» Wto sty 27, 2015 9:27
Re: Zaginął kot! Co robić?
Witam, dokładnie dziś wieczorem minie tydzień odkąd zaginął mi kot. Kocurek Pancio, wykastrowany który 23 stycznia skończył 10 miesięcy. Pancio był kotem niewychodzącym samodzielnie, właściwie w nowym miejscu mieszkamy dopiero od pazdziernika. Gdy było jeszcze ciepło wychodziłam z kotkami na spacer, głównie przed blok i do pobliskiego parku, ale zawsze na smyczy. Wydaje mi się jednak, że poznały przynajmniej tę najbliższą okolicę. Pancio jest kotem towarzyskim i przyjaznym, ale tak zachowywał się w domu. Od kociaka nieco trzymał się na dystans, ale potem okazywał coraz więcej czułości i sam domagał się pieszczot. Myślę, że był do nas przywiązany tak jak my jesteśmy przywiązani do niego. Pprzeczytałam dokładnie wskazówki i rady tutaj udzielone odnośnie poszukiwań zaginionego kota. Od momentu jego zaginięcia intensywnie przeszukiwaliśmy okolicę, wołaliśmy go, zaglądaliśmy pod auta, w jakieś zakamarki, krzaki, cmokałam, bo na to zwykle reagował, grzechotałam suchą karmą, bo na to zawsze reagował, również szeleściłam papierkami bo to zawsze sprawiało, że zjawiał się tuż obok. Pancio tak jak i jego pozostałe rodzeństwo wariują na punkcie papierków, gdy usłyszą że otwiera się jakieś opakowanie, zwłaszcza cukierki itp. przybiegają i patrzą maślanymi oczkami i nie chodzi im wcale o łakomy kąsek zawinięty w papierek ale o samo opakowanie. Tak samo jest z paragonami, wystarczy, że wyjmie się z kieszeni zwinięty paragon chcąc go wyrzucić, za chwilę koty to "wyczają" i potrafią ze śmieci wygrzebać coś takiego aby się pobawić, ponosić w mordce a nawet przynosić żeby im rzucać. Ale wracając do tematu zaginięcia Pancia... nic nie przyniosło skutku, rozwiesiliśmy mnóstwo plakatów, ludzie w okolicy są poinformowani, bo nawet gdy go szukam sami podchodzą i mówią czy już kotek się znalazł i że oni niestety nie widzieli go i sami się zastanawiają gdzie może się ukrywać. W okolicy mieszka dużo "kociarzy" dokarmiających koty, wiele z tych osób ma na uwadzę zaginięcie Pancia, obiecali informować gdyby go zobaczyli. Otrzymałam już parę telefonów, były i fałszywe tropy, ale najwazniejsze, że ludzie reagują. Wolę sprawdzić wszystko i sama się przekonać, że nie chodziło o Pancia. Ktoś widział go również koło bloku, lecz nie dał się zwabić na jedzenie. Jednak gdy my obserowaliśmy aż do wieczora miejsce w którym rzekomo się pojawił, nie widzieliśmy go, a zmienialiśmy wartę obserwując z ukrycia, dokładnie z auta posesje i ulicę na której był widziany. Rozstawiliśmy jedzenie, kawałki aromatycznej ryby, na którą inne koty się kusiły. Ponadto ktoś obserwował z domu z okna, cały teren przed blokiem, ( mieszkamy na parterze) gdyby się pojawił. Najważniejszym tropem jest informacja, którą przedstawił nam nasz sąsiad. Mówił on, że widział któregoś dnia, bodajże dwa dni po zaginięciu Pancia jak ten próbował wdrapać się po elewacji bloku, tuż przy naszych oknach. Centralnie pod naszymi oknami jest piwnica, w której mieszkają koty, pomieszczenie przeznaczone typowo dla nich, dla dzikich, blokowych kotów, w której okienko jest zawsze uchylone i własnie te kocury ( jest ich przynajmniej 10, naprawdę pokazna banda) nie tylko wystraszyły mojego Pancia, ale go zaatakowały, rzuciły się na niego, pies sąsiada rozgonił towarzystwo, wtedy udało się Panciowi uciec, był podobno strasznie przerażony, wyglądało to nieciekawie, ale podniósł się i uciekł na drugą stronę w domki. Mieszkamy na dość spokojnym osiedlu, wokół jest dużo domków jednorodzinnych i działek choć dzieli nas dość ruchliwa ulica. Najgorsze jest to, że mimo tego że ciągle go szukaliśmy, rodzielaliśmy się itp. to mijamy się z nim najwyrazniej. Nie było nas gdy on wrócił i próbował wejść.... być może wówczas zareagowalibyśmy i kocury nie zdążyłyby go tak potraktować. Pancio jest oczywiście wykastrowany,ale podobne te koty też, przez jakąś fundację zajmującą się bezdomnymi, wolnożyjącymi kotami. Jak widać mają one silne poczucie terytorialne, Pancio jest łagodnym kotem, wychowywał się aż do padziernika wraz ze swoim rodzeństwem, tutaj (we Wroclawiu) mamy jeszcze drugiego kotka, brata Pancia, gdy przyjeżdzamy do domu jest tam jego mama i kolejny brat, oraz tutaj we Wrocławiu jego siostra, a więc on miał kontakt z innymi kotami i chociaż nawet jego brat czy siostra po dłuższej rozłące potrafili na niego syczeć to on nigdy nie wykazywał wobec nich agresji, poza niewinną zabawą, jest największym kotem z całego miotu, ale nie puszystym, ma szczupłą budowę, takie długie łapki, wygląda jak kocia odmiana psa wyścigowego,jest skoczny i bardzo sprawny. Taka duża pchełka. Każdy mówi, że koty wracają, ale co jeśli Pancio naprawdę nie może? Słyszałam, że ta ekipa tutejszych kocurów jest naprawdę agresywna wobec innych. Zwłaszcza przywódca, rudy kot, bez jednego kota.. i kawałka ogona, co świadczy o jego walecznej naturze. Boję się bardzo o mojego kota. Szukam go ciągle, ale już nie wiem co robić, Nic nie przynosi skutku, powiesiliśmy koc w oknie który zwisa prawie do samego chodnika, tak aby mógł się wspiąć, ale jak on ma wrócić skoro tuż pod nami są te koty? Koc powiesiliśmy w oknie bliżej klatki aby nieco dalej było od okienka piwnicy, gdzie ciągle wchodzą i wychodżą blokowe koty. Na parapecie jedzenie postawiliśmy. Ciągle obserwujemy ale wiadomo, że to może być chwila gdy on się pojawi a my akurat nie zauważymy tego. Którejś nocy całą noc czuwałam w oknie, rozstawiłam jedzenie naprzeciwko i obserwowałam, nad ranem wyszłam na ulice i nawoływałam, ale nic, nie pojawił się. Musiałam rano iść do pracy, więc kolejne godziny mi umknęły. W piątek rano z kolei (Pancio zaginął we wtorek wieczorem) wydawało mi się stojąc w oknie, jakoś tuż po przebudzeniu, że widzę Pancia, wybiegłam jak błyskawica w piżamie zarzuciwszy tylko kurtkę, ale już go nigdzie nie było. Przeczesałam okolicę i nic. Poprosiłam nawet sąsiadkę aby otworzyła mi komórkę w której siedzą te koty ( wtedy jeszcze nie wiedziałam o ich ataku na Pancia) i też go tam nie było. Do tamtego czasu kilka razy sprawdzałam tamtą komórkę. Teraz wiem, że nie było szans aby siedział tam z nimi. W okolicy jest dużo takich kocich grup, więc nie sądze aby Pancio trzymał się z nimi. Pewnie wszyscy go odrzucają. Inne koty zawsze miały do niego "problem". Jego brat był bardziej otwarty i dogadywał się np z kotem znajomych, a Pancio bojazliwy trzymał się na dystans i myślę że i teraz tak jest.... Nie wiem naprawdę co robić, jak mogę mu pomóc wrócić?