choroby i STRES-stres uszkadza nerki, spada odpornosc, niestety..
Koty sa wyjatkowo wrazliwe, wpadaj łatwo w stres, przestaja jesc co doprowadza do uszkodzenia nerek i wątroby.
Ponad 20 kotow bylo kotami z Gizycka JUZ zaniedabnymi pod wzgledem zdrowotnym.

Smiertelnosc kotow w schroniskach, wogole, jest przerzajaca bo to stres je dobija...taka jest prawda.

Bo jeśli się kota kastruje/sterylizuje, to w warunkach tego schroniska skazuje się go na smierć. Bo mocznica szybko u tych kotów postępuje. No i wątroba... wątroba która u większości odebranych do leczenia kotów jest w opłakanym stanie...


Nie bardzo rozumiem co ma kastracja do tego-mozesz mi jasniej napisac?

Mają stany zapalne dziąseł, doprowadzone do takiego stanu, że koty przestają jeść, zaczynają głodować, bo nikt na to w schronisku nie ma czasu :(


Nerki-to chore dziąsla tez i koci katar tez dziosla,

ja wiem, ogrom nieszczęść, ogromna ilośc zwierząt... ja to rozumiem.. ale nie rozumiem, dlaczego fakt, że gdy ktoś zaczął wyciągac te koty do lecznicy okazał się wrogiem schroniska, wrogiem p. Basi?

Nie znam teamatu naprawde, nie znam problemow p.Basi..moze powod prozaiczny, nie bedzie kotow, nie bedzie pracy? :?

dlaczego nadal nie możemy skupić się na kotach, które tam zostały?


A kto tak powiedzial? olga? Podam Ci nr. tel. na pw., do Pani Lucyny Prezes fundacji i omowcie jasne i klarowne zasady wspolpracy. P. Lucyna nie jest potworem, jest osoba bardzo rzeczową, rozsadna i zaangazowana SERCEM w pomoc zwierzetom!

koty wyciągane do adopcji mają anemię, mocznicę, rozwaloną wątrobę, gasną w oczach. I nie jest tak, że to śmiertelne wirusy je zabijają, czy stres po zmianie miejsca... je zabija czas. schematycznie, systematycznie i powoli. a kiedy do nich docieramy... jest za późno.

Dobrze wiesz, ze miejscem psa a szczegolnie kota nie jest schronisko.
Dobija je jednak stres; ciagly odglos zapewne szczekajcych/będących setek psow w poblizu.

Arko, czy na serio nie możemy współistnieć? czy nie możemy zajmować sie kotami a ty pomagać p. Magdzie z psami? dlaczego tak broni się schronisko przed leczeniem kotów, które finansowo nawet nie dotyka p. Magdy... dlaczego nie możemy uratowac chociaż małej garstki kotów?


Powiem wprost. Olga usiluje jakas niezrozumialą, histerycznie napietą atmosfere wprowadzic, wyrazny podzial robi na; my przed- wy po a takich podzialow nie moze byc-jest jeden cel pomoc zwierzetom czy to koty czy psy. Oczywiscie, ze jednym bedzie przynosilo zadowolenie pomoc psom a drugim kotom wiec niech kazdy swoje zadowolenie znajdzie ale niech nie pluje na oslep na drugich czy tez schronisku nie robi czarnego PR. NIE Ma w Polsce, jeszcze, niestety, idealnych schronisk i dlugo nie bedzie przy tak olbrzymiej bezdomnosci zwierząt.


[/quote]
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Czw sty 24, 2008 2:24 Re: koty

olga nik pisze:ty mi nie opowiadaj co ja mam poczytać !!!
Kamień nazębny ,mocznica ,wychudzenie ,nieleczony koci katar,robaki, rozwalony układ żoładkowy, grzybica - to z tym też przyjechały do schroniska???
Właśnie dla tego walczyliśmy o nowy barak,żeby je zabrać z ogniska chorób. A wszystkie nasze wysilki poszły na nic.
Teraz od kotów nie ma wolontariuszy.Na wiosne ich będzie z powrotem 50


olga, z czym kot czy pies przyjezdza do schrniska-to nikt tak naprawde nie wie(moze na paluchu wiedza bo maja swietnie diagnostycznie wypsazone schronisko). Wiadomo jest, ze kazde zwierze przybywajace powinno byc w KWARANTANNIKU-a ile schronisk je ma, wiesz?

Czy myslisz, ze jak zmienisz barak to unikniesz chorb, bez kwarantannika? MYLISZ SIE!
Marzec; Ogólnopolski Miesiąc Sterylizacji Zwierząt,niższe ceny zabiegów

ARKA

 
Posty: 4415
Od: Sob lut 16, 2002 21:27
Lokalizacja: Janinów k/Grodziska Mazowieckiego

Post » Czw sty 24, 2008 3:02

Może nocną porą trochę emocje opadną...
To ja jeszcze po cichu wrócę do kilku postów.
Widzisz Arko, zarzucasz mi, że czytam bez zrozumienia a tymczasem... Po wizycie w Korabiewicach Matahari wstrząśnięta napisała o swoich wrażeniach. O brudzie i smrodzie z niemytych kuwet. I tego dotyczyły następne posty... O tym syfie, do jakiego dopuściła pani Basia mówiłam ja i pisała delfin. I zapewniam cię, że tak się nie dzieje z powodu cieknącego dachu. Pani Basia jest leniem i brudasem i nawet z super luksusowego pokoju szybciutko zrobi stajnię Augiasza. A kapiąca woda może być cudownym pretekstem dla tłumaczeń tego złotoustego brudasa. Niestety, mam prawo tak mówić, bo sprzątałam po pożarze, bo byłam w pomieszczeniu, gdzie tymczasowały dwa kociaki a kup było przynajmniej z tygodnia, bo ostatnio miałam sześć tymczasów w jednym pomieszczeniu i mimo pracy zawodowej byłam w stanie utrzymać czystość. I z pewnością - nie ma żadnego interesu w tym, żeby oddawać koty, bo wtedy Magda zmusi ją do pracy. Co zresztą sama w nerwowym wrzasku wyeksplikowała, gdy Olga zabierała kolejnego kota.
Pani Basia chomikuje rózne dary od forumowiczów i osób zainteresowanych losem zwierząt... a karmi je np. gotowaną kaszą z żółtkiem. Drapieżniki nie najedzą się taką mamałygą i nie będą od takiego żarcia silniejsze i odporniejsze. Dodatkowo ten brak higieny sprzyja rozszerzaniu się chorób i robali. Koty łażą po kupach i wzajemnie sobie sprzedają te pasożyty, które je potem zżerają od wewnątrz. Gdybyś ty widziała, ile lekarstw i najróżniejszych medykamentów odgrzebywaliśmy z pogorzeliska... które nigdy nie zostały wykorzystane mimo, że pani Basia chętnie je przyjęła.
Specjalnie tyle mówię o pani Basi, żebyś zrozumiała, dlaczego tak się boimy o resztę kotów. Ktoś musi tę kobietę... powiedzmy - dopingować. Psy chociaż widać... a koty zamknięte w baraku... mogą sobie zdychać, kiedy pani Basia łazi na ploty. Gdybyś widziała umierającą kotkę na lodówce... umierającą wyłącznie z powodu zaniedbanego kociego kataru i robali w środku, zrozumiałabyś dlaczego nami szarpią takie emocje.
Olga strasznie dużo serca i nerwów włożyła w to, żeby kontakty z Magdą były, powiedzmy - konstruktywne. Więc teraz krzyczy, bo ją bardzo boli i bardzo się boi o przyszłość korabiewickich zwierząt...
Tyle ode mnie. Nie chcę się kłócić. Ważne są zwierzaki.
Dobranoc.

Be

 
Posty: 713
Od: Wto wrz 04, 2007 0:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 24, 2008 9:45

Ooooo mateńko, ale się tu porobiło, i wystarczyła tylko jedna osoba!

arka, nie znam cię, ale właśnie się przedstawiłaś. Czy tylko mi się wydaje, czy jesteś jakimś, no nie wiem, pracownikiem tego "schroniska" czy też pociotkiem kogoś stamtąd? A może obawiasz się jakichś kontroli, które uczestnicy tego wątku mogą ściągnąć do korabiewic? Bo chyba tylko ktoś taki może pisać, że czarne to białe

absolutny brak obiektywizmu i do tego ten szczekot

przy okazji, nie porobiłam zdjęć, ponieważ nie dorobiłam się aparatu, wszystkie pieniądze idą w opiekę nad zwierzętami.
Żałuję, choć z drugiej strony mnie wystarczy to co widziałam, a ciebie to chyba i zdjęcia by nie przekonały.

APEL DO POZOSTAŁYCH UCZESTNIKÓW WĄTKU

Jakoś nikomu nie przypadła do gustu obecność tej osoby wątku ani styl wypowiedzi i najwyraźniej awanturniczy charakter. Więc udawajcie, że kogoś takiego w ogóle tu nie ma! Ja od dziś tak będę robić dokładnie omijając warkot wyżej wymienionej. Szkoda waszego czasu, jeśli macie ważniejsze zajęcia

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Czw sty 24, 2008 10:00

ARKA pisze:Z tego co wiem z medycyny weterynaryjnej, to tak naprawde kociego kataru nie da sie wyleczyc, do konca-sa okresy dobre i sa zle nawet u kotow domowych, ktore przechorowaly koci katar.


Arko... wiem o kocim katarze sporo. Oba moje koty przez niego przechodziły. Leczenie trwało pół roku. Systematycznego podawania antybiotyków, kontrole... Są regularnie szczepione - do tej pory nawrotów nie było... a minęły 3 lata. Koci katar trwa długo. Ale NIE ZABIJA!!! A niestety w Korabiewicach koty na niego odchodzą... :( i to mnie boli. Że można było im pomóc. Gdyby p. Basia pozwoliła je zabrać na leczenie. Gdyby p. Magda wstawiła się za nami wcześniej i pomogła przewalczyć dla nich ratunek...


To zamkniete kolo. Nie koniecznie zla karma ale zaniedbania,nie leczone choroby i STRES-stres uszkadza nerki, spada odpornosc, niestety..
Koty sa wyjatkowo wrazliwe, wpadaj łatwo w stres, przestaja jesc co doprowadza do uszkodzenia nerek i wątroby.
Ponad 20 kotow bylo kotami z Gizycka JUZ zaniedabnymi pod wzgledem zdrowotnym.
Smiertelnosc kotow w schroniskach, wogole, jest przerzajaca bo to stres je dobija...taka jest prawda.


Arko... ależ zła karma ma tu naprawdę wiele na rzeczy :( Ja wiem, że brakuje funduszy, że nie stać na lepszą karmę. Ale gotowanie makaronów, mieszanie jej z surowym mięsem, które latem roi się od "życia wewnątrznego"... pomimo faktu, że ludzie przecież zaadoptowali wirtualnie te koty. Te 30zł miesięcznie wystarczy na kilogram - dwa suchej karmy dla jednego kota. Przecież w hurtowniach można dostać karmę, która nie obciąży im nerek, nie obciązy wątroby tak, jak robi to surowe mięso, czy jakieś "zamienniki". Stres jest zabójczy - zgadzam się. Ale zanim stres zabije, zaniedbania stworzą bardzo ładny podkład, który nawet bez stresu zabije je tam prędzej czy później. I wiem, że koty z Giżycka były zaniedbane zanim dotarły do schroniska w Korabiewicach... Ale schronisko nie zrobiło nic, żeby im właśnie z tego powodu pomóc. Mamy pod opieką w domu tymczasowym Tarę... Została zabrana w ostatniej chwili tak naprawdę, bo ma solidne początki mocznicy. I możemy jeszcze jej pomóc. Stres ich nie zabija Arko. Zabija je źle pojmowana "opieka", źle rozumiane pojęcie "ratowania". Bo p. Basia "ratuje je" przed adopcjami, które dla tych kotów są w zasadzie jedyną szansą na zobaczenie weterynarza. Takie jest moje zdanie :(

Bo jeśli się kota kastruje/sterylizuje, to w warunkach tego schroniska skazuje się go na smierć. Bo mocznica szybko u tych kotów postępuje. No i wątroba... wątroba która u większości odebranych do leczenia kotów jest w opłakanym stanie...


Nie bardzo rozumiem co ma kastracja do tego-mozesz mi jasniej napisac?.[/quote]

Mogę... Sterylizacja/kastracja dla kotów oznacza tyle, że od tego moemntu muszą mieć specjalistyczną karmę. Nie musi być wetenaryjna, bo ta jest bardzo droga. Ale musi być to karma, która odciąża nerki. Oczywiście że mocznica nie pojawi się przez miesiąc, dwa, trzy podawania "jakiegokolwiek jedzenia". Ona się pojawi z czasem. Jeśli nikt się kotem nie zajmie, jeśli nie da karmy, która nie będzie powodowała naturalnej reakcji organizmu i wydzielania substancji, które zatykają nerki. Nie jestem weterynarzem. Ale opiekuję się kotami dość długo i wiem czym jest mocznica. I wiem, jak ważna jest karma dla kotów, które są wykastrowane. I wiem, jak nerki przez złą karmę powoli przestają pracować, jak wzrasta poziom mocznika, jak rośnie keratynina. Do pewnego momentu można jeszcze mocznicę odwrócić. Ale tylko do pewnego momentu.

Mocznicę mają też koty, które żyją w normalnych warunkach, w których nie są narażone na stres. Ale w domach tych zawsze karma pozostawia wiele do życzenia... nie możesz więc obwiniać za wszystko "stres". On ma wielki wpływ. Nie przeczę. Ale nie jest powodem choroby.

I niestety koty wykastrowane i wysterylizowane kotki po zabiegu muszą "dbać o swoje nerki". Ten zabieg jest konieczny. Jestem absolutną zwolenniczką. I wierzę, że unika się tym sposobem ogromu nieszczęść. Ale nie można zamykać oczu na to, co dalej się dzieje ze zwierzęciem po takim zabiegu. Jakie są dla niego konsekwencje długofalowe. My naprawdę starałyśmy się wspłnymi siłami zadbać o tą "długą falę". Teraz kociste z Korabiewic w kilku przypadkach musiały się przerzucić już na stałe na karmę weterynaryjną dla nerkowców. W schronisku nie miałyby nawet na coś takiego szansy. A taka karma skutecznie wydłuży im życie i wsparci w pomoc weterynarzy, regularne badania krwi i ewentualne kropłowki oczyszczające organizm z mocznika - jest szansa, że ominie je sporo cierpienia. Tyle wiem ze swojego doświadczenia, z przeczytanych pism i z rozmów z kilkoma weterynarzami w kilku lecznicach, do których trafiły te koty... Nie bazuję na wewnętrzynm przekonaniu. Nie bazuję na jednej opinii. Ani na jednym kocie.

Nerki-to chore dziąsla tez i koci katar tez dziosla


dlatego tak ważna jest karma, znajdywanie im miejsca, które ograniczy stres i systematyczne leczenie - robiłyśmy wszystko z powyższych... i nam podziękowano wyrzucając Olgę. A Olga to my wszyscy, bo to ona nas zmobilizowała do pomocy. I jeśli słyszymy, że Olga nie jest mile widziana, jeśli na nią są ataki - to dla nas tylko odzwierciedla fakt, że cały jej wysiłek był niemile widziany... ten czarny PR o którym piszesz... może to tylko ja... ale na taki PR właśnie ja zareagowałam natychmiast z chęcią pomocy. Czarny PR nie oznacza bowiem, że ktoś zwierzęta maltretuje, głodzi specjalnie na siłę, czy zabija. Czarny PR jaki zarzucasz Oldze, to dla mnie wołanie o pomoc dla schroniska, które ma ciężką sytuację finansową. Czy źle się stało, że świat dowiedział się kolejny raz o tym, że trzeba pomóc zwierzętom? Czy źle na tym wyszło schronisko, na konto którego wpływają teraz pieniądze? Czy źle jest mówić, że schronisko to orkutne miejsce, na które żaden pies czy kot nie zasługuje w najgorszym scenariuszu? Bo to wszystko jest prawdą. W innych schroniskach może być gorzej lub lepiej. My chcieliśmy pomóc kotom, bo na kotach się znamy. Nikt nie zabraniał pomagać psom, ale na ogłoszenie na stronie schroniska na temat potrzebnych wolontariuszy, którzy zajęliby się psinami... nie było żadnego odzewu!!! Dlaczego? Dlaczego dopiero akcja Olgi i czarny PR, jak go nazywasz, spowodował że ruszyły się akcje sterylizacji? Czemu nie było takich akcji, gdy mówiliśmy wszystkim, ze to jedno z najniezwyklejszych miejsc w Polsce???

Nie znam teamatu naprawde, nie znam problemow p.Basi..moze powod prozaiczny, nie bedzie kotow, nie bedzie pracy? :?


I właśnie od tego powinna być p. Magda, która postawi na dobro zwierząt kosztem problemów osobistych p. Basi. Bo to nie jest schronisko DLA p. Basi. To jest schronisko DLA kotów. I to one potrzebują ratunku a nie p. Basia. Kotów nigdy nie zabraknie. Zawsze ktoś przywiezie kolejne bidy :(

A kto tak powiedzial? olga? Podam Ci nr. tel. na pw., do Pani Lucyny Prezes fundacji i omowcie jasne i klarowne zasady wspolpracy. P. Lucyna nie jest potworem, jest osoba bardzo rzeczową, rozsadna i zaangazowana SERCEM w pomoc zwierzetom!


Tak powiedziała właścicielka schroniska w ramach podziękowania za zbiórkę pieniędzy dla jej psów. Nie znam p. Lucyny, ale jeśli ona ma głos wyższy od właścicielki - my wciąż czekamy. Wciąż szukamy domów tymczasowych i funduszy, bo kolejne koty z Korabiewic mogły zaznać domowego ciepła i szukać dobrych, odpowiedzialnych opiekunów.


Powiem wprost. Olga usiluje jakas niezrozumialą, histerycznie napietą atmosfere wprowadzic, wyrazny podzial robi na; my przed- wy po a takich podzialow nie moze byc-jest jeden cel pomoc zwierzetom czy to koty czy psy.


Ja na serio nie czuję tego podziału. Ja nadal uważam że możemy się podzielić pracą z tymi zwierzętami. Oldze jest żal i myślę, że choćby w jakiejś malenkiej cząsteczce potrafisz to zrozumieć. Jej nie jest żal, że nikt nie podziękował. bo nie oczekujemy tego. Bo mamy nastawienie na "działanie". na "leczenie". na "wspólne akcje ratunkowe". Jej jest żal, że zostały w schronisku jeszcze koty, które powinny pilnie zostać zabrane do weterynarza. Że zabrakło nam miesiąca, może dwóch, żeby stary barak był pusty a koty bezpiecznie czekały na prawdziwy dom. Chcieliśmy pomóc wszystkim kotom. Obecnym i przyszłym, które za chwilę pewnie się pojawią. Cel był tak blisko, że boli fakt iż nasza pomoc była tak zdeptana... :(

NIE Ma w Polsce, jeszcze, niestety, idealnych schronisk i dlugo nie bedzie przy tak olbrzymiej bezdomnosci zwierząt.


Absolutnie się z tym zgadzam. Ale od jakiegoś schroniska trzeba zacząć. A wsparcie wolontariuszy to jedyna szansa by zapanować nad ogromem nieszczęścia. I ratować co tylko się da.

Arko, ja Ciebie nie znam. Nie myślę o Tobie ani dobrze, ani źle. Jest mi tylko smutno z powodu kotów. Bo dałam im 5 miesięcy swojego życia, które okupiłam łzami i bezsilnością. I może dlatego tak cieszy mnie, gdy uda się kolejnego kocistego uratować. I może dlatego tak boli, kiedy pluje się na mnie, kiedy mówi się, że schronisko jest OK, że nie potrzeba więcej pomocy. Że zrobiliśmy swoje i dowidzenia. Bo taki był finał tych 4-5 miesięcy, podczas których w naszych rękach umierały koty, których stan był już zbyt cięzki... bo p. Basia, czyli schronisko, czekało, zwlekało, bo za bardzo lubiło tego kota, żeby pozwolić go ratować, kiedy był na to czas :(
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 103 gości