Jakieś pięć lat temu, na letnisku, przyszla do nas mloda kobieta z zapytaniem, czy przypadkiem, nie odwiedził nas , bo mu się to zdarza, jej kot "ma czerwoną obróżkę i , wie pani łatwo go rozpoznać, bo jest taki trochę łysy"
Żal mi się baby zrobiło, nie śmiałam wypytywać co i jak, łysość utożsamiając z paskudną jakąś chorobą. Tym bardziej, iż po domku paradowal słusznej urody pers.
Szczena mi opadła, kiedy chwilę później zobaczyłam RUFINA, który jakby nigdy nic częstowal się z miski mojego ulubieńca.
Tak to pierwszy raz miałam przyjemność zobaczyć i dotknąć (bo i w tym się różnią) Dewon Rexa