Szylkrecia Irena... pod zgubnym wpływem łobuzujacej Ciapki również przyjęła jej zwyczaje zabawowe. Tyle tylko, że przy jej problemach z oddychaniem... po kilku przebiegnięciach się po mieszkaniu... Irena świszczała jak parowóz... a Ciapka dalej wskakiwała jej na głowę... Również Wasylka trochę nerwowo reagowała na namolne, zbyt żywe łaciate dziecko.

W związku z tym... Ciapeczce znalazłam najlepszy dom, jaki mogłam sobie wyobrazić... i pewnego sobotniego poranka wywiozłam ją do Bytomia, do swojej przyjaciółki z jedną nudzącą się kotką.
Ciapka więc została Ślązaczką... już urobiła swoją nową panią do kupowania świeżej wołowiny

Trzecia tymczasówna - Kazia vel Inka... powoli sie oddzicza. Ale to kocia indywidualistka. Boi sie wariującej Irenki... i woli bawić sie w samotności... myszką, piłeczką... Potrzebuje jeszcze czasu... Tyle tylko, że jak się już zupełnie oswoi, to ja nie wiem, czy ją wtedy będę chciała oddać.

Nawet rezydentka Wasylka przyzwyczaiła się do zajęć rekreracyjnych po całym mieszkaniu o piatej, szóstej rano...

A dzisiaj mamy wizytę z Irenką u dr Niziołka. Trzeba sprawdzić, co w kocie tak dyszy...