Właśnie spakowałam Piotrka. Denerwuję się przed jutrem.
Byłam nakarmić kocichy cmentarne. Gdy podjeżdżałam pod cmentarz zauważyłam kucającą postać przy nawiewie. Podeszłam, była to pani, która, jak się okazało, karmi koty 2 razy w tygodniu-we wtorki i piątki

Podejrzewam, że dość regularnie.
Kocichy były 2. Wg pani były to 2 starsze kotki, a trzecia-młodsza gdzieś się podziewała. Rzeczywiście, ostatnio, jak byłyśmy na karmieniu, to ta trzecia też urzędowała kawałek dalej, miski ją jakoś nie interesowały. Uprzedziłam panią, że kotki mogą zniknąć niedługo na ok. 2 tygodnie, bo chcemy je wykastrować, powiedziałam też o tym, że kocięta i podrostki stamtąd zabrałyśmy-pani mówiła, że szukała ich przez jakiś czas.
Akurat dzisiaj pani podawała im w kocim paszteciku Proverę
Gdy zostałam sama poszłam jeszcze zapalić znicze na grobie Witka i nagle na cmentarzu zjawiła się, z podniesionym ogonem, w podskokach, trzecia kotka. Przyjrzałam się jej i faktycznie jest mniejsza od tamtych dwóch, to gówniara jeszcze. Towarzyszyła mi przy grobie, a potem, gdy ruszyłam w stronę furtki, szła ze mną. Pokiciałam do niej i zaprowadziłam do misek, bo głupizna przegapiła karmienie-takie sprawiała wrażenie. Z ochotą zaczęła pałaszować kocie żarełko. Bez problemu dała się głaskać jeszcze przed karmieniem.
Ona jest oswojona, dwie starsze kocichy są bardziej strachliwe i cwane.
I tu pojawia się problem. Ta najmłodsza kotka to " wypisz" "wymaluj" Maciuś. Budowa, figura i wielkość jak on, podniesiony ogon i podskoki jak on. Podejrzewam, że niezła pieszczocha by z niej była gdyby trafiła do domu.
Szkoda jej na tym cmentarzu. Tak na prawdę przydałby się dla niej dom tymczasowy albo stały. Jak ją złapiemy na sterylkę i trafi na przetrzymanie do fundacji to wtedy się upewnimy czy ona nadaje się do adopcji. Niestety, myślę, że tak.
