Dziewczęta
Czytam sobie czasami cichutko i generalnie to już też nie chciałam się odzywać. Nie obraziłam się, absolutnie. Po prostu każdy ma swoje własne myślenie/udział/chęć/możliwości pomocy. Ten wątek wielokrotnie schodzi na inne tory - klasyczny przykład off-topic'u. Ale ja nie o tym.
Joanno, jestem pewna, że nikt nie ma Ci za złe decyzji o zakończeniu cierpień Maszy. To jest ciężka decyzja, dodatkowo o tyle trudniejsza, że później właśnie tu, na forum, można czytać, że trzeba było zrobić więcej, poczekać dłużej... Nie bierz tego do siebie proszę. Ja uważam (a też, jak każdy tu, mam prawo wyrazić swoją opinię), że gdyby podarować Maszy kolejne dni na badania, które i tak sugerowałyby eutanazję, to pewnie znalazłoby się czyjeś zdanie, że trzeba jednak było to zrobić wcześniej i tym samym skrócić cierpienia Maszy. Każdy ma swoje zdanie w tym temacie i tego się nie przeskoczy. Ja podpisuję się pod Twoją decyzją. I pod sugestią/decyzją weta również. Nie my jesteśmy lekarzami (o czym wspomnę po raz kolejny), gdyby tak było, niepotrzebne byłyby drogie wizyty.
Maszeńka była w bardzo złym stanie. I jak wiesz Joanno, pomimo Twojego nakazu, żeby tuż po wyciągnięciu Maszy ze schronu, absolutnie nie jechać z nią do naszej lecznicy tylko poczekać do następnego dnia i oddać w ręce dr Mikulskiej, razem z
gazzy zawiozłyśmy Maszenkę do tego naszego gabinetu. Mama
gazzy umówiła tam już wcześniej wizytę. Maszeńka ważyła niecałe 2kg. i miała wysoką gorączkę. Dostała kroplówkę i zastrzyk wzmacniający. Niezbędne minimum, poprosiłam weta, żeby nic więcej już jej nie robiła, z obawy, że zaraz się o tym dowiesz i dopiero będzie dym na forum (sama mam teraz do siebie żal o to, bo nie powinnam zważać na ewentualne gromy na wątkach forumowych). I to jej (chwilowo, ale jednak) pomogło. Jak byłam w lecznicy następnego dnia z Malutką, to przyszła Mama
gazzy przekazać pani doktor, że jej bardzo dziękuje za podanie tej kroplówki, bo ona Maszę na nogi postawiła, dzięki czemu Masza troszkę pochodziła, pomruczała i nawet zjadła. Jak sądzę, przyszła to powiedzieć osobiscie, bo
gazzy raczej (z podobnej obawy przed gromami jak ja) by tego nie zrobiła.
Gazzy, przepraszam Cię, że piszę tu teraz to wszystko - wiem, że dla świętego spokoju Ty nie chciałaś o tym pisać.
Ale mam swój powód - powiedzieć głośno, że każdy może i powinien robić to, co uważa za słuszne, bez obaw o komentarze innych. Ja stosunkowo niedawno dołączyłam do tego forum, z nadzieją, że poświęcone jest wzajemnemu wspieraniu się dla dobra kociastych. Ale jak na każdym forum, ludzie są różni i często wybuchają tu kłótnie, na bardzo niskim poziomie. Czynnie uczestniczę na różnych forach i przyznam, że nigdzie aż takich "scen" nie spotkałam (piszę tu odnośnie różnych wątków na tym forum). Jeśli zatem ktoś decyduje się opuszczać jakiś wątek, to uważam, że słusznie. To jedyny sposób (no może poza zgłaszaniem do moderatora, jak to kiedyś mnie zgłoszono, za wyrażanie własnego zdania, czy też za, cyt.: "bezsensownej i szkodzącej zwierzętom dyskusji") na ostateczne ucięcie kłótni, które do niczego dobrego nie prowadzą.
Jeśli kogoś tu uraziłam, to przepraszam. Nie kieruję tego wpisu do nikogo personalnie, ale piszę jako mój własny wniosek z obserwacji i uczestniczenia na tym forum. Choć ten mój wpis, na tym wątku, też sama określiłabym mianem off-topic'u
