o,pojawiła sie zbawicielka Korabiewic.Dziewczyny,powitajcie w naszym wątku dziewczyne,dzięki której pozostale koty zKorabiewic odejdą w zapomnienie.
Jej zawdzięczamy to ,że nas wyrzucono ze schroniska
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ARKA pisze:dellfin612 pisze: Taaa
Podejrzewaliśmy, że ten barak szybko zostanie doprowadzony do takiego stanu w jakim jest teraz.
Czy chesz powiedziec,ze ktos wchodzil na dach baraku i go specjalnie uszkadzał? jaks paranoja. Barak wymaga remontu dachu, woda ciurkiem leje sie do srodka, zapraszam do odwiedzin i lustracji. Wiem,ze "darowanemu koniowi nie patrzy sie w zęby' ale tak to niestety wyglada.
olga nik pisze:.Dziewczyny,powitajcie w naszym wątku dziewczyne,dzięki której pozostale koty zKorabiewic odejdą w zapomnienie.
Jej zawdzięczamy to ,że nas wyrzucono ze schroniska
olga nik pisze: Jeżeli uważasz ,że zwierzęta w Korabiewicach zdrowe,życzę ci tyle zdrowia co miały koty z Korabiewic przez nas zabrane. Ale chyba długo nie pozyjesz bo te koty bardzo chore i odchodzą jeden po drugim
Be pisze:Arko, nie masz za grosz wyczucia i taktu. Nikt cię tu nie chce. Istnieje obawa, że chodzi ci wyłącznie o dramatyczne pyskówki - niekonstruktywne.
Barak został bardzo odnowiony, wiem, bo z Olą same szorowałyśmy ściany i podłogi. Zostało zrobione, co się dało. To, że teraz cieknie, okazało się dopiero wtedy, kiedy przyszły deszcze... a złe ustawienie - brak pionu - pogarsza sytuację, woda zbiera się w jednym miejscu i szuka ujścia. To też byłoby do zrobienia, ale w takiej sytuacji, mój brat niczego tam nie zrobi. Zresztą, jeśli on taki nie do używania, to dlaczego nie może siedzieć tam tych kilka kotów? Psom woda nie przeszkadza?
Mówiłam, nic nie mam przeciwko psom... ale
Darowemu koniowi... Arko... tam nic nie było darowane, za wszystko zapłacili forumowicze... i tym bardziej należy to szanować i zamiast utyskiwać na usterki, poszukać pomocy.
Poddasze pisze:Arko, to nie śmiertelne wirusówki je zabijały... to byłoby chyba łatwiejsze dla mnie do zrozumienia...![]()
sporo kotów zabranych ze schroniska odeszło przez głupi koci katarcoś tak absurdalnego nigdy nie pojawiło się w moich wyobrażeniach o tym miejscu...
To głupi koci katar powoduje, że koty wyciągnięte ze schroniska do domów tymczasowych czy do adopcji leczy się latami.
a można było tego uniknać pozwalają zabrać kota, póki był na to czas, póki dawało się to wszystko wyleczyć szybko i sprawnie...
Reszta kotów odchodzi powoli na mocznicę, która jest efektem tylko i wyłącznie zaniedbań i złej karmy.
Bo jeśli się kota kastruje/sterylizuje, to w warunkach tego schroniska skazuje się go na smierć. Bo mocznica szybko u tych kotów postępuje. No i wątroba... wątroba która u większości odebranych do leczenia kotów jest w opłakanym stanie...
Mają stany zapalne dziąseł, doprowadzone do takiego stanu, że koty przestają jeść, zaczynają głodować, bo nikt na to w schronisku nie ma czasu
ja wiem, ogrom nieszczęść, ogromna ilośc zwierząt... ja to rozumiem.. ale nie rozumiem, dlaczego fakt, że gdy ktoś zaczął wyciągac te koty do lecznicy okazał się wrogiem schroniska, wrogiem p. Basi?
dlaczego nadal nie możemy skupić się na kotach, które tam zostały?
koty wyciągane do adopcji mają anemię, mocznicę, rozwaloną wątrobę, gasną w oczach. I nie jest tak, że to śmiertelne wirusy je zabijają, czy stres po zmianie miejsca... je zabija czas. schematycznie, systematycznie i powoli. a kiedy do nich docieramy... jest za późno.
Arko, czy na serio nie możemy współistnieć? czy nie możemy zajmować sie kotami a ty pomagać p. Magdzie z psami? dlaczego tak broni się schronisko przed leczeniem kotów, które finansowo nawet nie dotyka p. Magdy... dlaczego nie możemy uratowac chociaż małej garstki kotów?
olga nik pisze:ty mi nie opowiadaj co ja mam poczytać !!!
Kamień nazębny ,mocznica ,wychudzenie ,nieleczony koci katar,robaki, rozwalony układ żoładkowy, grzybica - to z tym też przyjechały do schroniska???
Właśnie dla tego walczyliśmy o nowy barak,żeby je zabrać z ogniska chorób. A wszystkie nasze wysilki poszły na nic.
Teraz od kotów nie ma wolontariuszy.Na wiosne ich będzie z powrotem 50
ARKA pisze:Z tego co wiem z medycyny weterynaryjnej, to tak naprawde kociego kataru nie da sie wyleczyc, do konca-sa okresy dobre i sa zle nawet u kotow domowych, ktore przechorowaly koci katar.
To zamkniete kolo. Nie koniecznie zla karma ale zaniedbania,nie leczone choroby i STRES-stres uszkadza nerki, spada odpornosc, niestety..
Koty sa wyjatkowo wrazliwe, wpadaj łatwo w stres, przestaja jesc co doprowadza do uszkodzenia nerek i wątroby.
Ponad 20 kotow bylo kotami z Gizycka JUZ zaniedabnymi pod wzgledem zdrowotnym.
Smiertelnosc kotow w schroniskach, wogole, jest przerzajaca bo to stres je dobija...taka jest prawda.
Bo jeśli się kota kastruje/sterylizuje, to w warunkach tego schroniska skazuje się go na smierć. Bo mocznica szybko u tych kotów postępuje. No i wątroba... wątroba która u większości odebranych do leczenia kotów jest w opłakanym stanie...
Nerki-to chore dziąsla tez i koci katar tez dziosla
Nie znam teamatu naprawde, nie znam problemow p.Basi..moze powod prozaiczny, nie bedzie kotow, nie bedzie pracy?![]()
A kto tak powiedzial? olga? Podam Ci nr. tel. na pw., do Pani Lucyny Prezes fundacji i omowcie jasne i klarowne zasady wspolpracy. P. Lucyna nie jest potworem, jest osoba bardzo rzeczową, rozsadna i zaangazowana SERCEM w pomoc zwierzetom!
Powiem wprost. Olga usiluje jakas niezrozumialą, histerycznie napietą atmosfere wprowadzic, wyrazny podzial robi na; my przed- wy po a takich podzialow nie moze byc-jest jeden cel pomoc zwierzetom czy to koty czy psy.
NIE Ma w Polsce, jeszcze, niestety, idealnych schronisk i dlugo nie bedzie przy tak olbrzymiej bezdomnosci zwierząt.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 103 gości