tiaaa... sylwester sylwestrem a wszystko u footer leci swoim torem... i tak... mam bardzo ciekawy zestaw teraz w domku...
jeden rudy Bazyl ze sraczką... już mu trochę przeszło, ale w granicach południa zostawiał za sobą śmierdzące kropy... jest na głodzie i jutro wet...
drugi rudy Bajer kocha, uwielbia i molestuje wszystko co czarne... ze szczególnym uwzględnieniem czarnych kotek... te uciekają od niego i jego miłości z dzikim wrzaskiem... no i chłopak niewiele już może...
czworo niedorosłych erotomanów molestujących jedną czarną dziewczynkę...
cały czas panna broniła się pazurami i zębami... i wrzeszczała... ale pod wieczór... za choinką... KOLEJKA SIĘ DO NIEJ USTAWIŁA... więc teraz siedzi w pokoju z Melisą w klatce... i drze pyszczycho, coby ją wypuścić...
jeden z erotomanów pod tytułem Groszek, próbował dobierać się do Spacji na stole w kuchni (perwersja)... dziewczyna patrzyła na niego bardzo zdziwiona... zresztą Groszek dostał aktualnie gupawki i nawet za własnym ogonem goni...
w klatce siedzi wysterylizowana Melisa, która ma wszystkie klasyczne objawy rui...

panienka woła mnie głośno i jak do niej wejdę to wolno mi wszystko miziać... na grzbiecie od głasków to już błyszczy się futerko... na ręce też daje się brać bez żadnych problemów... apetyt coraz lepszy...
w łazience siedzi chłopak - Kleksik, który swoim uporem doprowadził do otwarcia wejścia pod wannę - wczoraj rano to się normalnie wystraszyłam... weszłam do łazienki... KOTA NIE MA!!! szukam... kiciam... nie ma zbyt wielu miejsc gdzie można się schować... no... może zwiał... szukam po domu... niemożliwe, żeby zwiał... wieczorem jak się myłam to był... przyglądam się uważnie zaklejonemu wejściu... no coś nie tak... odklejam, zaglądam... JEST!!! wyciągam... zaklejam... za godzinę znowu kota brak... tak chyba ze trzy razy... w końcu zrezygnowałam i nie zakleiłam...
kotka kuchenna - Tara... ośmieliła się dziś trochę być w pokoju... nawet siedząc na kaloryferze oglądała świat za oknem... a potem ułożyła się i zasnęła w ciepełku...
jedynie Zmorka, Spacja, Szarlotka i Grudzia nie sprawiają żadnych perturbacji...
a gwoździem do trumny była dzisiejsza totalna zlewka kolacji... no... na Tarę i Grudzię oraz koty siedzące osobno można liczyć i te pochłonęły swoje porcje bez problemów... coś mi się zdaje, że przez kilka dni towarzystwo będzie dostawać jeden mokry posiłek... odechce im się wtedy wybrzydzania...
jesooo... jak okropnie Bemcia drze się z drugiego pokoju... i chyba podkop chce robić...
a ja dziś wyjątkowo nie mam na nic nastroju i ochoty...