Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 18, 2011 16:00 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Moja kotka też tak reaguje jak kocur chce się z nią bawić. On chce się bawić, ona uznaje to za atak i szykuje się do obrony. Moja kotka- rezydentka nigdy przedtem nie miała kontaktu ze zwierzętami ,dlatego ( tak mi się zdaje ) w ten właśnie sposób reagowała na próby zainicjowania zabawy ze strony kocura. Daj im czas . Dogadają się.
Obojętnego na niedolę zwierząt i ludzka niedola nie wzruszy

FeminaLaboriosa

 
Posty: 285
Od: Pt lip 23, 2010 13:56
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt mar 18, 2011 22:48 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

no, to trochę jak moje dwie żaby. są momenty, kiedy jest ok, ale karmelotek kocha skakać innym kotom na karki i ogólnie brutalnie się bawić... w tym nie ma cienia agresji z jego strony, ale mała i tak ucieka gdzie się da i wydaje dźwięki mordowanego dziecka :?

Kocuria

 
Posty: 4075
Od: Nie kwi 02, 2006 12:47
Lokalizacja: Kraków / Tricity

Post » Wto mar 29, 2011 22:59 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Ja się dokociłem niedawno- przygarnąłem niejakiego Ajaxa ze schroniska, wcześniej przez ponad rok żyliśmy z Matyldą sami, zresztą jesli ktoś jest zainteresowany, to zapraszam do wątku: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=125891.
W skrócie: Rezydentka- sterylizowana, prawie 1,5 roku, wulkan energii.
Nowy- kocur niekastrowany, 5 miesięcy w schronisku, wiek niewiele ponad rok, mizialski do potęgi :wink: .
Jako, że Ajax był ze schroniska, to miał kontakt z innymi kotami- zupełni nie przejął się Matyldą, w zasadzie wogóle jej nie zauważał. Kotka po początkowym zdziwieniu, też zaczęła go olewać (autentycznie- jakby żyły w światach równoległych). Po dniu, może dwóch okazało się, że Ajax ma katar, więc przez około tydzień głównie spał- kotka zachowywała się jakby go nie było. Gdy zaczął zdrowieć, to wreszcie zaczęły się zauważać- troszkę demonstracji sił i prężenia grzbietów.
Niestety zaraz potem kotka się rozłożyła i to dosyć poważnie- kaliciwiroza z powikłaniami, leczenie trwało ponad 3 tygodnie, w zasadzie kilka dni temu zaczęła dochodzić do siebie, w międzyczasie była wpółmartwa ;( .
Teraz kontakty wyglądają dziwacznie- czasem się ganiają i tłuką (i to konkretnie- podrapane ucho Ajaxa, infekcja oka Matyldy), innymi razami się nawzajem liżą...
Śmiem twierdzić, że dosyć dobrze "rozumiem" koty (oczywiście jak na człowieka ;) )., ale zawsze wychowywałem się w domu z jednym kotem- gorzej się znam na relacjach kot-kot. Podejrzewam, że po prostu już zostanie taka mieszanka agresji i czułości (ciekawe co na to mój sąsiad, bo nocne galopady bywają głośne), mam tylko nadzieję, że zaczną się bez pazurków bić.
Cały proces był dziwaczny, bo najpierw jedno było chore, potem drugie. Co o tym myślą bardziej doświadczeni kociarze, czego mozna się spodziewać?

Mam też jedno pytanie: Ajax jest obżartuch, widać, że chłopak lubi pojeść, natomiast Matylda w drugą stronę- nawet przed dokoceniem jadła mało (jeśli zalecana dawka była 50-70, to zjadała około 40-45 gram). Sypałem jej na raz dawkę dzienną i sama sobie dozowała. Jak to pogodzić? Niby wiadomo, że krzywdy sobie zrobić nie da, ale mogą po prostu karmić je rano i wieczorem, tak zeby w sumie wychodziła dawka dzienna dla dwóch kotów i się nie martwić?

Gnommer

 
Posty: 17
Od: Wto mar 01, 2011 3:42

Post » Wto mar 29, 2011 23:46 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Gnommer - karmienie - jeśli jesteś pewny, że kot nie wyjada jej dawki, to chyba możesz tak zrobić, jak piszesz. U mnie jest taka sytuacja, że oba moje tymczasy wyżerały (obecna nadal wyżera) wszystko do dna z obu misek. Rezydentka je powoli, a gdy małe (bo na razie mam tylko kociaki) skończy swoją porcję i ładuje się do jej miski, to ona po prostu odchodzi. Ja niestety wiszę nad nimi przy karmieniu i odciągam kociaka, póki Aza nie skończy jeść.
Co do zabaw, to po dwóch miesiącach do ulubionych zabaw Azy i Aliena należało 69, czyli "złap łeb przeciwnika w przednie łapy i spróbuj mu zedrzeć skalp tylnymi" :twisted: Na początku też nosy i powieki podrapane były, po jakimś czasie chyba schowały pazury po prostu. Ale skakanie sobie nawzajem na głowy, tarzanie i galopady były do końca, znaczy aż Alien znalazł DS, gdzie podobno z miejsca zakochał się w łagodnej rezydentce 8)
ObrazekObrazek

Hikiko

Avatar użytkownika
 
Posty: 1075
Od: Sob paź 30, 2010 22:27
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro mar 30, 2011 7:31 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Hikiko pisze:Co do zabaw, to po dwóch miesiącach do ulubionych zabaw Azy i Aliena należało 69, czyli "złap łeb przeciwnika w przednie łapy i spróbuj mu zedrzeć skalp tylnymi" :twisted:



:ryk: Mam dokładnie to samo :D :ryk:
Na początku były problemy z tym jedzeniem, teraz Ajax już jakoś się uspokoił- nie zjada wszystkiego na raz... Ja im daje do dwóch misek, więc się nawzajem nie odganiają, wygląda, że wszystko jest ok.
Dzieki za radę ;)

Gnommer

 
Posty: 17
Od: Wto mar 01, 2011 3:42

Post » Pt maja 20, 2011 7:27 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Zaznaczam do doczytania ciemną, bezsenną nocą - dzisiaj przyjeżdża na hotelik kotka Pusza a Mrusielda nigdy nawet innego kota nie wąchała :strach: Nie wiem, co będzie...

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33218
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt cze 24, 2011 13:44 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

To ja też się wypowiem. Mam dwa kiciory. Kocurka i kocurke. Jedno i drugie równo prawie 4 miesiące, niekastrowane i niesterylizowane (nie komentować, maks bedzie kastrowany sierpień-wrzesień ;)). Maksik trafił do nas w połowie kwietnia, ponieważ to kot demolka i szybko sie nudzi postanowilismy zdobyc dla neigo towarzyszke. Tak też trafiła do nas Myszka w kiepskim stanie, kaliciwiroza, była totalnie wycieńczona, słaba, w nosie i oskrzelach jej grało, ogólnie dramat. Także najpierw była kwarantanna w domu mimo iż Maks szczepiony, zdrowy silny i solidnie odkarmiony. Mała zaczeła nabierać sił i tylko przestała smarkać postanowiliśmy ich ze soba zapoznać. I powiem szczerze, że się bałam bo Maks bawił się kiedys jedynie z psem, nie miał rodzenstwa. Okazało się,
że bez problemu zjął się nową koleżanką. Generalnie ciągle ją męczy zabawą, ganiają się. Teraz śpią koło siebie, jedza sobie z misek, generalnie ciagle są razem. Z moich obserwacji wynika, że im młodszy kot tym lepiej, jeśli są to kocieta to łatwiej im jest sie dotrzeć, bo się ze sobą bawią. Dużo też zalezy od rezydenta, mój kocur jest kotem wyluzowanym, bardzo dobrze znoszącym zmiany kotem,więc z radością przyjął Myszkę. Z kolei Mycha miała kontakt z kotami, więc zero agresji z jej strony. I myślę, że na to trzeba tez czasu. Jedne koty potrzebują go więcej inne mniej. Tak jak pisałam, im mniejsze tym lepiej.

Kiciuchna

 
Posty: 54
Od: Śro kwi 27, 2011 23:41

Post » Nie lip 24, 2011 20:31 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

I ja przechodzę dokocenie.

Malizna, moja pierwsza kotka ma 5 lat, jest wysterylizowana, przez 2 lata była kocią jedynaczką (ale mieszkała z psami). Jest kotką bardzo niezależną, chodzi swoimi drogami, do ludzi i psów ma stosunek raczej luźny:"skoro są to trudno, wytrzymam, ale kochać nie muszę" ;) Kiedy trzy lata temu przygarnęłam na tymczas trójkę kociąt, była obrażona przez czas jakiś, raczej unikała z nimi kontaktu, trochę fukała, ale umiarkowanie. W końcu jakoś się z tym uporała, 2 maluchy poszły w świat, została z nami Kropcia. Malizna Kropci nie kochała nadmiernie, ale lubiła, w pełni tolerowała, tłukły się raczej zabawowo, często się bawiły w gonitwy, nigdy nie zdarzyły się przytulanki, ale też nie było wojen, poza drobnymi przepychankami o miejsce na drapaku na przykład. Kropcia odeszła od nas nagle w połowie czerwca. Malizna przez pierwsze dni Kropci szukała, widać było, że jej ciężko samej. Ale po kilku dniach wróciła do normy.

Dwa tygodnie temu trafiła do mnie na tymczas Trikolorka, dorosła kotka wysterylizowana, wygląda na to, że zostanie na zawsze. Jest zupełnym przeciwieństwem Malizny, rozkoszny pieszczoch, lubi ludzi, przesiaduje na kolanach, uwielbia się bawić. Mali na dzień dobry się wściekła, nafuczała i obrażona zadekowała się w innym pokoju. Tri pomieszkiwała w klatce, wypuszczana była przy zamkniętych drzwiach. Po paru dniach, kiedy Mali się nieco uspokoiła zaczęłam ją wypuszczać na mieszkanie. Teraz już łazi luzem cały czas, z psami sobie radzi całkiem dobrze, tylko na noc ją zamykam w pokoju i kiedy zostają zwierzęta same. Malizna ciągle warczy strasznie groźnie, kiedy na siebie wejdą, Tri raczej stara się jej schodzić z drogi. Nie dochodzi do łapoczynów, Tri na Mali nie warczy nic a nic, raczej podchodzi ostrożnie, jak Mali nie widzi to ją powącha i odchodzi ;) Malizna większość czasu spędza w "swoim pokoju" z własnej woli, śpi sobie na kanapie albo fotelu, nie szuka konfliktu, chyba, że Tri się napatoczy w drodze do żarcia czy kuwety, wtedy ją obwarczy.

Nie liczę na to, że się pokochają, ale mam nadzieję, że Malizna się uspokoi :roll: Zastanawiam się nad włączeniem feliway'a, dla świętego spokoju.
ObrazekObrazek

coztego

 
Posty: 642
Od: Czw cze 29, 2006 19:22

Post » Śro sie 10, 2011 18:33 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Witajcie :)
zawitałam na forum by dowiedzieć się nieco więcej właśnie o "przyjaźni między rezydentem a nowym kotem".
Już od jakiegoś czasu myślałam o tym, żeby mojej 11 miesięcznej tricolorce - Busi sprawić towarzystwo. Wraz z moim partnerem zdecydowaliśmy się na przygarnięcie małej czarnej kotki, którą na razie pieszczotliwie nazywamy "kurczaczkiem" ;)
Jest z nami od wczoraj, choć nie ukrywam, że pierwsze spotkanie kotek było zarówno dla nas jak i dla nich szokiem. Rezydentka furczała wczoraj cały wieczór, nie tylko na "kurczaczka", ale i na nas. Na razie kociaki są oddzielone, ale serce mi się kraja jak widzę, jak Busia furczy na maleństwo i mam gorącą nadzieję, że się szybko dogadają.
Byłabym wdzięczna za wskazówki co robić, a czego nie.

Pozdrawiam :kotek:
Obrazek

Jeanelle

 
Posty: 49
Od: Wto sie 09, 2011 22:44
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 10, 2011 18:38 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

na początku furczenie to norma, z obu stron. kociak pewnie jako pierwszy wyciągnie łapę do zgody, z mojego doświadczenia. póki nie ma agresji, nie ma się czym martwić, nie jestem nawet pewna, czy rozdzielanie ich jest koniecznie. dorosłe koty (nawet tak złośliwie wredne, jak mój karmel) mają wbudowaną blokadę, że maluchom się krzywdy nie robi - nawet jeśli dojdzie do bójki, to na pierwszy sygnał poddania się - piski, położenie na grzbiecie - duży da małemu spokój, nie spotkałam się jeszcze z odstępstwem od tej reguły.

ogólna zasada jest taka, że póki nie leje się krew, nie ingerować - muszą sobie ustalić hierarchię same, potrwa to od kilku godzin do kilku tygodni. jeśli będzie trwać dłużej niż powiedzmy miesiąc (mam na myśli bójki i furczenie na siebie), można się zaczynać martwić ;)

Kocuria

 
Posty: 4075
Od: Nie kwi 02, 2006 12:47
Lokalizacja: Kraków / Tricity

Post » Śro sie 10, 2011 18:53 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Dzięki za informacje i słowa otuchy ;) nie sądziłam, że moja Busia będzie takim złem wcielonym :P W najgorszym wypadku wydawało mi się, że po prostu strzeli focha na młodziaka i tyle...
mam nadzieję, że wszystko pomyślnie się ułoży... choć dzisiejszy poranek nie należał do najpomyślniejszych, bo do arsenału fukania Busi dołączyło jeszcze warczenie i miauczenie. Poza tym zastanawiam się, czy mogę już jednego i drugiego na noc puścić swobodnie po mieszkaniu, czy jeszcze małą zabierać na noc do sypialni.
Słyszałam także o tym, że małego kociaka nie należy brać na ręce i pieścić na oczach tego starszego, bo robi się wtedy zazdrosny.

P.S. mam nadzieje, że moje pytania nie są oftopem ;) a nie znalazłam innego, bardziej odpowiedniego do zadania tych pytań, wątku. :kotek:
Obrazek

Jeanelle

 
Posty: 49
Od: Wto sie 09, 2011 22:44
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sie 10, 2011 19:03 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Jeanelle pisze:Dzięki za informacje i słowa otuchy ;) nie sądziłam, że moja Busia będzie takim złem wcielonym :P W najgorszym wypadku wydawało mi się, że po prostu strzeli focha na młodziaka i tyle...
mam nadzieję, że wszystko pomyślnie się ułoży... choć dzisiejszy poranek nie należał do najpomyślniejszych, bo do arsenału fukania Busi dołączyło jeszcze warczenie i miauczenie. Poza tym zastanawiam się, czy mogę już jednego i drugiego na noc puścić swobodnie po mieszkaniu, czy jeszcze małą zabierać na noc do sypialni.
Słyszałam także o tym, że małego kociaka nie należy brać na ręce i pieścić na oczach tego starszego, bo robi się wtedy zazdrosny.

P.S. mam nadzieje, że moje pytania nie są oftopem ;) a nie znalazłam innego, bardziej odpowiedniego do zadania tych pytań, wątku. :kotek:


jeśli weźmiesz małego do sypialni, zostawiając dużą poza nią - zwłaszcza, jeśli lubi w sypialni przebywać - dasz jej sygnał, że wolisz malucha od niej. lepiej takich sygnałów unikać. ba, lepiej faworyzować pierwszego, starszego stażem kota - w końcu wprowadziłaś mu na jego własne osobiste bezpieczne terytorium inne zwierzę, ma w swoim przekonaniu pełne prawo być zły i na ciebie, i na malucha. głaskać, karmić jako pierwszego, nie zmieniać codziennych rytuałów zabawowych czy pieszczotowych, jeśli nadal ma na nie ochotę.
jeśli cię to niepokoi, izoluj je kiedy nie masz okazji ich pilnować, ale moim zdaniem nie ma co panikować. Busia to też jeszcze dzieciak, mam wrażenie, że szybko zaczną się razem bawić :) nie napisałaś, ile ma to małe? tak w przybliżeniu choćby?

furczenie jest niepokojące i dobijające, wiem. mogą pojawić się łapoczyny, czy wręcz bójki - obserwuj, ale raczej nie rozdzielaj, jest mało prawdopodobne by zrobiły sobie krzywdę. jeśli dojdzie do czegoś poważniejszego (przy czym sierść latająca wszędzie nie jest poważna - z nerwów koty mogą sierść gubić, i wtedy banalnie łatwo ją w bójce wyszarpać, może to wyglądać drastycznie, ale groźne nie jest), typu krew, to interweniuj. ewentualnie gdyby któryś zaczął naprawdę głośno, z przerażeniem wrzeszczeć, ale nie sądzę, żeby do tego doszło.

przejrzyj sobie co najmniej kilka stron tego wątku - opisane są tutaj najcięższe dokocenia tego forum, więc po lekturze dosłownie nic cię nie powinno zaskoczyć. i nie zamartwiaj się na zapas - większość dokoceń kończy się co najmniej wzajemną akceptacją, jeśli już nie miłością i spaniem w precelku ;) a oba koty są młode, więc szanse na sukces są duże. kotce może się nawet instynkt macierzyński włączyć, jeśli kocię jest wystarczająco małe :)

załóż sobie wątek i opisuj ze szczegółami dokocenie tam - na pewno znajdzie się dużo osób i kibicujących, i doradzających :) szczególnie w cenie są fotowątki :)

Kocuria

 
Posty: 4075
Od: Nie kwi 02, 2006 12:47
Lokalizacja: Kraków / Tricity

Post » Śro sie 10, 2011 20:14 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocuria pisze: jeśli cię to niepokoi, izoluj je kiedy nie masz okazji ich pilnować, ale moim zdaniem nie ma co panikować. Busia to też jeszcze dzieciak, mam wrażenie, że szybko zaczną się razem bawić :) nie napisałaś, ile ma to małe? tak w przybliżeniu choćby?


maleństwo ma około 3 miesięcy. Busia jak ją braliśmy miała tyle samo, ale była znacznie większa od "kurczaczka".

Kocuria pisze: furczenie jest niepokojące i dobijające, wiem. mogą pojawić się łapoczyny, czy wręcz bójki - obserwuj, ale raczej nie rozdzielaj, jest mało prawdopodobne by zrobiły sobie krzywdę. jeśli dojdzie do czegoś poważniejszego (przy czym sierść latająca wszędzie nie jest poważna - z nerwów koty mogą sierść gubić, i wtedy banalnie łatwo ją w bójce wyszarpać, może to wyglądać drastycznie, ale groźne nie jest), typu krew, to interweniuj. ewentualnie gdyby któryś zaczął naprawdę głośno, z przerażeniem wrzeszczeć, ale nie sądzę, żeby do tego doszło.


dziś już jest spokojniej niż wczoraj. Busia podchodzi do małej i chce ją powąchać, ale ta jak zaczyna się puszyć, to Busia zaczyna prychać, ale jak już mówiłam, mniej niż wczoraj. Jak na razie siedzą na przeciwko siebie i mierzą się wzrokiem ;)
Busia nawet już zaczęła z ciekawości podchodzić do "kurczaczka", ale za to maleństwo teraz startuje do niej z prychaniem pierwsze.

Kocuria pisze: przejrzyj sobie co najmniej kilka stron tego wątku - opisane są tutaj najcięższe dokocenia tego forum, więc po lekturze dosłownie nic cię nie powinno zaskoczyć. i nie zamartwiaj się na zapas - większość dokoceń kończy się co najmniej wzajemną akceptacją, jeśli już nie miłością i spaniem w precelku ;) a oba koty są młode, więc szanse na sukces są duże. kotce może się nawet instynkt macierzyński włączyć, jeśli kocię jest wystarczająco małe :)


ha! właśnie się przebijam :)

Kocuria pisze: załóż sobie wątek i opisuj ze szczegółami dokocenie tam - na pewno znajdzie się dużo osób i kibicujących, i doradzających :) szczególnie w cenie są fotowątki :)


myślę, że za jakiś czas to zrobię. Zobaczę jak się sytuacja będzie rozwijać :)
Obrazek

Jeanelle

 
Posty: 49
Od: Wto sie 09, 2011 22:44
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 11, 2011 12:20 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Dokładnie tak - koty mogą na siebie syczeć, warczeć, fukać, miauczeć, itp., mogą się ganiać, kotłować i wyrywać sobie futro. ;) To może wyglądać i brzmieć drastycznie, ale to normalny element ustalania hierarchii. Nie trzeba się tym przejmować. :) Tym bardziej, że Wasza rezydentka jest zaciekawiona małą. :) Niedługo powinny się zaakceptować. :)
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Śro lis 30, 2011 9:42 Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Witajcie, nie wiem czy zagląda tu ktoś jeszcze, ale proszę o poradę. Mój rezydent, kocurek ma pół roku i jest u mnie od 3 miesięcy. 5 dni temu wzięłam 3 miesięczną kotkę i się oczywiście zaczęło 8O . Na początku rezydent chodził za mała, wąchał ją i próbował pacać łapką po ogonie czy główce, ale przy bliższym kontakcie odskakiwał jak oparzony. Było też oczywiście syczenie i warczenie. Małe jak to małe było na luzaku i za mocno się nie przejmowało. Po 3 dniach koty zaczęły się ganiać i wyglądało to w miarę niewinnie. Natomiast od wczoraj kocur gania małą, bije ją, napada i gryzie w kark dosyć mocno :evil: . Staram się nie wtrącać, ale ona jest 2 razy mniejsza i średnio sobie radzi z tym dzikusem. Często te bitwy kończą się jej miałkiem. Ciężko jest na to patrzeć i słuchać. Poza tym mała jest delikatna bardzo miziasta i boje się, że kocur mi ją zwyczajnie zastraszy bo już teraz czasem się chowa i śpi na przykład w jakimś kącie. Poza bitwami koty trzymają się raczej z daleka, nie jedzą razem, nie śpią itd. Czasem kicia nie może przejść spokojnie po pokoju bo rezydencik ją napada. Powiedzcie czy to jest jeszcze normalne czy już nie bardzo. Czy takie łapanie za kark można akceptować? Czy może rozdzielić je na jakiś czas? Trochę się boje, że z towarzyskiej, wesołej kotki mała przemieni się w wystraszoną i wylęknioną kulkę. Będę wdzięczna za jakiekolwiek rady.

aurorka

 
Posty: 19
Od: Wto lis 22, 2011 14:32
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 135 gości