Mam takie oto pytanie. [Pytanie m.in. do Jany lub Beliowen - w kontekście `samodzielnego diagnozowania przez [i:k2z7z7u7]niefachowca[/i:k2z7z7u7] [czyli np. mnie]` vs. `diagnozowanie weta [czyli fachowca]`.]
Do weta trafia kociak ok. 8 tygodniowy z KK i ostrą biegunką. Na prośbę opiekuna o test na PP, wet [wcale nie z tych najgłupszych w mieście] mówi, że nie ma, na parvo psie - też nie ma. Na prośbę opiekuna o zrobienie morfologii i na tej podstawie ocenienie, czy możemy mieć do czynienia z PP, wet mówi, że po raz pierwszy słyszy o tym, by na podstawie morfologii diagnozować PP.
I co dalej?
Zrobienie morfologii można wymusić niejako. A co jeśli okaże się, że faktycznie poziom WBC jest bardzo niski? [u:k2z7z7u7]Samodzielnie [/u:k2z7z7u7]obstawić, że to PP i [u:k2z7z7u7]wymuszać [/u:k2z7z7u7]na wecie dalszy tok postępowania, jak w przypadku PP? Czy zdać się na opinię weta [powtarzam - nie najgłupszy w mieście i z doświadczeniem] i ryzykować, że to jednak PP?
Jak to kurcze w końcu jest z tym `samodzielnym` diagnozowaniem, tak wyśmiewanym przez niektórych po innych wątkach? Ile razy przecież forum niejako wymusza robienie czegoś wbrew zaleceniom weta prowadzącego. Gdzie się musi zatem kończyć `samodzielne` decydowanie opiekuna w starciu z postępowaniem weta, który przecież skończył odpowiednie studia i ponosi odpowiedzialność za swoje decyzje?
Na marginesie dodam, że kociak miał trafić do mnie - nie zgodziłam się mu pomóc. To był trzeci kot w ciągu tygodnia, któremu na bezpośrednio do mnie skierowana prośbę o pomoc - odmówiłam. Dostanę, xxx , jakiegoś aniołka za bycie odpowiedzialną, czy ta odpowiedzialność ma być nagrodą sama w sobie?
