Gasper jest kotem

któremu można wybaczyć wszystko! Mieliśmy na początku parę wpadek kuwetkowym, czasem zdarzy mu się jeszcze do niej nie trafić (ale jesteśmy na dobrej drodze nauczenia go prawidłowego korzystania, lada dzień nie będzie wogóle tego kłopociku), fuczy troszkę na siostrę (?, wciąż stres) czy psa. Wystarczy jednak żeby spojrzał tymi swoim oczkami i człowiek przepada

Ma w nich takie iskierki, a identyczne miała Fufu (już w nowym domku). Jeszcze się płoszy i jest nieśmiały, ale przyłapany na fotelu czy krześle- mruczy niesamowicie i nawet barankuje. W porównaniu z dniem pierwszym to zmiana niesamowita, zaczyna nam UFAć. Przy smarowaniu, podawaniu leków jest bardzo grzeczny.
Dzisiejszą noc spędził z nami w pokoju (Migotka wybrała łóżko w sypialni rodziców

zostawiła nas), więc miałyśmy okazje podziwiać go w całej krasie podczas nocnych szaleństw. Jest małym łobuzem, takim jak nie przystało na eleganta we fraku. Dopadł małą piłeczkę i szalał, a kiedy wpadła mu pod łóżko to szukał w nas pomocy i pięknie mraucząc upominał się ,,no, na co jeszcze czekacie, raz raz, piłkę mi wyciągać" Cóż, trzeba wstać.
Apetyt ma po prostu ogromny (syndrom głodoznego kota?) i dosłownie rzuca się na każdy pokarm, nawet ludzki, nie krępuje się nawet pić z miski psy Kory- mały odważniak (za wyjątkiem ludzi, z nimi narazie na dystans)
Fotki damy jutro