Franciszkowy kolnierz przywiazalam do szelek. Pierwsze dwa dni pies nie umial wejsc po schodach (sztuk 5) ani zmiescic sie w drzwiach wejsciowych. Juz sie naumial, znowu wchodzi na pieterko wyzerac z gornych misek. Na dworze robi za plug sniezny zagarniajac haldy kolnierzem, potem mnie nim wali po nogach. Zaczelam go wreszcie puszczac luzem na osiedlowym wybiegu, mam wrazenie, ze jak sie odswiruje to mniej podszczekuje w domu.

Zima mnie boli, ogrodowce wiecznie w oknie, krzycza o zarcie. Nie dojadaja calego mokrego, ale suchego schodza wyjatkowo duze ilosci. Cale towarzystwo jest grube - to i dobrze, mrozy znowu nadciagaja.
Garazowce za to zzeraja wszystko do imentu, male czarne cwaniary w ramach eksploracji poza wolierowej czesci garazu rozwalaja zapasy, gryza foliowane worki i kradna Royala. Ktos chce moze dwie dziko syczace czarne malpiatki?
Reszta towarzystwa wygrzewa sie na lozkach, kanapach, fotelach. Wszystko w domu przerazliwie sie elektryzuje w czasie mrozow, koty strzelaja do mnie i do siebie, same sie boja.
