SMULIKOWSKIEGO ok. Lecznicy. Jak złapać dziczkę?

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto maja 05, 2009 8:32

mziel52 pisze:Jednym słowem przechodzimy nad zaginionymi dziczkami do porządku dziennego - albo żyją albo nie, trudno, był wypadek przy pracy, gdzie drwa rąbią tam wióry lecą...

Taki wniosek wysnułaś z mojego postu? 8O
Poświęciłam wczorajszy wieczór na przeczytanie całego wątku Tosi. Faktycznie, imponująca akcja. Ale pamiętam inną imponującą akcję szukania Smoczka Zowisi w Krakowie. Plakatów było pewnie kilka razy tyle, nie wiem ile osób pomagało. Zowisia odebrała dziesiątki telefonów-żaden nie dotyczył jej kota. Dodatkowo sprawę utrudniał fakt, że Smoczek była czarna. Co z tego, że tzw frosted-dla ludzi czytających plakaty była czarna :( .
Nie znam autorki wątku, nigdy mnie nie ochrzaniła , ani nie pochwaliła, ani vice versa, ale obiektywnie patrząc, szukanie kompletnie dzikiego czarnego kota jest bardzo skomplikowane;jeżeli nie jest w żaden sposób charakterystyczny, to nawet po zlokalizowaniu i złapaniu czarnej cięzarnej kotki nie będzie gwarancji, że to ona. dziewczyny z Katowic opowiadały mi kiedyś, że gdyby nie obróżki, nie byłyby w stanie czarnych kotów na kociarni rozróżnić-a przecież pracują przy nich.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 05, 2009 8:42

co do odróżniania czarnych kotów: mój prywatny kot uciekł kiedyś z domu, jak wyjechałam na wakacje. Moja matka szukała czarnego kota, którego znała od kilku lat. Efektem poszukiwań było zabranie do domu sporo mniejszej, starszej kotki (kot wychodzący pani z bloku obok), która na dodatek zachowywała się zupełnie inaczej niż mój kot... :roll:

A moja matka miała tylko wątpliwości, czy to ten sam, czy inny kot... 8O
a znała go od kilku lat!

dopiero ja musiałam wrócić, żeby znaleźć i prawidłowo zidentyfikować kota...

koniec OT
Obrazek

Malk

Avatar użytkownika
 
Posty: 10815
Od: Pon paź 01, 2007 18:30
Lokalizacja: Oslo, NO

Post » Wto maja 05, 2009 8:46

Malk pisze:co do odróżniania czarnych kotów: mój prywatny kot uciekł kiedyś z domu, jak wyjechałam na wakacje. Moja matka szukała czarnego kota, którego znała od kilku lat. Efektem poszukiwań było zabranie do domu sporo mniejszej, starszej kotki (kot wychodzący pani z bloku obok), która na dodatek zachowywała się zupełnie inaczej niż mój kot... :roll:

A moja matka miała tylko wątpliwości, czy to ten sam, czy inny kot... 8O
a znała go od kilku lat!

dopiero ja musiałam wrócić, żeby znaleźć i prawidłowo zidentyfikować kota...

koniec OT

To nie do końca jest OT, bo dotyczy trudności ze zidentyfikowaniem czarnego kota, co sie dosyć z wątkiem wiąże :wink:
Gargamela z Katowic, której znalazłam dom w Krakowie była własnie ofiarą takich pomyłek ( i dodatkowo bezduszności ludzkiej :cry: )

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 05, 2009 8:56

Ja i TŻ w zeszłym roku myliśmy czasem nasze tymczasy ;) dwa czarne i jeden pingwinek, ale z tył nie było widać, że pingwinek ;)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Wto maja 05, 2009 9:01

Mój maz pomylił dwa tygodnie temu młodziutkiego czarnego tymczasa z drobną Toffi, którą zna 9 lat. Fakt, że nie wiedział, że mamy tymczasa. :lol:

ps, celowo kontynuuję kwestię pomyłek przy czarnych kotach ( w nie swoim watku :oops: ). Czasem przydaje się mała odskocznia-studzi emocje :wink:

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto maja 05, 2009 17:50

Jana pisze:Ciekawa jestem kto na forum poza Anielką obwiązuje klatkę-łapkę. Od razu przyznam się, że ja blokuję tylko drzwiczki od strony jedzenia. Do głowy mi nie przyszło, że od drugiej strony blokada może zawieść.

No więc kto jeszcze obwiązuje klatkę-łapkę?


genowefa pisze:O tym, że kot może uciec od strony kółek dowiedziałam się dzięki temu wypadkowi, który zdarzył się Agalenorze.


dzień przed tym wypadkiem, o mało nie uciekła mi kotka, takim właśnie sposobem. wciągnęła szmatę, którą była przykryta od strony kółek i brakowało sekund. pomyślałam że nigdzie nie przeczytałam ostrzeżenia przed taką możliwością. od tamtej pory klatkę wiążę z dwóch stron (albo z jednej blokuję patykiem).


mziel52 pisze:Tu nie chodzi o wskazywanie winnych, tylko o to, co robią ci, którzy wobec karmicieli przyjęli odpowiedzialność za zabranego na sterylkę kota. Czy fakt, że Ginvet jest bliżej miejsca pobytu kotki coś tu zmienia? Czy kotka wróciła? Czy ktoś jej szukał systematycznie w okolicy miejsca ucieczki? Czy nawiązano kontakt z tamtejszymi karmicielami? Czy na szkole wiszą ogłoszenia? Wiadomo, że obietnica nagrody za wskazanie miejsca pobytu kota (a nie za złapanie!) mobilizuje okolicznych mieszkańców do obserwacji kotów. Tak było w przypadku Tosi.
Tutaj tymczasem i przy Ginvecie temat po prostu się urwał. Zwiała dziczka, może sobie poradzi w obcym miejscu, a może nie, to są koszta działalności kastracyjnej.
Takie sytuacje niestety nie służą współpracy z karmicielami - dla nich to nie są jakieś koty, ale ich koty, za los których czują się odpowiedzialni.


a co Ginwet zrobił w tej sprawie? czy chociaż wywiesili na tablicy ogłoszeń info o zagubieniu kotki? z tego co słyszałam zabezpieczyli w końcu okna. szkoda że jednak nie wcześniej. nie lubię tej lecznicy- mam bardzo złe doświadczenie jeżeli chodzi o moje zwierzaki, ale po zapoznaniu się szerzej z sytuacją, nie winię za zgubienie kota konkretnej osoby (dowiedziałam się kto to był- chyba jedyna rozsądna osoba tam), ale lecznicę jako taką. fakt jest taki że zgubili kota i nic z tym nie zrobili.
od razu napiszę że i ja niewiele zrobiłam. zaledwie spacer po okolicy, i stwierdziłam że nie ma sensu tracić czas i energię na szukanie wysterylizowanej kotki. powinna sobie tam poradzić.
Obrazek
Obrazek

Kasia_S

 
Posty: 2620
Od: Pon wrz 18, 2006 15:08
Lokalizacja: Warszawa- Ochota

Post » Pon maja 11, 2009 2:49

Killatha pisze:a może zorganizować dużą łapankę w tamtym rejonie i sterylki?
podobno macie talony

wtedy "przy okazji" złapie się i ta


Killatha chyba ma najlepszy pomysł!

a tak wracając do rozpoznawania czarnych kotów, to czarnuch od czarnucha różni się, tylko trzeba się dobrze przyglądać, no chyba, że się po nocy karmi...

Prążek

 
Posty: 3709
Od: Śro gru 26, 2007 21:33

Post » Pon maja 11, 2009 10:08

Prążek pisze:a tak wracając do rozpoznawania czarnych kotów, to czarnuch od czarnucha różni się, tylko trzeba się dobrze przyglądać, no chyba, że się po nocy karmi...


No, nie jest to takie proste :lol:
Wczoraj łapałam czarne koty, jednego kocura rozpoznawałam, bo ogromny, ale drugie czarne, które się złapało, rozpozna dopiero wetka - czy to kocur, czy kotka, którą czarny kocur krył :roll: Czwarte czarne miało nacięte ucho, więc można było rozpoznać i przeganiać z klatki.

Łapanie w GUSie, gdzie większość kotów była czarna, wspominam ciężko. Nawet karmicielka miała problemy z oceną czy w klatce jest kot do kastracji, czy już po.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon maja 11, 2009 10:19

Zapraszam na Mianowskiego, gdzie w stadzie kotów lata około 10 czarnych (a może nawet więcej). Łapałam tam wielokrotnie, od ładnych kilku tygodni tam jeżdżę - w tej gromadzie umiem rozróżnić 3 koty, w tym jedną kotkę po długości ogona (ma krótszy), a tylko 2 po ogólnym wyglądzie.
Nawet karmicielki, które znają to stado, nie odróżniają tych kotów.
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon maja 11, 2009 15:46

Moi rodzice myślą od miesiąca ze mam 6 kotów- 2 z mojej siódemki są czarne i identyczne
nie tylko ja z forum obwiązuję klatkę- łapkę, ale nie wszyscy czytają ten wątek
AnielkaG
 

Post » Czw maja 14, 2009 14:41

Przepraszam za brak informacji. Nie miałam dostępu do Internetu, byłam w szpitalu.

Po pierwsze - i chyba najważniejsze - kotka żyje i nie opuściła oficyny. To wiadomość sprzed kilku dni :)
Widziały ją dwie osoby, kicia pojawia się od czasu do czasu (rzadko) w jednym z piwnicznych okienek, po czym znika w tymże okienku (raczej wieczorem) - tyle informacji udało mi się zdobyć. Niestety, więcej informacji nikt nie był w stanie udzielić.


Moj telefon figuruje w ogłoszeniu, przekazałam też swoj namiar kilku mieszkancom posesji i dwóm karmicielkom.

Po drugie - złapanie jej będzie na pewno TRUDNE. Jest nieufna, płochliwa. Też wiem, że do klatki łapki może juz po raz wtóry nie wejść.

Jedyna szansa - podbierak i osoba umiejąca posługiwać się tymże podbierakiem.

Po trzecie - nie dam sobie głowy uciąć za to, że to napewno jest kotka (może być to kocurek). Płec jej ocenił intuicyjnie karmiciel z działek, ale mieliśmy już w hitorii zmianę płci. Rysopis w każdym razie nie zmienia się - małe, czarne, drobne.

W oficynie jest kilka stanowisk karmienia i co najmniej dwa regularnie dokarmiane koty.




Sprawę poszukiwań i teren najlepiej zna Aleba, ktora jako jedyna zaoferowała konkretną pomoc w poszukiwaniach, i której bardzo dziękuję za wsparcie, zrozumienie i pomoc w rozwieszaniu ogłoszen w okolicy lecznicy przy Smulikowskiego i obserwacjach terenu.


Złe wieści to takie, że w najbliższym czasie raczej nie będę w stanie wiele zrobić, jeżleli chodzi o 'fizyczne łapanie'.

Jestem w Łodzi i jeszcze przz kilkanaście dni powinnam się oszczędzać (tak radzi lekarz). Nie wiem czy uda mi się zastosować sie do rad lekarza, bo nie znoszę 'nic-nie-robienia' i rozczulania się nad sobą, choć zapewne pewnego dnia skonczy się to dla mnie źle:wink:


U mojej mamy w piwnicy, w ktorej bytują dziczki, od roku mieszka zupełnie dzika koteczka Kasia, zabrana z innego podwórka w centrum Łodzi, gdzie koty jadły rybie łby, oficyna miała być burzona itp.

Nie byłam w stanie odwieźć kotki w 'takie miejsce' i zaryzykowałam wypuszczeniem jej w nowym terenie. Kotka na szczęście zadomowiła się, choć przez jakiś czas oswajałyśmy ją z terenem (przez tydzien mieszkała w klatce wystawowej w garażu). Jednak Kasia nie krąży po okolicy, nie łazikuje, jak inne dziczki, przesiaduje na rurach centralnego ogrzewania. Praktycznie nie opuszcza piwnicy. Tu ma miseczki i kuwetę, z której bezbłędnie korzysta.


I może napiszę tylko, że jeżeli ktoś ma jeszcze chęć porozwodzić się nad moją 'bezgraniczną głupotą' (sic!) to powtórze raz jeszcze:


Watek ten napisałam w celu przestrogi.

To dość jasno określa pierwszy post.


Tak jak zaznaczyłam na początku - mam nadzieję, że ta historia posłuży jako memento. Mam nadzieję, że opisanie tego kazusu okaze się przydatne.

Wiele osób zajmuje się dzikimi kotami dorywczo. Z tego co wiem i obserwuję nie każdy intuicyjnie obwiązuje klatkę łapkę.

Ucieczki zdarzają się też przy przekładaniu do transportera z klatki itp.

Zdarzają sie też ucieczki z transporterów, spanikowany dziczek może wyważyć drzwiczki - nie każdy transporter nadaje się do przewozu dzikich kotów.
Tez miałam taki przypadek, na szczęście w miejscu zamkniętym i kot został złapany.


W kazdym razie od tej pory będę zabezpieczać klatkę (z obu stron), do tej pory, niestety, nie zawsze tak postępowałam i uważam, że było to błędem.
Pewnie miałam sporo szczęścia, bo ucieczki się nie zdarzały. Do tego bledu przyznałam się w pierwszym poście.


Dziękuję wielu osobom za zrozumienie, zdrowy rozsądek.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Czw maja 14, 2009 14:53

Agalenora pisze:Po pierwsze - i chyba najważniejsze - kotka żyje i nie opuściła oficyny. To wiadomość sprzed kilku dni :)
Widziały ją dwie osoby, kicia pojawia się od czasu do czasu (rzadko) w jednym z piwnicznych okienek, po czym znika w tymże okienku (raczej wieczorem) - tyle informacji udało mi się zdobyć. Niestety, więcej informacji nikt nie był w stanie udzielić.

Cieszę się.
Zaglądam tam codziennie, z przerwą w zeszłym tygodniu, bo byłam na zwolnieniu. Widuję te same koty, stałych bywalców jest tam czwórka. Nie widziałam uciekinierki, no ale nieszczególnie mnie to dziwi, nie musi mieć ochoty akurat do mnie wyglądać z okienka.
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 14, 2009 19:51

Trzymam kciuki za złapanie kotki :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Sob maja 23, 2009 7:23

Widziałam ją chyba ostatnio na podwórku pod lecznicą...
Zwiała jak mnie zobaczyła, pobiegła w stronę ulicy :cry:


Drobna chuda czarna kotka....

A w okienku kociaki ...
mamuśka
 

Post » Sob maja 23, 2009 18:50

.
Ostatnio edytowano Nie sty 20, 2013 14:26 przez Florentyna, łącznie edytowano 1 raz

Florentyna

 
Posty: 65
Od: Śro kwi 22, 2009 19:25
Lokalizacja: daleki świat

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, kocidzwoneczek, Szymkowa i 357 gości