magdaradek pisze:Ciociu Gibutkowa, rozumiem determinację opiekunów Arwenki, chęć walki o jej życie, ale....... może nie powinnam tego mówić, lecz niestety z FIPem nikt jeszcze nie wygrałosobiście uważam, że ta kuracja to tylko niepotrzebne męczenie zwierzątka....
bardzo współczuję Ardence i jej opiekunom, ale ta walka raczej nie będzie wygrana![]()
![]()
Wiem że jest ciężko i nikt nie wygrał. Tylko tak sobie myślę że po pierwsze trzeba diagnozę potwierdzić na 200%. Arwenka poza temperaturą czuję się w miarę dobrze, nie cierpi na pewno.
A po drugie... wiecie co to jest "Olej Lorenza"? Nakręcono nawet o tym film. O "śmiertelnej" chorobie, z którą nauka sobie nie mogła poradzić i dopiero zdesperowani do granic rodzice chorego dziecka podjęli walkę. Pokazany też jest tam ogromny dylemat rodziców (bo dzieciak ostro cierpiał) czy kontynuować kurację czy pozwolić dziecku odejść. Ale koniec końców się udało uratować chłopca (jego ojciec wynalazł lek na ta chorobę) i tysiące innych chorych dzieci które miały tak naprawdę wyrok śmierci. Zauważcie jak mało badań nad chorobami zwierząt się prowadzi - z braku funduszów, chęci, z braku "sławy"... Jak rzadko wykonuje się choćby sekcje. Nie jestem za tym aby przysparzać zwierzęciu cierpienia - nigdy nie musiałam podjąć takiej decyzji ale gdybym wiedziała że moje ukochane zwierzę cierpi to bym pewnie podjęła taką decyzję (choć walczyłabym do tego momentu o każdy kolejny dzień). Ale dopóki zwierze nie cierpi to nawet jesli to go nie wyleczy to bym podjęła leczenie różnymi metodami - może już nie dla tego zwierzęcia ale może dla innego, ktorego kiedyś w przyszłości jakaś metoda nowa uratuje.