asiek_i_boguś pisze:Dziś "Pana" od pieska nie było, natomiast moja mama urabiała jakiegoś jego pracownika zeby przekazał tamtemu, że można ją wysterylizować i, że trzeba to zrobić. Powiedział, że przekaże. w każdym razie suczkę ( trza by jej jakieś imię znaleźć ) jest aktualnie uwiązana za budynkiem. jeść od nas dostała. Prosiłyśmy żeby ten gościu jej wodę przynieść. Powiedział zę to zrobi. Trza im deptać po pietach bo szkoda psa. Jest bardzo przyjazna i się ucieszył jak do niej podeszłyśmy.
Co do kociarni to Apasz jest okropnyOblał kolejno: kabel od czajnika i blat, wizytówkę Almavetu przypiętą do ściany nad blatem + ścianę, drzwi wyjściowe. Podejrzewam że jak wyszłyśmy to sobie pozwoli na więcej. Frytka go prowokuje głośno zawodząc. Poza tym to spokojnie jest. Roki jest śliczny już teraz a jak się wyliże to będzie jeszcze piękniejszy
podejrzewam, że jajo Apasza nadal tkwi z brzuchu i dlatego tak daje popalić. Pani Monika nie znalazła go, otwarła brzuch ale na końcu nasieniowodu była mała kulka tłuszczu? Musi chłopak iść do klaty, no nie ma wyjścia bo smród nas zabije a jego w końcu prąd kopnie.