Ranny kotek z LO Staszica W-wa zlapany - potrzebne wsparcie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 29, 2009 11:49

Ja myślę, że dobrze byłoby go wziąć na Białobrzeską i jeśli trzeba - zoperować. Trzeba będzie powystawiać bazarki i za to zaplacic, tylko trzeba by sie bylo dowiedziec, jak powazna jest to sprawa i jak szybko nalezy to zrobic. Chyba że na Racławickiej przy dodatkowej opłacie też go zoperują.

Najpierw proponuję, żeby do lecznicy zadzwonila na przykład Julka, ktora lepiej zna lekarzy stamtad i byc moze wiecej sie dowie.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Pt maja 29, 2009 14:44

Serotoninko, dziwna jest ta Twoja relacja. Mam nadzieję, że wynika wyłącznie ze słabej dykcji dra.
Byłabym skłonna (ale jestem dość daleko) optować tak jak Satoru - na Białobrzeską, tylko czy bazarki dadzą radę pokryć tamtejsze koszty. :roll:
Albo tam przynajmniej konsultacje, a operacja u dobrego chirurga w Boliłapce.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pt maja 29, 2009 17:13

Kot ma dziurę z jamy brzusznej do płuc. Ma poprzemieszczane narządy wewnętrzne. Jelita gdzieś przy płucach :( Od pani-wet można się było dowiedzieć znacznie więcej. Powiedziała, że jako osoba kochająca zwierzaki prędzej by go uśpiła, niż wypuściła na wolność bez zabiegu. Operację wyceniła jednak na 700 zł + 300 za przetrzymanie kota w lecznicy. To chyba ponad nasze siły, mimo tego, że pani Aneta z Refenderskiej powiedziała, że uzbiera może ze 200, maksymalnie 300 zł...
Zadzwoniłam do Dellfin - jest nieoceniona. Znalazła weta z Boliłapki na Ursynowie, który operacje zrobiłby za 300 zł. I potem za przetrzymanie kotka liczyłby 10 zł za dzień. To już znacznie lepiej! Ja 100 mogłabym dać. Może jeszcze jakieś bazarki?
Plan gry jest taki - jutro jadę na Rcławicką, biorę wyniki kota i jadę z nimi do Boliłapki. Tam wet Maciej Czajka ma zadecydować co i jak. Jak będzie konieczna operacja, to przewożę do niego kotka. Jakby ktoś mógł jeszcze wystawić na Burasisko jakieś bazarki, albo inaczej wspomóc jego leczenie to baaaardzo o to proszę!

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Pt maja 29, 2009 17:21

serotoninka pisze:Kot ma dziurę z jamy brzusznej do płuc. Ma poprzemieszczane narządy wewnętrzne. Jelita gdzieś przy płucach :( Od pani-wet można się było dowiedzieć znacznie więcej. Powiedziała, że jako osoba kochająca zwierzaki prędzej by go uśpiła, niż wypuściła na wolność bez zabiegu. Operację wyceniła jednak na 700 zł + 300 za przetrzymanie kota w lecznicy. To chyba ponad nasze siły, mimo tego, że pani Aneta z Refenderskiej powiedziała, że uzbiera może ze 200, maksymalnie 300 zł...
Zadzwoniłam do Dellfin - jest nieoceniona. Znalazła weta z Boliłapki na Ursynowie, który operacje zrobiłby za 300 zł. I potem za przetrzymanie kotka liczyłby 10 zł za dzień. To już znacznie lepiej! Ja 100 mogłabym dać. Może jeszcze jakieś bazarki?
Plan gry jest taki - jutro jadę na Rcławicką, biorę wyniki kota i jadę z nimi do Boliłapki. Tam wet Maciej Czajka ma zadecydować co i jak. Jak będzie konieczna operacja, to przewożę do niego kotka. Jakby ktoś mógł jeszcze wystawić na Burasisko jakieś bazarki, albo inaczej wspomóc jego leczenie to baaaardzo o to proszę!


Ja tez daję stówę.

Tylko po 10tym, blagam :oops:
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Sob maja 30, 2009 10:30

O rany czyli jest bardzo poważnie. To stan który zagraża życiu gdyby doszło do niedrożności jelit. Biedny kot, pewnie ktoś mu zrobił krzywdę. Proszę o numer konta na pw.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob maja 30, 2009 10:39

kot mial ropien, wiec niewykluczone ze zostal pogryziony, np przez psa wiekszego, to by tlumaczylo takie obrazenia.

Dziewczyny, wiec decydujemy sie na operacje, tak?
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Sob maja 30, 2009 12:38

Decyzję podejmie wet z Boliłapki. Właśnie do niego jadę. Najpierw po Burasisko na Racławicką. Dam znać oczywiście co i jak! Trzymajcie kciuki!

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Sob maja 30, 2009 13:29

Jeśli się okaże, że stan kota nie pozwala go bezpiecznie operować,
wtedy Serotoninka przywiezie go na parę do mnie,
aby przed wypuszczeniem jeszcze doszedł do siebie.

Czekamy na wieści :roll: , aby zaraz było coś konkretnego wiadomo!
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob maja 30, 2009 13:31

bardzo mocno kciuki za moje sloneczko kochane bure!!!!
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Sob maja 30, 2009 15:20

Wszystko już wiadomo. Burasisko jutro zostanie zoperowany przez weta z Boliłapki. Został w klinice.

Teraz po kolei. Najpierw udałam się do Dellfin do domu po transporter, bo swojego ( sierota) nie odebrałam z Refenderskiej, a oni dzisiaj nie pracują i nie miał mi go kto dać. W drodze od samochodu do Dellfin (jakieś 40 m) zdążyłam przemoknąć do suchej nitki, no bo lało jak z cebra, a po co wziąć parasol (seirota 2) , ehhh...

Z transporterem pojechaliśmy na Racławicką. W końcu trafiłam na wetkę i obraz kliniki mi się diametralnie zmienił - świetna kobieta. Wszystko mi dokładnie wyjaśniła, dała wyniki krwi, rentgen, wypis. O dziwo nie chciała drugiego talonu, więc Dellfinku zwrócę Ci go przy okazji - będzie można wyleczyć lub wykastrować jeszcze jednego kota ;) Po długiej rozmowie o stanie naszego bohatera w końcu dostałam go we własnej kociej osobie. Wyglądał super! Ropień zanikł zupełnie! Skóra w tym miejscu wygląda po prostu jakby była wygolona i tyle - żadnych wybrzuszeń, zaczernień... Cudnie!

Z kocurem udaliśmy się następnie do Boliłapki - przez pół Warszawy. Jechaliśmy ponad godzinę, bo utknęliśmy w mega korku - jakaś wielka laweta z mnóstwem samochodów na pace nie zauważyła chyba że pada deszcz i w efekcie zawiesiła się na barierce Dolinki Służewieckiej. W międzyczasie kot się zsikał, a jeszcze pachnie kotem niekastrowanym. Co ja się od TŻ za to wszystko nasłuchałam to moje ;) Ehhh, faceci... On nie rozumie mojej kociej miłości, choć w sumie to chyba tylko tak gada, żeby gadać, no bo w końcu ze mną jeździ, stanem Burasiska się interesuje... No a za naszego Enterka to chyba dałby się pokroić ;)

Ale ad rem. W końcu dojechaliśmy. Wet bardzo przyjazny, konkretny - dzięki Dellfin za ten pomysł. Obejrzał zdjęcie i potwierdził to co mówili na Racławickiej - jelita Burasisko ma w jamie płuc. Wzięły się one tam stąd, że w czasie oddechu pojawia się podciśnienie i gdy kot ma dziurę w przeponie (a taką ma Burasisko) narządy są jakby wsysane do góry. Bez operacji stan kota by się ciągle pogarszał. Kłopoty z oddechem by z czasem wzrastały i biedak byłby coraz słabszy. Rokowania przy decyzji o operacji też są jednak niepewne - wszystko zależy od tego czy nie ma zrostów. Jak jelita przyrosły np do serca to kicha - duże niebezpieczeństwo, nie da się zoperować. Jak tak się okaże to kota będzie trzeba chyba uśpić, żeby nie skazać go na konanie gdzieś w męczarniach, gdy wypuszczony z czasem osłabnie. No ale trzeba być dobrej myśli. Zrostów nie ma na pewno jeśli pęknięcie przepony powstało niedawno - jego przyczyną mógł być incydent z samochodem, kopniak, upadek z wysokości - cokolwiek. My widziałyśmy z Satoru placek na plecach jeszcze nie do końca odrośniętej sierści po czymś z przeszłości - może źródło tego placka jest takie samo jak źródło pęknięcia przepony. To by oznaczało, że uraz wystąpił nie tak dawno, zrostów nie ma i będzie ok. Inna rzecz, to taka, że nawet jeśli uraz jest stary to żeby powstały zrosty to musi być jakieś ropne zapalenie narządów po urazie, czy coś w tym stylu. Wet powiedział, że taki bezdomny kot by pewnie takiego zapalenia nie przeżył, więc to, że żyje też raczej wskazuje na to, że zrostów nie ma. Jeśli faktycznie ich nie będzie operacja będzie polegała na otworzeniu kota i przeciągnięciu narządów przez dziurę w przeponie na właściwą stronę a potem na zaszyciu dziury. Jeśli będą zrosty i nie da się nic zrobić, wet zaszyje kota z powrotem, a my niestety wspólnie z panią z Refenderskiej będziemy musiały podjąć decyzję co dalej. Ale nie myślmy o najgorszym.

Operacja odbędzie się jutro około 12. Potem zadzwonię i napisze od razu co i jak. Jeśli rokowania będą pomyślne kotek pobędzie około 3-4 dni w lecznicy, a potem u Dellfin, jeśli się zgodzi ;) Całość za 300 zł + dodatkowe 30-40zł za pobyt w lecznicy ;)

No i to tyle. Teraz trzymamy kciuki! Przepraszam za chaos w relacji, ale pisałam na gorąco ;)

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Sob maja 30, 2009 15:43

Ale relacyja!!! No miejmy nadzieję, że uraz jest iedawny a zrostów nie ma - już rozumiem ten ciężki oddech kociska:( Ale jeśli zrosty są, i to np tak jak pisałaś - z sercem, to myślę, że najlepiej wtedy go moe wybudzać już...

Ale jestem zdania, że to silne kocisko z ogromną wolą życia i musi być dobrze!

Do kiedy jest termin zapłaty?
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Sob maja 30, 2009 16:03

SIROTO-ninko, byłaś bardzo dzielna :ok:
i relacja jest świetna.
Wszystko wiadomo, a reszty dowiemy się jutro.
Oby skończyło się dobrze :roll:

Podobsa mi się, że opis i opinia obu chirurgów, zarówno dra Czajki jak i weta z Racławickiej, są w sumie dokładnie zbieżne.
Zawsze mnie załamuje, gdy różni weci mówią co innego.
Widać, obaj są dobrymi w tym co robią. :roll:

serotoninka pisze:Co ja się od TŻ za to wszystko nasłuchałam to moje ;) Ehhh, faceci... On nie rozumie mojej kociej miłości, choć w sumie to chyba tylko tak gada, żeby gadać, no bo w końcu ze mną jeździ, stanem Burasiska się interesuje... No a za naszego Enterka to chyba dałby się pokroić ;)


Wiesz? Ja myślę, że to taka męska solidarność w obliczu babskiego spisku (Ty i Penelopka) :lol: Trzymam z Twoim TŻ, jako, że to chyba słabsza frakcja :smiech3: :lol:


A teraz wszystkie :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: za Burasisko.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Sob maja 30, 2009 16:07

Satoru pisze:Do kiedy jest termin zapłaty?


Satoru, mnie się wydaje, że czas na zebranie kasy jest aż dodnia odbioru kociaka z lecznicy.

Kochana, niezastąpiona Gu robi teraz bazarki na moje tymczasy.
Więc gdy kociak trafi już do mnie na jakiś tydzień, aby się wygrzebać,
będzie porządnie odkarmiony, aby syzbko wracał do zdrowia.
Potem może być komisyjne uwolnienie :lol:
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Nie maja 31, 2009 23:28

Biedactwo. Nie mogłam napisać wczesniej bo forum nie dzialalo :( Kot po operacji jest niestety w bardzo ciężkim stanie. Trudno mówić o rokowaniach, nie sa najlepsze. Trzymajcie prosze mocno kciuki!

Operacja generalnie sie udala, tzn narzady wrocily na swoje miejsce, nie bylo wielu zrostów. Problem jest z wątrobą, która jest ponoć zmasakrowana. Była długo uciśnięta, źle ukrowiona, miejscami pojawila sie martwica. Teraz, gdy wątroba jest na właściwym miejsu krew bedzie dobrze krążyć i może rozporwadzić toksyny pocałym organizmie. Nie wiadomo też, jak poradzi sobie z dalszym działaniem...

Jezu, jak ja sie martwię. Nie daruję sobie, gdy kot nie przeżyje. To pierwsza moja tego typu akcja.Tak bardzo chciałam mu pomóc, a może się okazać, że decydując się na operację skazałam go na śmierć...

Jesli kot przezyje najblizsze 48 godzin to to i tak nie będzie jeszcze wiele znaczyło. Dalej również może być różnie. No a nawet jak będzie ok, to wet powiedział, że kot póki co na pewno nie będzie mogl wrocić na wolność... Delffin obiecała wziąć go, no ale nakilka dni, a co dalej? Jak ja znajdę dom takiemu dzikulcowi?

Sama juz nie wiem... Strasznie mi smutno i strasznie się boję.

serotoninka

 
Posty: 1366
Od: Śro sie 27, 2008 21:00
Lokalizacja: Warszawa - Śródmieście

Post » Nie maja 31, 2009 23:35

serotoninka pisze:Biedactwo. Nie mogłam napisać wczesniej bo forum nie dzialalo :( Kot po operacji jest niestety w bardzo ciężkim stanie. Trudno mówić o rokowaniach, nie sa najlepsze. Trzymajcie prosze mocno kciuki!

Operacja generalnie sie udala, tzn narzady wrocily na swoje miejsce, nie bylo wielu zrostów. Problem jest z wątrobą, która jest ponoć zmasakrowana. Była długo uciśnięta, źle ukrowiona, miejscami pojawila sie martwica. Teraz, gdy wątroba jest na właściwym miejsu krew bedzie dobrze krążyć i może rozporwadzić toksyny pocałym organizmie. Nie wiadomo też, jak poradzi sobie z dalszym działaniem...

Jezu, jak ja sie martwię. Nie daruję sobie, gdy kot nie przeżyje. To pierwsza moja tego typu akcja.Tak bardzo chciałam mu pomóc, a może się okazać, że decydując się na operację skazałam go na śmierć...

Jesli kot przezyje najblizsze 48 godzin to to i tak nie będzie jeszcze wiele znaczyło. Dalej również może być różnie. No a nawet jak będzie ok, to wet powiedział, że kot póki co na pewno nie będzie mogl wrocić na wolność... Delffin obiecała wziąć go, no ale nakilka dni, a co dalej? Jak ja znajdę dom takiemu dzikulcowi?

Sama juz nie wiem... Strasznie mi smutno i strasznie się boję.


kurcze, faktycznie nie jest dobrze. ale nie moglas tego wiedziec. Takie jest niestety ryzyko, kochana - biorac chorego dzikusa z ulicy, ba, biorąc nawet zdrowo wyglądającego, nigdy nie wiesz, co czai się w środku.

Dobrze wiesz, że operacja była dla niego jedyną szansą - nawet wetka powiedziała, że prędzej go uśpi niż wypuści tak na wolność. Nawet nie cchę myslec o powolnym konaniu z jelitami w plucach.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Myszorek, puszatek i 365 gości