Chiałabym wrócić jeszcze do łapanki w Sokolnikach.
W łapankę zostałyśmy wpuszczona przez annskr, bo jak się okazuje to "nasz rejon"

No skoro tak uważa, dokładnie jak zgierski Medor, to niech tak zostanie

.
Ale nie o tym chciałam.
Pani, która szukała pomocy okazała się przemiłą i konkretną osobą, tak jak jej mama, która przez całe lato mieszka na działce. Wiadomo, że koty wiedzą gdzie są dobrzy ludzie i tam się gromadzą, jak się gromadzą to i się mnożą

Od wiosny panie zostały już obdarzone dwoma miotami, po dwie sztuki przychówku. Starsze kociaki takie 3-4 mies. to dzikie - dziki, młodsze dwóch chłopaczków takich ok 6 tyg. już nie dziki. Dorosłych kotów 6 szt. w tym 4 baby. W najbliższy weekend mamy zamiar dokończyć dzieła i capnąć mamusię starszych dzieciaków (o ile maupa wlezie do łapki

) i największego kocura.
Kociska mają tam super warunki: są regularnie karmione, mają ogrzewaną

zimą budę. Poza sezonem gdy starsza z pań nie przebywa na działce jest opłacona osoba, która przychodzi karmić te koty. Jedynym problemem by ukrócić kocie rozmnażanie był brak klatki - łapki. Dodam, że za wszystki zabiegi pani sama zapłaciła.
Jeden z dwójki maluchów nie ma oczka

koci katar je zaatakował do tego stopnia, że nie dało się go uratować, bo malec wcześnie nie pozwolił się złapać, dopiero gdy był już w bardzo złym stanie przyszedł po pomoc. Panie zapewniły mu pomoc weterynaryjną, oczko zostało zoperowane, w tej chwili już jest wszystko praktycznie zagojone. Obydwa czarnuszki zamieszkają w hoteliku, ale to już temat na kolejny watek, który niedługo się pojawi
