Tydzień temu, we wtorek ok. południa zagineła Titka-Tonga, wolnochodząca, okolokociarniana koteczka.
Zrobiło się zimno, nie przychodziła na jedzenie, nie widział jej żaden z portierów pilnujących kompleksu budynków. Pytałam wszystkich pracowników z firm wynajmujących pomieszczenia obok mnie, szukałam po sladach, zaangażowałam pobliska karmicielkę. Nic. kamień w wodę.
Byłam pewna, ze juz po niej. Trauma nie do opisania. Nerwy w strzępach.
Wczoraj wieczorem pojechałam na wieczorne karmienie do kociarni i dochodząc do drzwi zamarłam: przy samych drzwiach, w sniegu leżał trup burego kota. Krew z uszu, z pyszczka...
Stres i przerażenie odebrały mi zdolnosc kojarzenia i logicznego myslenia.
Kto mógł ją zabić i podrzucic? Przeciez 1,5 roku chodziła sobie luzem nie robiąc nikomu nic złego...
Opłakałam Titkę, zapakowalam do plastikowego worka i schowałam w nieogrzewanej czesci kociarni.
Dzisiaj przed południem pojechałam z jedzeniem i przezyłam wstrząs: po rampie budynku sąsiedniej firmy szła Titka-Tonga. Żywa. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, ze tamten martwy podrzucony kot był cały bury! A Titka-Tonga jest pół na pół bura z białym!
Nie reagowała na moje wołanie

Weszła do głównej hali i znikneła mi z oczu. Poszłam po nią, szukałam, wołałam az po kilku minutach zobaczyłam jak siedzi wysoko wysoko pod samym sufitem na stercie worków z zaprawa klejącą...
To sie nigdy wczesniej nie zdarzało, ze Titka nie przychodzi na wołanie ani cmokanie (sygnał na jedzenie).
Wdrapalam się po workach na górę, wziełam kota do kontenerka i jazda do wetki.
Po samochodzie podetknełam pod nos tackę z jedzeniem- nie ruszyła. Zły znak.
U wetki szybko pobranie krwi i po 10 min. informacja, ze mocznik wynosi ponad 200
Bateria leków, nawodnienie, osłuchanie, obmacanie. Pozostałe wyniki bardzo dobre. Nawet parametry wątrobowe, choc podejrzewam, ze kicia była tydzień zamknięta i nic nie jadła.
W domu wypiła calutką miseczkę wody.
Siedzi w mojej łazience , w otwartym kontenerku. Teraz podjadła troche kurczaka z ryżem wymieszanym z ipakitine.
Mruczy gdy do niej mówię i miziam.
Będzie dobrze?
Proszę o kciuki...
Kolejny kot to duzy buras z podlubelskich działek. Zamkniety w altance na ok. 2 tygodnie. W najgorsze mrozy. Odwodniony, z KOSZMARNYM zapaleniem płuc. Rżężący tak, że nie da sie słuchac jego kaszlu.
Na szczęscie po dwóch dniach antybiotyku jest lepiej i kot sam zaczął jesc. Co prawda to jedzenie , a zwłaszcza połykanie generuje takie odgłosy, ze zatykam uszy, ale jest lepiej i kot nie leży juz jak błoto tylko normalnie siedzi.
W sobotę znajoma przywiozła z pracy swojego męża dwa koty. Nie miały schronienia w mrozy. Mniejsza koteczka przymarzła łapkami do płytek chodnikowych. Odrywali ją sposobem ( nie wiem jak: ciepłą wodą?)
Oba maja kk i zapalenie oskrzeli. Sa w DT u owej znajomej. Bury kocurek 7-8 m-cy i bialo-srebrna kotka 5 m-cy.
Jej historię opowiedziałam osobie, która zadzwoniła do mnie z ogłoszenia po innego kota, juz zaklepanego. I wzięta litością chce ją adoptować.
I dzisiejszy nabytek : malutki 2,5 mies. bury kocurek wyrzucony 3 dni temu przy firmie znajomego. Kolo firmy kręcą sie koty, które pracownicy dokarmiają i pewnei dlatego ktoś uznał, ze to dobre miejsce na wywalenie kota.
Maluszek ma obustronne zapalenie płuc, oddycha brzusznie, spi na wpół siedząco, ale ma wolę zycia , trochę je i garnie sie na ręce.
Niestety, przy podawaniu leków przeżylismy wszyscy chwile grozy, bo kotek tak się zdenerwował, ze przydusił sie i zaczał nam schodzic na stole zabiegowym.
Po 15-20 minutach oddech sie wyrównał, arytmia ustapiła i kot wstał na nogi.
Zawiozłam go do DT, który o godzinie meldował smsem, ze kociak zjadł i płacze za człowiekiem. Uspokaja się na rękach...
Równeiż dzisiaj miałam telefon w sprawie adopcji dwójki kociąt.
Pani szuka parki ale z różnych miotów. Chce miec od nich kocięta. Będzie je rozdawac bo to przecież takie łatwe i mnóstwo ludzi szuka kociaków.
Bo ona jest przeciwniczką sterylizacji.
I w ogóle to co ja wymyslam za bzdury. Ona przeciez już oddawała koty.
Jak by ktoś miał za niskie cisnienie to służę numerem telefonu do tej Pani. Mam jeszcze w komórce.