pinokio_ pisze:Jestem w szokui az sie boje, ze jeszcze proboszcz ich sam potruje.
Przeciez gosc w dom, Bog w dom . . . . .
Wyobrazam sobie co poczuła Pani Kasia(?) i jej przyjaciel.
My wiemy, ze wszystko wraca. Ja zycze proboszczowi i tym wszystkim, ktorzy sa przeciwko kotom, aby kiedys zaczarował ich jakis kotek, dla ktorego stracą głowe i oddadza swoje serce. Poczuja wtedy to co my teraz.
A własciciel działki na ktorej stoi szopa jest super gosc. Tak myslałam, ze nie moze to byc zły czlowiek, bo tam sa porzadne budy i super miski po psach. Miały u niego napewno dobrze. Tak mysle.
Ciekawa jestem Aniu jakich argumentow, lub czarow moze uzyłas, ze zgodził sie aby koty nadal tam mieszkały. Domyslam sie, ze nie lubi proboszcza?
Macie sie tam biedne z tymi kotami. A one maja szczescie, ze maja Ciebie Aniu i teraz p. Kasie.
Dziekuje Wam za to
Irenko, tyko była chwila. Dowiedziałam się przed wejściem na Cmentarz, co się wydarzyło na plebanii. Inni księża, jeszcze przed przyjazdem proboszcza powiedzieli, że prawdopodobnie mają być wycięte drzewa. Byłam przerażona tym wszystkim. Zobaczyłam Pana z sąsiedniej posesji.ze łzami w oczach podeszłam i po krótce opowiedziałam najważniejsze fakty-łącznie z tym żrącym środkiem. Poprosiłam, by nie przeganiał kotów, bo pewnie będą szukać u niego posesji. Zaproponował wstawienie kocich domków na wcześniejsze miejsce,a więc do szopki. Tylko miałam się uśmiechnąć, bo wyglądałam niczym zbite szczenię. Poza tym owy pan nie przepada za proboszczem i w pierwszych zdaniach nawiązałam do tego, że proboszczowi przeszkadzają koty.
Dziwnie jest teraz na cmentarzu-koty nie mają miejsca. Kasia weźmie je wszystkie-pod warunkiem, że będę je odwiedzała-a mi to jest jak najbardziej na rękę, bo przywiązałam się do mojej kociej rodzinki
