Szymkowa pisze:Matka jeszcze je karmi? Rozumiem, że nie dała się złapać.
Będą potrzebne dodatkowe pieniądze, dlatego za 100 zł odstąpię wodę, którą kupiłam plus pokryję koszt przesyłki. (Woda jest u Izy)
viewtopic.php?f=20&t=215980&p=12747611#p12747611
Nie widzę matki od dwóch dni.Facet od koparki któremu dzisiaj dałam numer telefonu-też nie widział uciekającej z gniazda kotki.Aczkolwiek nie wykluczam ze mógł jej nie zauważyć i mogła uciec dolem chaszczami.
Ten malutki czarny uratował całą pozostałą trójkę.Próbował uciekać górą chaszczami.Niestety jak koparkowy ruszył-w tym momencie musiała ruszyć i spaść płyta.Pierwszy czarny maluszek próbował się tą szparą wydostać i sie zawiesił i niestety udusił.Drugi maluszek-ten drugi czarny próbował sie ratować górą.Wtedy facet do mnie zadzwonił.Pognaliśmy tam z Damianem z kontenerkiem.Niestety czarnuszek już nie żył.Potem Damian powoli dobrał się głębiej i wyciagnął 3 maluszki biało czarne.Ale kierownik bo też był na miejscu mówił że widział czarnego uciekającego góra i ze chyba czarne były dwa.Dali Damianowi rękawice.No i w koncu go znalazł na samym dole pod wszystkim.Przerażony-syczący.Tamte nie syczały tylko płakały.
To malutkie kociaki-mają ok.5 tygodni.Gdyby te roboty zaczeły się tydzień temu -ten czarnuszek nie uratowałby rodzeństwa.Wszystkie by zginęły-bo byłby jeszcze za malutki żeby się pokazać na oczy.
Mam okropnie zły dzień.Jestem wściekła.Ten który zginął też był spory.Dzisiaj rozmawiałam z koparkowym.Młody facet obiecał że jak cokolwiek zobaczy - zadzwoni i tak zrobił.Niestety z tym jednym sie nie udało.Chodziliśmy wszędzie gdzie sie tylko dało.Szukaliśmy gniazda od ponad 4 tygodni.W chaszczach w upale nawet w ulewie bo miałam nadzieje ze zobacze kotkę przenosząca kociaki.Ale kompletnie nic.To dziwna kotka.Raz mnie na pole wyprowadziła.W sam środek jezyn a potem zniknęła.Wracam patrze a ona przy budkach co jej uszykowałam.Myslałam o cwaniara chciała mnie odciagnać.Niestety.Wiedziałam ze kociaków w budkach nie ma bo codziennie sprawdzałam.Miałam nadzieje ze ma swoje miejsce.Ona miała tutaj wiele miejsc dobrych bezpiecznych jak piwnica, komórka Trzykrotki i budki.Kilka budek ukrytych w zaroslach.Ludzie tutaj nie łażą.Wybrała najtrudniej dostepne miejsce.Byliśmy tam, nasłuchiwalismy.Znajoma która tam mieszka powiedziała ze nie widzi kotki ponad tydzień.To mnie utwierdziło ze przeniosła kociaki tam gdzie chciałam.Myliłam się.A tam nie było jak sie dostać.Bo to sterta plyt desek,wszystko pogniłe i obrośnięte od góry ścianą jeżyn na wysokosć ok,.3 metrów albo lepiej.
No katastrofa.
Zagladaliśmy, świeciliśmy latarkami.Ani kotka stamtąd nie uciekała ani małych słychać nie było.Jakby ta znajoma choc mi powiedziała ze widuje jak kotka tam wchodzi-to by mnie uczuliło.Ale powiedziała ze jej wcale nie widuje.Mało tego dostała informację że będa robic ale dopiero w przyszłym tygodniu choć ja rozmiawiałam z facetem i powiedział że od tego poniedziałku.Wiec moje sie potwierdziło.
To dziwna kotka.Nie wiem skad sie pojawiła.Próbowaliśmy ja łapać jak sie pokazała z brzuchem.Nie udało sie .Teraz nie wierm gdzie jest czy siedzi skulona w bólu i patrzy ze nic tam juz nie zostało czy coś sie jej stało.Nie umiem ocenic po jedzeniu bo przychodza tam też inne koty ale dużo kradną nam ptaki.
Nie umiem ocenić kiedy kociaki jadły ostatnio.Były głodne.Zrobiłam mleko dla kociąt i rozmemłałam pasztecik.Uczę je jeść.
Gdyby Ktoś chciał nam zakupic trocszeczke pasztecikow Animonda dla kocioą będę wdzieczna.
