Wczoraj nie składałam sprawozdania. Ale miałam dzień wolny. A jak to zwykle bywa, w dzień wolny człowiek nie ma ani trochę wolnego czasu. Bo musi nadrobić zaległości. I nadrobiłam

Po pierwsze i najważniejsze:
Udało mi się złapać i wysterylizować trikolorkęPani , która mieszka obok, i która asystowała przy łapance, skomentowała ten fakt:
Jak dobrze, bo już na prawdę miałam dosyć tych rozjechanych kociaków na ulicy
Czyli nie będzie już więcej biednych kociaków, bo wszystkie kotki pod rurą są wysterylizowane, podobnie jak 3-majowe.
Kotka spędziła u mnie noc i została rano wypuszczona. Wyskoczyła z klatki i pobiegła, gdzie ją oczy poniosą. Na szczęście w dobrym kierunku, bo w głąb parku, równolegle do rury. Pewnie sobie właśnie wygryza tampon, bo cięcie było dość duże. Wetka mnie pocieszyła, że tampon jest w ten sposób przyczepiony, żeby właśnie tak się stało, to niczym nie grozi. A środek znieczulający zmetabolizuje się do 6 rano. Ale ja się i tak denerwuję. Dopiero jak ją zobaczę przy miseczkach, z zagojonym boczkiem, to się uspokoję.