
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
pisiokot pisze:kasia86 pisze: Po Świętach, tak jak to napisałam, będę rozmawiała z jej synem i czy on będzie mógł nam pomóc w zrobieniu tam''porządku''.
Aniu, może w rozmowie z tym panem użyj delikatnie argumentu, że jak mamy zabraknie to on będzie miał te koty na głowie. Rozmnażające się itp. Więc chyba lepiej dla niego, żeby sprawy kocie uporządkować. Chyba, że pan z tych, co po śmierci mamy odda koty do schroniska albo i wywali - to tu już faktycznie trudno o argumenty. Ale może coś do niego dotrze.
kasia86 pisze:Jeżeli ktoś chce maluszki to proszę pisać na wątku. To jest chyba dziewczynka i chłopczyk.
Domek musi być pewny i sprawdzony, żeby maluchy nie trafiły do rozmnażalni.
Ciesze sie ze masz do sprawy takie podejscie. A wszyscy ktorzy czuja "swiete oburzenie" na kocia sytuacje w tym domu (nie myslcie jednak ze nie rozumiem Waszych emocji, bo rozumiem doskonale) niech sprobuja spojrzec na sprawe tak, ze zloscia, sila, atakiem nikogo nie przekonacie. To zadna "praca u podstaw", to przemoc, rozwiazanie silowe - nikt nie przyzna Wam racji i nie zmieni zdania. Jak spuscicie go z oka, zrobi to samo, a dodatkowo za plecami obgada jako "szalone milosniczki" plus kilka innych epitetow, dodatkowo przeciagajac innych na swoja strone.kasia86 pisze:Bardzo ładnie Lena napisałaś, bo ja też uważam, że życie ludzkie jest sprawą nadrzędną, czy nam się ktoś podoba czy nie i co o nim myślimy.
Tak jak już było napisane, że kobieta ma 73 lata i prawie co miesiąc chodzi do szpitala. Ja nie chcę jej życia mieć na sumieniu.
Albo zostana utopione, zakopane, cokolwiek. Ja majac taka swiadomosc ze takie rzeczy spotykaja tam male koty, i gdyby wszystko inne zawiodlo, wolalabym odbierac slepki i zawozic do lekarza.Co do brania maluszków to zdecydowałam się na to po raz pierwszy. Nie mogę już wysłuchiwać, co się z nimi dzieje, jak już przyjdą na świat. Nie wezmę ja, to zostaną jako kolejne do rozmnażania.
Na razie jest malutki postęp, bo zdecydowała dać do sterylizacji tą biało-rudą kotkę, matkę tych maluszków. Przebąkiwała też coś o sterylce tej długowłosej tri kolorki, bo była zła, że ona rodzi po 3 razy w roku.
Wykradzenie chyba nie ma sensu, bo weźmie inne, lub ktoś podrzuci, jak czarnuszka i tą co jest tylko w stodole, bo się boi z niej wyjść.
Wykraść ostatecznie można, ale dopiero jak kotki porodzą i zabiorę maluszki, coby sobie żadnego nie zostawiła po stracie jakiegoś kota.
Poparcie syna moze pomoc, jesli tylko matka liczy sie z jego zdaniem. Na niego natomiast moga podzialac argumenty, ze rodzice juz zmeczeni, ze wiadomo ze koty zapewniaja im towarzystwo na starosc, ale po co tych kotow tyle, niech sobie zyja z tymi co maja bez kolejnych pokolen. Poza tym kto sie tym stadem zajmie gdy rodzicow zabraknie, choc to syn pewnie sam juz doszedl skoro chce wspolpracowac.Po Świętach, tak jak to napisałam, będę rozmawiała z jej synem i czy on będzie mógł nam pomóc w zrobieniu tam''porządku''.
Moze inspektora z dzielnicowym? Kims kogo znaja? Jesli uda sie wczesniej go przekonac do swoich racji. Doradztwo, pytania czy nie potrzebuja pomocy i porad, informacja ze pomoc jest mozliwa, ze sa organizacje ktore pomagaja w opiece nad zwierzetami jesli kogos nie stac, dyplomatyczna informacja o obowiazkach wlasciciela, zostawienie kopii ustawy o ochronie zwierzat z zakrelslonymi odpowiednimi fragmentami nt znecania sie, zabijania humanitarnego - a topienie itp nie jest humanitarne, informacja ze organizacje maja obowiazek kontrolowac dobrostan zwierzat i wypelnianie postanowien tej ustawy, ale tez doradzac wlascicielom zwierzat. I umowienie sie na kolejne spotkanie np za miesiacDopiero w sytuacji, gdy nasze starania spełzną na niczym, to można by podstępem wysłać tam odpowiednich ludzi.
Ale to bym widziała, że inspektorzy to niby sprawdzają w wytypowanych miejscach na wsiach przez lekarza który szczepi psy.
kasia86 pisze:Akurat Warszawa nie jest problemem, bo koleżanka tam jeździ co tydzień.![]()
Mała Dzikuska, będziesz brana pod uwagę, jeżeli okażesz się rzeczywiście dobrym domkiem.![]()
Lena pisze:Natomiast pelne dyplomacji rozmowy, wykorzystujace rozne triki wplywania na ludzi - choc sa pracochlonne i wymagaja aby prowadzaca je osoba miala zelazne nerwy - moga dac o niebo lepsze efekty. W postaci przekonania tych Państwa, ich syna, kto wie, moze sasiadow.
Hmmm, no popatrz ile to czlowiek moze sie dowiedziec w ramach dyskusji o kociej nadmiarowej progeniturze.Gibutkowa pisze:Lena pisze:Natomiast pelne dyplomacji rozmowy, wykorzystujace rozne triki wplywania na ludzi - choc sa pracochlonne i wymagaja aby prowadzaca je osoba miala zelazne nerwy - moga dac o niebo lepsze efekty. W postaci przekonania tych Państwa, ich syna, kto wie, moze sasiadow.
To jest tzw. metoda "Pacing and leading" - najpierw trzeba podążyć za kimś żeby potem on poszedł za tobą
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 91 gości