iza71koty pisze:Wklejam Dziewczyny post który umieściłam na wątku szczecińskim.
Chciałam Pięknie podziękować za Pomoc . Dziękuję Ci Rudolfierudy, E-dito i Szarotkokot.Bez Was nie dałabym sobie sama rady, tym bardziej ze mam na Tymczasie 10 maluszkow uratowanych z dzialek, na których obecnie trwają prace.Norweg trafil pod moją opiekę wiosną tego roku. Przez dłuzszy czas nie wiedziałam nawet o jego istnieniu. Karmiłam w tym miejscu zupełnie innego kota.Przez długi czas ten kot sie nie pojawiał, jednak swoim zwyczajem zostawiałam jedzenie w nadzieji , ze sie spożnia.Dowodem że ktoś zjada była codzien pusta miseczka.Pewnego dnia jak nakładałam coś zasyczało i naprychało na mnie z zarośli.Zauważyłam ze ucieka i wtedy zobaczyłam ze to kot długowłosy. Przychodził codziennie i punktualnie, czekając aż nałoże i odejdę. Wtedy moj niepokój wzbudził tylko wygląd jednego oka i prawdopodobnie złamana koncówka ogona.Kociak dostawał naprawde duze porcje jedzenia. Ponieważ nie przepadał za rybą, zwykle dostawał ponad poł puszki i dużo suchej karmy.Podejrzewałam ze kiedyś miał dom ale go stracił. Czekałam aż nabierze trochę zaufania.Widziałam skoltunione futro, to ze musiał wiele przejsc zanim trafił w miejsce gdzie karmię.Myślałam nawet o zainstalowaniu mu tam budki ale potem stwierdziłam ze to zły pomysł bo kot tego typu zimą sobie w tych warunkach nie poradzi. Myslałam nawet o odłowieniu go i przeniesieniu w lepsze miejsce.Widziałam ze jest juz stary a czas i miejsce są dla niego bardzo niekorzystne.Nie mogłam jednak więcej narazie zrobic w związku z akcją na opuszczonych działkach.Niedawno kot pozwolił mi się pogłaskać.A nawet słyszałam mruczenie.Pomyślałam ze to dobry znak bo lepiej nam się ułoży wspołpraca.Teraz myślę ze powodem tego móglbyć stan jego zdrowia.Mieliśmy już taki przypadek na wątku, kiedy zupełnie dzika kotka zaczeła sie łasic.Przez dwa dni nie pojawił się przy jedzeniu.Choć jedzenie było zjadane. Może jeże?Szukałam, wołałam i nic. Trzeciego dnia na karmienie zabrałam transporter, bo sobie pomyślałam ze jeśli sie pokaże to pewnie będzie w złym stanie.Przyszedł. Cały mokry.Wyglądał fatalnie. Godzinę wcześniej była ulewa. W domu zobaczyłam te robale na skórze.Nie wiedziałam ze to larwy much, które sie wylęgły.Może się mylę, obym sie myliła ale jeśli muchy znoszą swoje jaja na żywym stworzeniu to moze dowodzic że kot jest poważnie chory.Ponieważ miauczał i nie mógł sobie znależć miejsca zaczełam oglądać to futro i się przeraziłam.Robaki zjadały go żywcem. Jak zaczęło sie sypać to jedynie co moze zle zrobiłam to to że podałam tą ćwiartkę tabletki.Podałam tylko tyle bo wiem ze toksyny mogą zabic.Podałam też Shotapen bo kociak jest przeziebiony i miał cały zawalony nos, przez co cieżko oddychał.I lek osłonowy na jelita.Zjadł i poszedł spać.Nie na długo jednak, bo za chwile znów się sypało. Tym razem ze środka.Zewnętrznie to co mogłam oczyściłam.Nie byłam w stanie oczyścić wiecej bo larwy zrobiły tunele pod skóra.Kot sie dosć mocno ślini więc moze mieć problemy z nerkami.Jeśli jest zabiedzony i odwodniony to powodem tego musi być biegunka. Duzą porcje jedzenia dostawał codziennie. Jadł z dużym apetytem.Nie wiem jakie byly koleje jego losu ale zna typowe kocie jedzenie wiec kiedyś pewnie miał dom.Zabrałam go bo wiedziałam ze nie moze tam zostać.Zwolnic musiałam jedną z klatek, bo nie miałam co z nim zrobic.Dlatego ta POMOC która dziś przyszła jest dla mnie i dla niego Bezcenna. Dziekuję Wam Pięknie z Całego Serca.
Miałam podobny przypadek z persem.
Było to ok. 4-5 lat temu (jeszcze na starym adresie TOZ-u).
Kota prowadziłą dr Pawełka.
Nie udało się go nam uratować, gdyż tak był osłabiony.
Ostre nasiona traw wbijały się jemu w podbrzusze i tam było najwiecej larw.
Mimo 2-tyg. leczenia kocura trzeba było uspić.
Od tej pory nerwowo reaguję na wieści, że gdzieś w krzakach bytuje długowłosy kot.
Szkoda, że ten kot od wiosny do teraz nie mógł doczekać się niczyjej pomocy.
Szkoda, że dopiero teraz trafił do weta.