» Czw lip 09, 2009 0:09
Teraz Wam napiszę Dziewczyny o tym co mi sie dzisiaj przytrafiło.To dało mi wiele domyślenia i myśle że chyba zaczynam rozumieć dlaczego Forumowicze ze Szczecina nie biorą czynnego udziału w Pomocy mi tu na miejscu. To chyba odpowiedz na pytanie dlaczego nikt nie odpowiedział na moje blaganie z prośbą o Pomoc o przeszukanie altanek, na terenie o ktorym nie miałam zielonego pojecia. To był dla mnie bardzo cieżki czas kiedy dowiedziałam się o planach i o tym ze mam tylko dwa dni.Zaczynam rozumieć stanowisko kilku Osób jak i to dlaczego na Forum tak często dochodzi do nie porozumień miedzy kociarzami.Kiedy odchodziła z wątku Nifredil, wynikl bardzo nieprzyjemny spór o to ze ja nie chce zadnej innej Pomocy jak tylko Finansową. Kiedy przez trzy dni blagałam ludzi juz na swoim watku o pomoc, nie dla siebie ,tylko dla tych kotów, nie odezwał się nikt.Powiem ze odebrałam to bardzo osobiście.Pomóc mogły mi tylko Osoby ze Szczecina, z którymi niestety wcześniej weszłam w konflikt na watku.Dotyczył on adopcji kotów wolnozyjacych i bezpośrednio mojej osoby i problemów które stwarzam.Każdy czytający wątek, wie o co chodzi.Brak akceptacji mojego zdania ze strony tych Osób doprowadził w efekcie do tego, ze kiedy najbardziej potrzebowałam pomocy, zostałam zupełnie sama.Chcę Wam przez to powiedzieć ze to rozumiem.Nie rozumiem tylko tego czy te Osoby zdają sobie sprawe ze odpowiednia i szybka pomoc tu na miejscu, zorganizowanie Ludzi i Brygady, mogłoby wiele zmienić. Nie dla mnie ale dla tych kociakow które teraz moga zginąć.Wiele różnic miedzy mna a ludzmi które mają ze mna bezposredni kontakt, bierze sie głownie z innego postrzegania problemu. Ktoś moze mi zarzucać niezdecydowanie, stwarzanie problemów, itd. Podkreślam, zawsze wstrzymuje sie z decyzja, kiedy nie jestem czegoś pewna .Zawsze.I robie to nie dla siebie, ale po to aby nie zrobic krzywdy tym którymi sie Opiekuje.I na których bardzo mi zależy.Fakt jestem osobą impulsywną. Często traci na tym moje Małzeństwo czy inne sprawy. Ale nigdy koty.Nie wpadłam w rutynę i mam nadzieję ze mi to nie grozi.O konflikt latwo kiedy sie robi całkiem inne sprawy, ma sie inne doświadczenie i inną skalę oceny sytuacji.Zeby nie być gołosłowną wyjaśnię teraz to na dzisiejszym przykładzie. Wróce do soboty, kiedy NOT przyjechała ze Znajomą łapać jakieś kotki do sterylek, choć wcale tego nie było w planach. Nie wyobrażam sobie zeby kotka miała siedzieć dwa dni w transporterku osikana i zasrana za przeproszeniem, tylko po to bo ma w poniedziałek sterylke. Ale jest juz złapana.Uważam to za bezsens.Tym bardziej w tych temperaturach.NOT nie zgadzała sie ze mna bo uważała ze to dla tej kotki wiele bo ja ocalimy i nie okoci sie znów za trzy miesiące.Sytuacja była podbramkowa bo ja myslałam o ocaleniu przed kataklizmem tych wszystkich kotów. A NOT myślała w tym momencie o sterylkach.Pomijam juz warunki.Weszliśmy na obcy teren. Gdzie karmią dwie lub trzy inne Osoby i tylko one mają pojęcia,ktore kotki są wysterylizowane lub mają maluchy.Te koty nas nie znały ani My nic o nich nie wiedzieliśmy.NOT zdecydowała ze łapiemy jakieś dwie trzy kotki, które zostaną zawiezione do TOZu i poczekaja do poniedziałku.Patrząc na to z boku, mozna przyznać Jej racje.Mozna mi zarzucić ze to ja zle robie, bo niezgodzilam się na to.NOT upierała sie ze kotka która chciała złapać nie ma maluszków. Ja upierałam sie ze ma, bo wg.mnie sutki były wyrażnie wyciagniete. Wystarczyło się schylić i poobserwować.Druga kotka która miała pojechać na sterylke, ma slabo nadcięte uszko.Okazało sie ze jest zrobiona, bo rozmawiałam z Karmicielką. Od razu sugerowałam ze nie mozna nic brać tak z marszu, bo trzeba ustalic z Karmicielka na czym stoimy.Usłyszałam o zmarnowanym czasie, o tym że stwarzam problemy.Notabene umawialiśmy sie głownie na przeszukanie altanki.Piszę to wszystko zeby Wam pokazac różnice.Obydwie pomagamy kotom juz blisko 10lat. NOT chyba dłuzej.Zupełnie zaskoczyły mnie natomiast słowa Znajomej NOT ze kotki po sterylce zostana gdzieś wypuszczone, no bo przecież tutaj wrócic juz nie moga.Na moje pytanie co to znaczy "gdzieś" usłyszałam ze gdziekolwiek, gdzieś w mieście, gdzie są otwarte piwnice. Ważne zeby juz tu nie wróciły.No chyba ze ja chce zeby wszystkie pogineły.Przepraszam ale robienie w impulsie raczej chyba nie pomaga. Juz kilka dni temu pisałam na wątku, ze szara kotka ma prawdopodobnie maluchy.Dlatego nie została wtedy zabrana.Z innych powodów o których pisałam też.Przeszukałam wiele atlanek. Tyle co zdażyłam. Ale juz Wam pisałam że na nic nie trafiłami nie wiem z ktorego miejsca przychodzi kotka, bo robi to tak sprytnie a z reguły juz czeka na jedzenie jak przyjeżdzam.Pisałam Wam dzisiaj że Pracownicy poszli w kierunku kotów z robota i że sie bardzo martwie.Jedna jedyna altanka wydawała mi sie podejrzana, choć ją dokładnie wcześniej sprawdziłam. Wydawała mi sie ciepłym, bardzo bezpieczym miejscem.Ciepła mała, bez szyb, zarośnieta winogronem i prawie cała schowana w zaroślach.Dzisiaj juz pracownicy doszli do tej altanki. Skosili wszystko i powycinali krzewy i drzewa.Został winogron na altance. Którego prawdopodobnie jutro juz nie będzie.Potem wiadomo po krótkiej przerwie wejdzie tam sprzęt i wyburzy altanki. Kwestia kilku dni a moze nawet nie.Dzisiaj jak przyjechałam zauważyłam ze kotka idzie wlaśnie stamtad. Obok na drzewie świergotały ptaki i zauważyłam ze cos mi śmignęło.Myslałam ze to ptaszek .Matko wchodzę do altanki podnoszę deseczke a tam siedzi maleńkie wystraszone i wybałusza oczy na mnie.Myśle sobie o Matko tylko nie to!!!!!Tylko nie tutaj!!!!!Boze co robić.Koty na działkach czekają na jedzenie a ja tutaj. Trzeba łapać ale ile ich jest? Myśle sobie.Boze koszmar jakiś.Siedzi to malutkie wystraszone.Ja szybko po plecak, wyciagam z niego chrupki żeby mieć gdzie maluszka zapakować wracam a jego nie ma.Oblazłam altanke wkolo.Zajrzałam pod te winogrona i nic. Wczodzę jeszcze raz odgarniam po kolei wszystko a one tam siedzą razem i to w dodatku dwa.No myśle sobie jak dwa to chyba dobrze?Moze to juz wszystkie?Moze tak siedzą bo im teraz razniej.Kurcze wyciągam malucha. Zaczął gryżć. kasać.Krzyczeć. Krew mi sie leje. Matka leci do mnie i prawie mi na spodnie skacze. Zeby dzieci ratować.Puściłam ,tak gryzł ze nie do wytrzymania. Jedyne co to walczyłam zeby mi z tej altanki nie wybiegł na zewnątrz, bo to już Kaplica by była.Biedny mały takiego szału dostał że chciał po scianach uciekać.Kurcze ja tak ostroznie powolutku a on biedny tak sie bronił.No to sie rozebrałam Była mi jakaś szmatka niezbędna. Nie byłam przygotowana na taką akcję.Zdjęłam koszulke.Krew nadal sie leje juz koszulka też we krwi i w koncu powolutku najpierw jednego przez koszulke i do plecaczka. A potem drugiego tego co tyle chałasu narobił.Patrzałam za mamą, która bacznie mi sie przyglądała.Prawie sie poryczałam z tegowszystkiego i z tego ze muszę ją do jutra tam samą zostawić a ona będzie chodzić i ich szukać. No wyjścia nie było.Co miałam robić Dziewczyny?Zostawić do jutra i myśleć czy nie zginą?Jutro jadę po mame z klatką pułapką. Muszą być razem. Muszą.Boze mam nadzieję ze sa tylko dwa. Najbardziej mnie zaskoczyło ze kotka uciekła.Wiec nie wiem jakby to było jakby wjechał tam sprzęt i zaczął burzyć.Ona tylko mnie zaatakowała jak usłyszała pisk małego.Aż sie boje mysleć Dziewczyny ile tam jest jeszcze takich miejsc.Mam nadzieję ze niewiele sądząc po ilosci kotów ipo tym ze jednak kilka jest wysterylizowanych.Maluszki są u mnie bezpieczne. Jutro jade po Mamę.Proszę o Mocne kciuki.Tak sobie myslę gdyby ta kotka pojechała wtedy na sterylkę?Nikt by niesprawdził że karmi.Nikt już by jej nie odwiózł.Maluszki zostały by same.Zupełnie bezradne.Moze czasem warto dwa razy przemśleć sprawe? To samo z kotką u mnie. Prosiłam aby zostawić moze na razie jednego maluszka. Zrobił się problem.Kotka dostała takiego zapalenia ze myślałam ze mi odejdzie. Zastrzyk ani tabletki nie pomogły.Po dwóch dniach było to samo.Pomogły jej kociaki złapane z opuszczonych działek. Dwa kociaki od zupełnie obcej kotki, które kotka od razu zaakceptowała.Które sciągają jej to mleko,które sie gromadzi.Pozdrawiam Dziewczyny. Jutro kolejny ciężki dziń. Zdjęcia wstawie jutro bo mam jeszcze robote w domu.