tabo10 pisze:Jasne ,że nie. Ale na spacerze suka biega po ptasich odchodach ,bo są wszędzie. Wystarczy, że je przyniesie na łapach do domu. W domu śpi na posłaniu kotów,a one na jej wymiennie. Wszyscy śpią w moim łóżku jak im się podoba. Niech drobinki guana ptasiego zostaną zlizane przez kota z sierści. Wystarczy, jeśli to wirus o wysokiej zjadliwości. Wszystkie piją wodę z jednej miski.
Nie chodzi o podtrzymywanie sztucznie paniki,ale max. środki zaradcze. Filmik z neurologicznymi objawami umierającego kota mi wystarczył. Myję psu łapy ,Octaniseptu się boi i zwiewa. Czyszczę podłogę. Mam już dość, jestem zmęczona kolejną notoryczną dezynfekcją, pandemią i ciągłymi nerwami ,ale śmierci moich kotów, tak masowo jednego za drugim, w takich cierpieniach i w tak krótkim czasie nie przeżyłabym zachowując zdrowe zmysły. To pewne.
Masz całkowitą rację.
Ja odchodziłam od zmysłów, gdy mój 16-letni kot w marcu odszedł na trzeci wylew, po długotrwałym leczeniu i rehabilitacji, gdy nieomal całkiem wyszedł na prostą. W tzw. międzyczasie pers miał wycinane zmiany nowotworowe w okolicach gałek ocznych, a potem - na przełomie maja i czerwca 3 z 4 moich kotów - miały 4-tygodniowe ostre zapalenie gardła i krtani, z wysoką gorączką, brakiem apetytu, apatią - i nie reagowały na żaden antybiotyk.
Ledwo z tego wyleźliśmy - z wylewu, nowotworu i tajemniczego wirusa - to mamy ptasią grypę, a w mojej lecznicy kot i pies (bliskiej znajomej) zeszły od oprysków na ślimaki. Też mam dosyć i nie przyjmuję kompletnie żadnych porad odnośnie niepanikowania. Sama omal nie zeszłam na covid i tak, mam potworny uraz i czuję się śmiertelnie zmęczona tym wszystkim, zwłaszcza, że gdy zaistnieje tragedia - zostaje się z nią kompletnie samemu. Ty leczysz, ty płacisz i rozpaczasz. Na forum czy grupie doczekasz się ikonki z łezką, albo wręcz wytykania Ci błędów.
Rób jak uważasz, bo konsekwencje ponosisz wyłącznie Ty sama i Twoje zwierzęta.